Menu
- Kartki z życia
- Zawyj z nami
- Wilki
- Wataha
Ważne!!!
Prace zakończone i każdy wilk może oglądnąć swój profil!
nowe wilki będą wstawiane po 1-3 góra 4 dni jeśli formularz nie będzie miał błędów! (wybaczcie że czasem trwa to dłużej, ale niekiedy nie mam na to czasu ~Kochana422)
środa, 30 września 2015
wtorek, 29 września 2015
Od Mooda "Jak zystakłem przyjaciel... przyjaciółkę"
Dzisiejszy dzień, miał być zwykłym, normalnym, dniem. Jednak tak nie było. Ten dzień, miał wszystko zmienić. Dzisiaj była moja kolej żeby iść na polowanie. Wyruszyłem więc. Postanowiłem pójść za nasze tereny, gdyż miałem nadzieję poznać trochę innych pięknych miejsc. Poszedłem w góry. Świeciło słońce, ale było czuć również podmuchy wiatru. W końcu, wszedłem na górę, zaczął padać deszcz, więc wbiegłem do lasu. Biegłem, i biegłem i dotarłem do miejsca, gdzie już nie mokłem. Drzewa były na tyle rozłożyste, że krople deszczu nie docierały już do mnie. Teraz już spokojnie szedłem przez las w poszukiwaniu zwierzyny, aż nagle BUM! Wpadłem prosto w pułapkę kłusowników. Byłem przerażony, to Ja zostałem ofiarą! Nie wiedziałem co zrobić! Szarpałem się, krzyczałem, nic to nie dało. Myślałem, że to już koniec, ale nagle usłyszałem dziwny dźwięk. Coś jakby skrobanie, ale nie wiedziałem dokładnie, nie byłem pewny.
- Halo! Jest tu ktoś! - nagle skrobanie ustało, słyszałem tylko szelest liści, i nic więcej - Halo! - rozglądałem się, patrzyłem dookoła, w górę i..... w dół... Ujrzałem małą myszkę, która siedziała i patrzyła na mnie wielkimi oczami.
- Dzień Dobry - powiedziała - Czy mogłabym dokończyć moją pracę? - zapytała. Wytrzeszczyłem oczy, nie mogłem się nadziwić, odpowiedziałem:
- Tak! Ale, co Ty właściwie robisz? I jak masz na imię? - jeszcze nigdy nie byłem tak zdziwiony, ale miałem nadzieję.
- No, jak to?! Ratuję Ci życie! Oczywiście, jeśli nie chcesz, to mogę odejść, ale... - nie dokończyła.
- Już dosyć! Zabieraj się do pracy! To.. jak masz na imię? - powtórzyłem moje pytanie. Myszka zabrała się do pracy, ale jeszcze wcześniej rzuciła krótko:
- Mazda - i zabrała się do pracy. Już po pewnym czasie upadłem na ziemię, a M A Z D A pomogła mi się wydostać. Obiecałem jej, że dzisiaj już skończę polowania, a ona pozwoliła mi zabrać ją do nas. Do naszej watahy. Wspięła się na mój grzbiet i poszliśmy. Już zanim byliśmy na naszych terenach, wiedziałem, że Mazda jest straszną gadułą. Pyszczek jej się nie zamykał! Ale może właśnie tego potrzebowałem, nie do wiary! Uratowała mnie taka mała myszka! To był dzień! Przez resztę drogi zastanawiałem się tylko jak opowiem o wszystkim tacie. Miałem wrócić z obiadem, a wróciłem z... myszką, przyjaciółką, chyba.
- Halo! Jest tu ktoś! - nagle skrobanie ustało, słyszałem tylko szelest liści, i nic więcej - Halo! - rozglądałem się, patrzyłem dookoła, w górę i..... w dół... Ujrzałem małą myszkę, która siedziała i patrzyła na mnie wielkimi oczami.
- Dzień Dobry - powiedziała - Czy mogłabym dokończyć moją pracę? - zapytała. Wytrzeszczyłem oczy, nie mogłem się nadziwić, odpowiedziałem:
- Tak! Ale, co Ty właściwie robisz? I jak masz na imię? - jeszcze nigdy nie byłem tak zdziwiony, ale miałem nadzieję.
- No, jak to?! Ratuję Ci życie! Oczywiście, jeśli nie chcesz, to mogę odejść, ale... - nie dokończyła.
- Już dosyć! Zabieraj się do pracy! To.. jak masz na imię? - powtórzyłem moje pytanie. Myszka zabrała się do pracy, ale jeszcze wcześniej rzuciła krótko:
- Mazda - i zabrała się do pracy. Już po pewnym czasie upadłem na ziemię, a M A Z D A pomogła mi się wydostać. Obiecałem jej, że dzisiaj już skończę polowania, a ona pozwoliła mi zabrać ją do nas. Do naszej watahy. Wspięła się na mój grzbiet i poszliśmy. Już zanim byliśmy na naszych terenach, wiedziałem, że Mazda jest straszną gadułą. Pyszczek jej się nie zamykał! Ale może właśnie tego potrzebowałem, nie do wiary! Uratowała mnie taka mała myszka! To był dzień! Przez resztę drogi zastanawiałem się tylko jak opowiem o wszystkim tacie. Miałem wrócić z obiadem, a wróciłem z... myszką, przyjaciółką, chyba.
Od Diosa
Kiedy
Invita urodziła, ja jak najszybciej próbowałem się usamodzielnić.
Chodziłem po terenach tak długo, aż nie znalazłem miejsca dla mnie, ale
zbytnio nie miałem gdzie. Wszyscy byli bardzo zajęci i nawet nie
zauważali mnie chodzącego między ich nogami by tylko zwrócić na siebie
uwagę, ale nic. Czułem się nie potrzebny tutaj, chodząc tak zobaczyłem
przyczajonego w brązowego dużego wilka, który chciał zapolować na jakieś
zwierzę, podszedłem cicho i skoczył na swoją ofiarę, patrzyłem na
wszystko z zaciekawieniem, nigdy wcześniej nie widziałem polowania,
usiadłem przed krzakiem i patrzyłem uważnie na każdy jego ruch i atak.
Jak się posilił zauważył mnie i podszedł bliżej.
<Rendall?>
<Rendall?>
ODWIESZONY!!!!
Dios już nie jest zawieszony!
Mamy z nim już kontakt, na doggi jest pod loginem WilczekGames.
Niedługo napisze opowiadanie i będzie już w porządku.
Wasz Samiec Alfa - Nyras
Mamy z nim już kontakt, na doggi jest pod loginem WilczekGames.
Niedługo napisze opowiadanie i będzie już w porządku.
Wasz Samiec Alfa - Nyras
poniedziałek, 28 września 2015
ZAWIESZONY!!!
Dios zostaje zawieszony do czasu kiedy rozstrzygnie się jego los (kiedy skontakutujmy się z jego właścicielem. Jak się uda)
Od teraz Dios nie może:
-Pisać opowiadań/komentarzy
-Udzielać się w innych sprawach watahy
-Nic zakupywać i nie dostaje kieszonkowego (10 AM- opowiadanie)
Od teraz Dios nie może:
-Pisać opowiadań/komentarzy
-Udzielać się w innych sprawach watahy
-Nic zakupywać i nie dostaje kieszonkowego (10 AM- opowiadanie)
niedziela, 27 września 2015
Od Klio CD Rendall'a
- Za zimno na kąpiele?! To jest coś takiego? Niemożliwe, zawsze jest dobra pora, aby sobie popływać- wykrzyknęłam, ale widząc jego skwaszoną minę podpłynęłam do brzegu i wyszłam z wody.
- I jak? W jakiej jaskini będziesz mieszkać? - zapytałam
- No... W Jaskini Kawalerów - odparł.
- Że jak?! Neo nie znalazła Ci dobrej jaskini? Co się stało? - myślałam, że naprawdę wydarzyło się coś złego, i...
- Nic się nie stało. Nie mogłem się zdecydować, ale jeszcze kiedyś tu wrócę, spokojnie, to może pójdę już do siebie... - powiedział Rendall
- Ależ skąd, stój! - wzięłam głęboki oddech i podbiegłam do odchodzącego wilka - Posłuchaj, moim zdaniem, nie możesz być TAKI skryty! Powinieneś się wygadać, należysz do ej samej watahy co ja, jesteśmy tak jakby rodziną. Ja, jestem osobą, która nie zdradza tajemnic - wiedziałam, że coś jest na rzeczy, ale zachęcenie go do opowiedzenia tego było rzeczą niemalże niemożliwą do zrobienia. Rendall spojrzał w niebo. Zza chmur wychylało się słońce. Potem usiadł, i patrząc w wodę zaczął mówić...
- Klio, słuchaj, ja, nie lubię się zwierzać, a jak już muszę, to zwierzam się Aki'emu - mojemu przyjacielowi. Co prawda, to prawda, mam szarobure życie, a przynajmniej tak mi się czasami wydaje. Wiem, że jesteście dla mnie rodziną, ale nie znamy się długo, a ja, jestem chyba bardziej typem samotnika. Dziękuję Ci, że się zainteresowałaś, ale wygadam się, dopiero, gdy uznam to za konieczne, dobrze? - zapytał. Wpatrywałam się na niego jak na kosmitę, biednego kosmitę. Nie rozumiałam go, w ogóle, ale było mi go żal, zdecydowanie potrzebował przyjaciela. Dopiero gdy spojrzał się na mnie, powiedziałam:
- Okej, jak chcesz, to w takim razie odprowadzić Cię? - spytałam jakby nic się nie stało
- Nie, pobędę chwilę sam. Dobrze mi to zrobi - odpowiedział. Nie byłam tym zdziwiona, ale było mi przykro. Po raz pierwszy odkąd pamiętam ktoś, a właściwie to Rendall nie chciał się wygadać. Gdy basior zniknął mi z pola widzenia. Wskoczyłam jeszcze szybko do wody, bo tam właśnie przychodzą mi do głowy najlepsze pomysły. Tym razem również woda mnie nie zawiodła. Wpadłam na pomysł. Trzeba rozdzielić na chwilę te dwa ptaszyska, żeby Aki mógł porozmawiać z Rendallem. Pobiegłam jak najszybciej do taty. Znalazłam go, jak szedł do naszej jaskini.
- Tato! - zawołałam - Poczekaj, mam ogromną prośbę. Musisz, ale to musisz odciągnąć Adonisa od Aki'ego. Rendall go potrzebuje - wypowiedziałam te słowa jak najszybciej tylko mogłam.
- Spokojnie, dobrze, co mam zrobić? - zapytał.Ucieszyłam się, bo się zgodził! Pomoże mi! wytłumaczyłam mu wszystko i już po chwili Adonis przyleciał do Nyrasa i pożegnał się z Akim. Tata, miał mu dać jakąś robotę, a ja czym prędzej podbiegłam do Aki'ego.
- Aki! Słuchaj, Rendall Cię bardzo potrzebuje. Cierpi, obawia się, że stracił przyjaciela, nie ma się komu wygadać, a Ty tymczasem fruwasz sobie z Adonisem nad watahą. Myślisz, że to jest w porządku?
< Rendall? >
- I jak? W jakiej jaskini będziesz mieszkać? - zapytałam
- No... W Jaskini Kawalerów - odparł.
- Że jak?! Neo nie znalazła Ci dobrej jaskini? Co się stało? - myślałam, że naprawdę wydarzyło się coś złego, i...
- Nic się nie stało. Nie mogłem się zdecydować, ale jeszcze kiedyś tu wrócę, spokojnie, to może pójdę już do siebie... - powiedział Rendall
- Ależ skąd, stój! - wzięłam głęboki oddech i podbiegłam do odchodzącego wilka - Posłuchaj, moim zdaniem, nie możesz być TAKI skryty! Powinieneś się wygadać, należysz do ej samej watahy co ja, jesteśmy tak jakby rodziną. Ja, jestem osobą, która nie zdradza tajemnic - wiedziałam, że coś jest na rzeczy, ale zachęcenie go do opowiedzenia tego było rzeczą niemalże niemożliwą do zrobienia. Rendall spojrzał w niebo. Zza chmur wychylało się słońce. Potem usiadł, i patrząc w wodę zaczął mówić...
- Klio, słuchaj, ja, nie lubię się zwierzać, a jak już muszę, to zwierzam się Aki'emu - mojemu przyjacielowi. Co prawda, to prawda, mam szarobure życie, a przynajmniej tak mi się czasami wydaje. Wiem, że jesteście dla mnie rodziną, ale nie znamy się długo, a ja, jestem chyba bardziej typem samotnika. Dziękuję Ci, że się zainteresowałaś, ale wygadam się, dopiero, gdy uznam to za konieczne, dobrze? - zapytał. Wpatrywałam się na niego jak na kosmitę, biednego kosmitę. Nie rozumiałam go, w ogóle, ale było mi go żal, zdecydowanie potrzebował przyjaciela. Dopiero gdy spojrzał się na mnie, powiedziałam:
- Okej, jak chcesz, to w takim razie odprowadzić Cię? - spytałam jakby nic się nie stało
- Nie, pobędę chwilę sam. Dobrze mi to zrobi - odpowiedział. Nie byłam tym zdziwiona, ale było mi przykro. Po raz pierwszy odkąd pamiętam ktoś, a właściwie to Rendall nie chciał się wygadać. Gdy basior zniknął mi z pola widzenia. Wskoczyłam jeszcze szybko do wody, bo tam właśnie przychodzą mi do głowy najlepsze pomysły. Tym razem również woda mnie nie zawiodła. Wpadłam na pomysł. Trzeba rozdzielić na chwilę te dwa ptaszyska, żeby Aki mógł porozmawiać z Rendallem. Pobiegłam jak najszybciej do taty. Znalazłam go, jak szedł do naszej jaskini.
- Tato! - zawołałam - Poczekaj, mam ogromną prośbę. Musisz, ale to musisz odciągnąć Adonisa od Aki'ego. Rendall go potrzebuje - wypowiedziałam te słowa jak najszybciej tylko mogłam.
- Spokojnie, dobrze, co mam zrobić? - zapytał.Ucieszyłam się, bo się zgodził! Pomoże mi! wytłumaczyłam mu wszystko i już po chwili Adonis przyleciał do Nyrasa i pożegnał się z Akim. Tata, miał mu dać jakąś robotę, a ja czym prędzej podbiegłam do Aki'ego.
- Aki! Słuchaj, Rendall Cię bardzo potrzebuje. Cierpi, obawia się, że stracił przyjaciela, nie ma się komu wygadać, a Ty tymczasem fruwasz sobie z Adonisem nad watahą. Myślisz, że to jest w porządku?
< Rendall? >
sobota, 26 września 2015
Od Aspena
Szłem spokojnie. Gdy doszłem do wody z przyjemnością się napiłem. Wyprostowałem się rozkładając skrzydła. Właśnie po tym zoriętowałem się, że ktoś mnie obserwuje. Spuściłem wzrok i napotkałem lśniące oczy jakiejś wilczycy.Zapadła cisza, aż w końcu ona ją przerwała:
-Kim jesteś?-spytała radośnie.
-Aspen- odpowiedziałem od niechcenia, bo po co komu moje imię?Ona na to wstała uśmiechnęła się szeroko i powiedziała:
-Ja jestem Aurora. Należysz do naszej watahy?
-Tak- odparłem. Nie zwracając uwagi na jej chichot spojrzałem w niebo wypatrując Amaru.
-Wydają się strasznie ciężkie- powiedziała niespodziewanie, podnosząc moje skrzydło. Wyszarpnąłem je i ze złością warknęłem:
-Mała, a ty nie jesteś zbyt ciekawska.-Cofnęłem się kilka kroków, rozwinęłem skrzydła i ...
-Mogę z tobą polecieć- palnęła nagle. Skrzydła opadły mi na ziemię. Nie mogłem zrozumieć czemu ta wilczyca tak mało pojmuje.
-To mogę?-spytała jeszcze raz zagradzając mi drogę.
-Nie-odpowiedziałem cofając się jeszcze bardziej. Podniosłem skrzydła, rozpędziłem się, po drodze przeskoczyłem nad Aurorą i wzbiłem się w powietrze...
<Aurora>
-Kim jesteś?-spytała radośnie.
-Aspen- odpowiedziałem od niechcenia, bo po co komu moje imię?Ona na to wstała uśmiechnęła się szeroko i powiedziała:
-Ja jestem Aurora. Należysz do naszej watahy?
-Tak- odparłem. Nie zwracając uwagi na jej chichot spojrzałem w niebo wypatrując Amaru.
-Wydają się strasznie ciężkie- powiedziała niespodziewanie, podnosząc moje skrzydło. Wyszarpnąłem je i ze złością warknęłem:
-Mała, a ty nie jesteś zbyt ciekawska.-Cofnęłem się kilka kroków, rozwinęłem skrzydła i ...
-Mogę z tobą polecieć- palnęła nagle. Skrzydła opadły mi na ziemię. Nie mogłem zrozumieć czemu ta wilczyca tak mało pojmuje.
-To mogę?-spytała jeszcze raz zagradzając mi drogę.
-Nie-odpowiedziałem cofając się jeszcze bardziej. Podniosłem skrzydła, rozpędziłem się, po drodze przeskoczyłem nad Aurorą i wzbiłem się w powietrze...
<Aurora>
Od Invity
Obudziłam się wypoczęta. Jednak ten poranek zwykły nie był. Gdy otworzyłam oczy, przede mną spały małe białe kuleczki i jedna czarna. Na mojej głowie spała słodko Ivi, pod moją łapą Mal, a pod drugą Elzi. Natomiast na moich plecach spał Sebo i coś jeszcze. Tylko co? Spojrzałam jeszcze raz przed siebie i spokojnie zaczęłam podnosić głowę. Powoli podeszłam do legowiska młodych i schyliłam łep. Mała wilczka zsunęła mi się po pysku. Na szczęście się nie obudziła. Przeszłam tą trasę jeszcze dwa razy i rozścieliłam jeszcze jeden koc. Wróciłam się. Tym razem wziełam ze sobą jedną małą białą kuleczkę, więc wróciłam się jak szybko mogłam, ale tak żeby nie przebudzić Seby i czegoś jeszcze. Podniosłam szybko czarną kulkę i podeszłam do śpiącej kotki. Włożyłam pandę pod jej łapkę, zanim się obudziła, a potem przyniosłam tam jej braciszka. Wszystko było dobrze. Położyłam się z powrotem. Po jakimś czasie usnęłam. Gdy się obudziłam znów przeżyłam szok. Wszystko było jak w nocy. Znowu powtórzyłam wszystkie ruchy wykonane wcześniej. Tyle szczęścia, że Sebo się obudził. Zdziwiłam się ogromnie, gdy sopd jego skrzydła wyjrzała na mnie biała głowa podobna do głowy Seby.
-Kto to?- spytałam uprzejmie.
-To jest Zelina. Jesteśmy razem od kilku miesięcy i pomyślałem, że gdyby mogła zostać...
Paszcza mu się nie zamykała. W końcu naszą rozmowę przerwało krótkie szczeknięcie i do groty wszedł olbrzymi wilk. Miał potężne rogi, mocno dumną pierś wypiętą jak pawią do przodu i wielkie skrzydła. Był cały w śniegu i przemoknięty do suchej niteczki.
-Czy mógłbym się tu zatrzymać?-spytał potężnym głosem. Dopiero teraz zauważyłam, że na dworze sypie i rozpętała się śnieżyca.
-Oczywiście-odparłam. Rozglądał się uważnie, aż w końcu jego wzrok natknął się na trzy kuleczki zwinięte ciasno i szczelnie.
-Jak się nazywasz?-spytałam.
-A co cię... Aspen- odpowiedział. Miałam wrażenie jakby ironiczny wilk, który wkroczył tu ze śnieżycy zmienił się nagle w miłego basiora...
<Aspen>
-Kto to?- spytałam uprzejmie.
-To jest Zelina. Jesteśmy razem od kilku miesięcy i pomyślałem, że gdyby mogła zostać...
Paszcza mu się nie zamykała. W końcu naszą rozmowę przerwało krótkie szczeknięcie i do groty wszedł olbrzymi wilk. Miał potężne rogi, mocno dumną pierś wypiętą jak pawią do przodu i wielkie skrzydła. Był cały w śniegu i przemoknięty do suchej niteczki.
-Czy mógłbym się tu zatrzymać?-spytał potężnym głosem. Dopiero teraz zauważyłam, że na dworze sypie i rozpętała się śnieżyca.
-Oczywiście-odparłam. Rozglądał się uważnie, aż w końcu jego wzrok natknął się na trzy kuleczki zwinięte ciasno i szczelnie.
-Jak się nazywasz?-spytałam.
-A co cię... Aspen- odpowiedział. Miałam wrażenie jakby ironiczny wilk, który wkroczył tu ze śnieżycy zmienił się nagle w miłego basiora...
<Aspen>
wtorek, 22 września 2015
Od Rendall'a CD Klio
Położyłem uszy po sobie.
- Raczej nie mam jakiś specjalnych wymagań. - powiedziałem idąc za samicą.
Podłoga pojawiała się zaledwie kilka metrów przed nami i znikała niemal natychmiast po tym jak z niej zszedłem. Wydało mi się to naprawdę niesamowite.
- Wybacz moją wścibskość ale jak to robisz? - zapytałem
Samica nagle się zatrzymała i spojrzała na mnie.Spłoszony cofnąłem się o krok prawie ześlizgując się z trawiastej platformy. Neo zaśmiała się i powiedziała:
- To zasługa moich mocy.
Odruchowo swój wzrok skierowałem w rozciągającą się pod nami przepaść. Czułem się trochę nieswojo. Naprawdę wiele bym dał aby stanąć teraz na jakimś kawałku stabilnej ziemi. Westchnąłem lekko i spojrzałem na samicę z lekkim uśmiechem.
- No więc skoro ta kwestia została już wyjaśniona to wróćmy do jaskiń. Skinąłem przytakująco głową i ponownie ruszyłem za samicą. W końcu zatrzymaliśmy się w niewielkim zagłębieniu pośród skał. Miałem ochotę ucałować ziemię ale się powstrzymałem.
- Mamy całkiem sporo jaskiń - powiedziała Neo - musisz po prostu powiedzieć czego mniej więcej szukasz.
Wzruszyłem lekko ramionami uśmiechając się przy tym dość niezręcznie. Samica westchnęła i uśmiechnęła się pobłażliwie.
- To może być trudniejsze niż myślałam. - zażartowała
Zrobiło mi się trochę głupio. Ostatnio mam wrażenie, że nie robię nic innego niż przysparzanie problemów.
- Może po prostu przełóżmy to na kiedy indziej? - zaproponowałem
- Myślałam, że... - zaczęła ale jej przerwałem
- W porządku. Wrócę gdy już będę wiedział czego szukam.
- Jak chcesz. - powiedziała, wyglądała na trochę zmieszaną.
Nastała chwila ciszy. Spojrzałem w stronę wyjścia. Ponownie skierowałem wzrok na Neo.
- Mogła byś mnie stąd wyprowadzić? - zapytałem nieśmiało.
- Jasne - uśmiechnęła się samica.
Za mną utworzyła się droga spleciona z łodyg i korzeni różnych roślin. Prowadziła prosto do wyjścia.
- Dzięki. - powiedziałem powoli się wycofując - Do zobaczenia.
Potruchtałem w stronę wyjścia. Z ulgą wziąłem głęboki wdech. Niemal od razu ruszyłem przed siebie. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że droga, którą podążam prowadzi prosto nad jezioro. Klio mówiła, że idzie popływać, ciekawe czy ją tam zastanę? Stanąłem wpatrując się w taflę wody. Było cicho i spokojnie gdy nagle mniej więcej z samego środka jeziora wynurzyła się biała wadera. Podszedłem do wody i delikatnie dotknąłem jej powierzchni. Poczułem chłód przeszywający moje ciało i natychmiast zabrałem łapę. Klio wydawała się pełna energii i dobrego humoru. Chyba nawet nie zauważyła jak tu przyszedłem. Zdaje się, że pogoda nie miała dla niej żadnego znaczenia.
- Nie sądzisz, że jest trochę za zimno na kąpiele? - zawołałem
<Klio?>
- Raczej nie mam jakiś specjalnych wymagań. - powiedziałem idąc za samicą.
Podłoga pojawiała się zaledwie kilka metrów przed nami i znikała niemal natychmiast po tym jak z niej zszedłem. Wydało mi się to naprawdę niesamowite.
- Wybacz moją wścibskość ale jak to robisz? - zapytałem
Samica nagle się zatrzymała i spojrzała na mnie.Spłoszony cofnąłem się o krok prawie ześlizgując się z trawiastej platformy. Neo zaśmiała się i powiedziała:
- To zasługa moich mocy.
Odruchowo swój wzrok skierowałem w rozciągającą się pod nami przepaść. Czułem się trochę nieswojo. Naprawdę wiele bym dał aby stanąć teraz na jakimś kawałku stabilnej ziemi. Westchnąłem lekko i spojrzałem na samicę z lekkim uśmiechem.
- No więc skoro ta kwestia została już wyjaśniona to wróćmy do jaskiń. Skinąłem przytakująco głową i ponownie ruszyłem za samicą. W końcu zatrzymaliśmy się w niewielkim zagłębieniu pośród skał. Miałem ochotę ucałować ziemię ale się powstrzymałem.
- Mamy całkiem sporo jaskiń - powiedziała Neo - musisz po prostu powiedzieć czego mniej więcej szukasz.
Wzruszyłem lekko ramionami uśmiechając się przy tym dość niezręcznie. Samica westchnęła i uśmiechnęła się pobłażliwie.
- To może być trudniejsze niż myślałam. - zażartowała
Zrobiło mi się trochę głupio. Ostatnio mam wrażenie, że nie robię nic innego niż przysparzanie problemów.
- Może po prostu przełóżmy to na kiedy indziej? - zaproponowałem
- Myślałam, że... - zaczęła ale jej przerwałem
- W porządku. Wrócę gdy już będę wiedział czego szukam.
- Jak chcesz. - powiedziała, wyglądała na trochę zmieszaną.
Nastała chwila ciszy. Spojrzałem w stronę wyjścia. Ponownie skierowałem wzrok na Neo.
- Mogła byś mnie stąd wyprowadzić? - zapytałem nieśmiało.
- Jasne - uśmiechnęła się samica.
Za mną utworzyła się droga spleciona z łodyg i korzeni różnych roślin. Prowadziła prosto do wyjścia.
- Dzięki. - powiedziałem powoli się wycofując - Do zobaczenia.
Potruchtałem w stronę wyjścia. Z ulgą wziąłem głęboki wdech. Niemal od razu ruszyłem przed siebie. Dopiero po chwili uświadomiłem sobie, że droga, którą podążam prowadzi prosto nad jezioro. Klio mówiła, że idzie popływać, ciekawe czy ją tam zastanę? Stanąłem wpatrując się w taflę wody. Było cicho i spokojnie gdy nagle mniej więcej z samego środka jeziora wynurzyła się biała wadera. Podszedłem do wody i delikatnie dotknąłem jej powierzchni. Poczułem chłód przeszywający moje ciało i natychmiast zabrałem łapę. Klio wydawała się pełna energii i dobrego humoru. Chyba nawet nie zauważyła jak tu przyszedłem. Zdaje się, że pogoda nie miała dla niej żadnego znaczenia.
- Nie sądzisz, że jest trochę za zimno na kąpiele? - zawołałem
<Klio?>
niedziela, 20 września 2015
Od Klio CD Rendall'a
Tajemniczy wilk przyszedł do nas. Szybko myśl, która przemknęła mi po głowie mówiła "Może Ty mu pomożesz? Przecież wszystko wiesz na temat watahy..." Ale NIE, będę się zachowywać normalnie. Gdy wilk oświadczył, że już pójdzie, było to jednak niemożliwe...
- Ależ nie! Ja jestem wolna! I tak nikt tutaj nie liczy się z moim zdaniem, więc... W czym mogę pomóc? - zapytałam. Wilk patrzył to na mnie, to na Nyrasa, czekając tak jakby na pozwolenie.
-No, oczywiście, jeśli nie byłby to problem, faktycznie może Klio zaprowadzi Cię do Neo? Bo o to właśnie chodzi tak? Bo wiesz, ja jestem tu potrzebny... - powiedział tata omal nie upuszczając wielkiego pnia, którego trzymał na karku.
- Tak! To znaczy jak dla mnie nie ma problemu... - oświadczył R E N D A L L. Tak, poznałam jego imię! Wydawał mi się dość nieśmiały, więc sama rozpoczęłam rozmowę...
- Szukasz jaskini dla siebie, tak? Neo na pewno znajdzie coś dla Ciebie. Jest w tym świetna! A jakbyś potrzebował pomocy w "remoncie" to możesz na nas.... na MNIE liczyć - odparłam.
- Yhm, szukam jaskini dla siebie. Nie mam dużych wymagań, ale dziwnie czuję się w tamtej jaskini. Myślę, że na razie nie planuję remontów, ale w razie co, to dam znać - odpowiedział Rendall tak jakby mnie zbywając.
- Okej, jak chcesz. O, to tutaj. Leśna jaskinia, tutaj właśnie mieszka Neo - oboje patrzyliśmy się na ogromną obrośniętą pnączami jaskinię.
- Jest piękna, naprawdę - powiedział basior wpatrując się w jaskinię. Weszliśmy do środka, ale nikogo tam nie było. Rendall rozglądał się, lecz nie mógł za bardzo spacerować po jaskini, gdyż wszyscy chyba wiemy, jak ona wewnątrz wygląda, a podłoga pojawia się tylko w obecności Neo, lub innego wilka, o tych samych żywiołach, ale jak dotąd takiego nie znam. Ja, wybiegłam szybko z jaskini i zaczęłam się rozglądać. Niestety, nigdzie jej nie widziałam...
- Zaczekajmy tutaj, Neo na pewno za chwilę wróci. Pewnie poszła po jakieś zioła do lasu, a tam jej nie znajdziemy, wierz mi. Słyszałam, że Twój towarzysz jest przyjacielem Adonisa? - pytanie retoryczne...
- Taaak... - odparł wilk. Westchnęłam
- Wiem, co czujesz, naprawdę. Mój towarzysz, ma dziewczynę. To prawie to samo. Często ma głowę w chmurach, myśli tylko o niej i spędza z nią dużo czasu, ale spojrzałam na to z innej strony. Po pierwsze nie nudzi mu się, gdy jestem zajęta, nie ma tylko mnie - nie czuje się nieswojo, a na mnie nie spoczywa ten obowiązek "On ma tylko mnie, przecież nie mogę teraz iść, muszę pospędzać z nim trochę czasu...". Ale spokojnie, niedługo zatęskni za swoim ukochanym przyjacielem - zakończyłam opowieść. Rendall wpatrywał się w ziemię i odparł tylko krótkie:
- Dzięki - i wtedy przyszła Neo.
- O, Klio! Cześć, Ty, to pewnie Rendall, co? Nyras mi o Tobie opowiadał. Przyszedłeś za pewnie w sprawie jaskini. Długo czekaliście? - zapytała Neo. Weszła do jaskini, a ona "otworzyła się" przed nami. Tak, piękna, kwiecista jaskinia Neo zapierała dech w piersi.
- Nie, niedługo. szybko zleciało, to wy tam zajmijcie się swoimi sprawami, a pójdę popływać - mówiłam i zaraz potem pobiegłam do jeziora w pobliżu.
- Cała Klio! Dobrze zatem, opisz swoją wymarzoną jaskinię, a ja znajdę coś dla Ciebie...
< Rendall?>
- Ależ nie! Ja jestem wolna! I tak nikt tutaj nie liczy się z moim zdaniem, więc... W czym mogę pomóc? - zapytałam. Wilk patrzył to na mnie, to na Nyrasa, czekając tak jakby na pozwolenie.
-No, oczywiście, jeśli nie byłby to problem, faktycznie może Klio zaprowadzi Cię do Neo? Bo o to właśnie chodzi tak? Bo wiesz, ja jestem tu potrzebny... - powiedział tata omal nie upuszczając wielkiego pnia, którego trzymał na karku.
- Tak! To znaczy jak dla mnie nie ma problemu... - oświadczył R E N D A L L. Tak, poznałam jego imię! Wydawał mi się dość nieśmiały, więc sama rozpoczęłam rozmowę...
- Szukasz jaskini dla siebie, tak? Neo na pewno znajdzie coś dla Ciebie. Jest w tym świetna! A jakbyś potrzebował pomocy w "remoncie" to możesz na nas.... na MNIE liczyć - odparłam.
- Yhm, szukam jaskini dla siebie. Nie mam dużych wymagań, ale dziwnie czuję się w tamtej jaskini. Myślę, że na razie nie planuję remontów, ale w razie co, to dam znać - odpowiedział Rendall tak jakby mnie zbywając.
- Okej, jak chcesz. O, to tutaj. Leśna jaskinia, tutaj właśnie mieszka Neo - oboje patrzyliśmy się na ogromną obrośniętą pnączami jaskinię.
- Jest piękna, naprawdę - powiedział basior wpatrując się w jaskinię. Weszliśmy do środka, ale nikogo tam nie było. Rendall rozglądał się, lecz nie mógł za bardzo spacerować po jaskini, gdyż wszyscy chyba wiemy, jak ona wewnątrz wygląda, a podłoga pojawia się tylko w obecności Neo, lub innego wilka, o tych samych żywiołach, ale jak dotąd takiego nie znam. Ja, wybiegłam szybko z jaskini i zaczęłam się rozglądać. Niestety, nigdzie jej nie widziałam...
- Zaczekajmy tutaj, Neo na pewno za chwilę wróci. Pewnie poszła po jakieś zioła do lasu, a tam jej nie znajdziemy, wierz mi. Słyszałam, że Twój towarzysz jest przyjacielem Adonisa? - pytanie retoryczne...
- Taaak... - odparł wilk. Westchnęłam
- Wiem, co czujesz, naprawdę. Mój towarzysz, ma dziewczynę. To prawie to samo. Często ma głowę w chmurach, myśli tylko o niej i spędza z nią dużo czasu, ale spojrzałam na to z innej strony. Po pierwsze nie nudzi mu się, gdy jestem zajęta, nie ma tylko mnie - nie czuje się nieswojo, a na mnie nie spoczywa ten obowiązek "On ma tylko mnie, przecież nie mogę teraz iść, muszę pospędzać z nim trochę czasu...". Ale spokojnie, niedługo zatęskni za swoim ukochanym przyjacielem - zakończyłam opowieść. Rendall wpatrywał się w ziemię i odparł tylko krótkie:
- Dzięki - i wtedy przyszła Neo.
- O, Klio! Cześć, Ty, to pewnie Rendall, co? Nyras mi o Tobie opowiadał. Przyszedłeś za pewnie w sprawie jaskini. Długo czekaliście? - zapytała Neo. Weszła do jaskini, a ona "otworzyła się" przed nami. Tak, piękna, kwiecista jaskinia Neo zapierała dech w piersi.
- Nie, niedługo. szybko zleciało, to wy tam zajmijcie się swoimi sprawami, a pójdę popływać - mówiłam i zaraz potem pobiegłam do jeziora w pobliżu.
- Cała Klio! Dobrze zatem, opisz swoją wymarzoną jaskinię, a ja znajdę coś dla Ciebie...
< Rendall?>
Od Aurory
Zaczęłam truchtać kierując swoje kroki w stronę jeziora. Miałam ochotę
na odświeżającą kąpiel. Strasznie tego potrzebowałam. Z radością
wskoczyłam do wody. Zaczęłam się bawić wodą tworząc kule. Unosiłam je do
góry po czym zderzałam ze sobą rozpryskując w ten sposób wodę we
wszystkie strony. Trwało to prawie godzinę aż w końcu zmęczona wyszłam
na brzeg. Otrzepałam się z wody, która pozostała na moim futrze i
położyłam się na ziemi. Mimo iż była jesień i lubiło często padać
wyglądało na to, że dzisiejszy dzień będzie raczej słoneczny.
Postanowiłam skorzystać z tego i wygrzać się w tych ostatnich
promieniach słońca. Trwało to zaledwie kilka minut gdy coś przysłoniło
mi słońce. Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą nie coś a kogoś.
Przede mną stał brązowy basior ze skrzydłami i... rogami? Nieco
zdziwiona przekręciłam głowę. Wpatrywaliśmy się w siebie chwilę gdy w
końcu ja się odezwałam przerywając ciszę.
- Kim jesteś? - zapytałam
Samiec jakoś dziwnie na mnie spojrzał.
- Aspen - odpowiedział jakby od niechcenia.
Uśmiechnęłam się szeroko i wstałam.
- Ja jestem Aurora - powiedziałam delikatnie machając ogonem. - Należysz do naszej watahy?
- Tak - odparł
Zdaje się, że basior był raczej oszczędny w słowach. Przyjrzałam mu się uważniej. Był trochę wyższy ode mnie a przez swoje rogi zdawał się być jeszcze wyższy. Gdybym zobaczyła go gdzieś w lesie mogła bym go pomylić z jeleniem. Zachichotałam pod nosem na tę myśl. Samiec znów jakoś tak dziwnie na mnie spojrzał. Uśmiechnęłam się szeroko i podchodząc do basiora uniosłam lekko jedno z jego skrzydeł.
- Wydają się strasznie ciężkie. - powiedziałam lekko zamyślona.
<Aspen?>
- Kim jesteś? - zapytałam
Samiec jakoś dziwnie na mnie spojrzał.
- Aspen - odpowiedział jakby od niechcenia.
Uśmiechnęłam się szeroko i wstałam.
- Ja jestem Aurora - powiedziałam delikatnie machając ogonem. - Należysz do naszej watahy?
- Tak - odparł
Zdaje się, że basior był raczej oszczędny w słowach. Przyjrzałam mu się uważniej. Był trochę wyższy ode mnie a przez swoje rogi zdawał się być jeszcze wyższy. Gdybym zobaczyła go gdzieś w lesie mogła bym go pomylić z jeleniem. Zachichotałam pod nosem na tę myśl. Samiec znów jakoś tak dziwnie na mnie spojrzał. Uśmiechnęłam się szeroko i podchodząc do basiora uniosłam lekko jedno z jego skrzydeł.
- Wydają się strasznie ciężkie. - powiedziałam lekko zamyślona.
<Aspen?>
Od Rendall'a
Spojrzałem na Akiego, który już dawno spał. Musiałem na chwilę wyjść i
się przewietrzyć. Wziąłem głęboki wdech wpuszczając do płuc chłodne,
nocne powietrze. Spojrzałem na niebo. Księżyc skrył się za kłębami
białych obłoków wędrujących po niebie. Za sobą usłyszałem trzepot
skrzydeł. Nie zareagowałem. Dalej wpatrywałem się w niebo. Zauważyłem,
że z mojego pyska wydobywa się ledwo widoczny obłoczek pary. Naprawdę
dziś zimno. Wbiłem pazury w ziemię aby utrzymać swoje emocje.
- Nie sądzisz, że to nie w porządku? - zapytałem nawet się nie odwracając.
Czułem jak mój głos drżał. Mimo to nie chciałem dać nic po sobie poznać. Sokół nie mógł wiedzieć co teraz przeżywam. Nigdy nie rozmawialiśmy o tym co było zanim się spotkaliśmy.
- Ledwo co się narodziły i już nie mają ojca. - powiedział Aki a w jego głosie dało się słyszeć smutek.
Nie mogłem w pełni pojąć tego co czują te maluchy ale po części to rozumiałem. Też straciłem ojca jednak stało się to znacznie później.
- Rano pójdę do Invity - powiedziałem spoglądając na ptaka.
Nie wiem na co czekałem. Starałem się znaleźć w jego oczach odpowiedź. Czy to co chcę zrobić jest słuszne? Czy to aby nie za wcześnie?
Aki skinął głową i odleciał. Westchnąłem zrezygnowany i wróciłem do jaskini. Zwinąłem się w kłębek i poszedłem spać.
~~~~~~Rano~~~~~~
Wstałem i przeciągnąłem się. Powoli otworzyłem wciąż zaspane oczy i wyjrzałem na zewnątrz. Słońce również dopiero zaczęło wstawać. Dobrze, dziś zapowiada się długi dzień. Zacząłem biec chcąc szybko sprawdzić wszystkie graniczne tereny watahy. Przy okazji mogłem zażyć trochę ruchu. Zatrzymałem się na chwilę gdy przebiegałem obok lodowej równiny. Swój wzrok skierowałem w stronę znajdującej się tam jaskini. Zamyśliłem się na chwilę po czym pobiegłem dalej. Gdy skończyłem obiegać tereny słońce górowało już ponad lasem. Zapolowałem na zające. Złapałem dwa. Jednego zjadłem sam, drugiego zaś zabrałem ze sobą. Idąc lodową równiną ponownie zadrżałem z zimna, naprawdę nie rozumiem jak można tu mieszkać. Wszedłem do jaskini.
- Hej - powiedziałem do wadery
Samica uśmiechnęła się lekko i odpowiedziała:
- Witaj Rendall.
Obok niej leżały trzy małe futrzane kulki. Położyłem uszy po sobie i zniżyłem nieco głowę.
- Bardzo... bardzo mi przykro z powodu tego co się stało. - powiedziałem niepewnie.
Wadera nic nie odpowiedziała. Odwróciła jednak wzrok spoglądając na swoje szczenięta. Zdaje mi się, że nie powinienem poruszać tego tematu teraz. To chyba faktycznie za wcześnie. Przestąpiłem z łapy na łapę. Zdecydowanie nie radzę sobie w kontaktach z innymi. Nawet jeśli chcę być miły średnio mi to wychodzi. Nastąpiła chwila ciszy aż przypomniałem sobie o zającu, którego upolowałem. Podsunąłem waderze zdobyć i powiedziałem:
- Pomyślałem, że może ci się przydać.
<Invita?>
- Nie sądzisz, że to nie w porządku? - zapytałem nawet się nie odwracając.
Czułem jak mój głos drżał. Mimo to nie chciałem dać nic po sobie poznać. Sokół nie mógł wiedzieć co teraz przeżywam. Nigdy nie rozmawialiśmy o tym co było zanim się spotkaliśmy.
- Ledwo co się narodziły i już nie mają ojca. - powiedział Aki a w jego głosie dało się słyszeć smutek.
Nie mogłem w pełni pojąć tego co czują te maluchy ale po części to rozumiałem. Też straciłem ojca jednak stało się to znacznie później.
- Rano pójdę do Invity - powiedziałem spoglądając na ptaka.
Nie wiem na co czekałem. Starałem się znaleźć w jego oczach odpowiedź. Czy to co chcę zrobić jest słuszne? Czy to aby nie za wcześnie?
Aki skinął głową i odleciał. Westchnąłem zrezygnowany i wróciłem do jaskini. Zwinąłem się w kłębek i poszedłem spać.
~~~~~~Rano~~~~~~
Wstałem i przeciągnąłem się. Powoli otworzyłem wciąż zaspane oczy i wyjrzałem na zewnątrz. Słońce również dopiero zaczęło wstawać. Dobrze, dziś zapowiada się długi dzień. Zacząłem biec chcąc szybko sprawdzić wszystkie graniczne tereny watahy. Przy okazji mogłem zażyć trochę ruchu. Zatrzymałem się na chwilę gdy przebiegałem obok lodowej równiny. Swój wzrok skierowałem w stronę znajdującej się tam jaskini. Zamyśliłem się na chwilę po czym pobiegłem dalej. Gdy skończyłem obiegać tereny słońce górowało już ponad lasem. Zapolowałem na zające. Złapałem dwa. Jednego zjadłem sam, drugiego zaś zabrałem ze sobą. Idąc lodową równiną ponownie zadrżałem z zimna, naprawdę nie rozumiem jak można tu mieszkać. Wszedłem do jaskini.
- Hej - powiedziałem do wadery
Samica uśmiechnęła się lekko i odpowiedziała:
- Witaj Rendall.
Obok niej leżały trzy małe futrzane kulki. Położyłem uszy po sobie i zniżyłem nieco głowę.
- Bardzo... bardzo mi przykro z powodu tego co się stało. - powiedziałem niepewnie.
Wadera nic nie odpowiedziała. Odwróciła jednak wzrok spoglądając na swoje szczenięta. Zdaje mi się, że nie powinienem poruszać tego tematu teraz. To chyba faktycznie za wcześnie. Przestąpiłem z łapy na łapę. Zdecydowanie nie radzę sobie w kontaktach z innymi. Nawet jeśli chcę być miły średnio mi to wychodzi. Nastąpiła chwila ciszy aż przypomniałem sobie o zającu, którego upolowałem. Podsunąłem waderze zdobyć i powiedziałem:
- Pomyślałem, że może ci się przydać.
<Invita?>
Od Invity
Gdy dowiedziałam się co stało się z Mako coś szarpnęło mnie za serce. Jednak nie było czasu na zamartwianie się jego śmiercią, teraz szczenięta, potem rozpacz. Jedno z szczeniaków zawyło słodkim głosikiem. Wiedziałam już jak nazwać każde dziecko. Moje małe słodziaki powoli zaczynały wstawać. Szczekały cichutko, ale dopiero dziś gdy przyjżałam się im w spokoju zobaczyłam dziwną rzecz. Te małe skrzydełka. W mojej rodzienie nikt nie miał skrzydeł, chyba. Mako, może jego rodziana miała skrzydła, a on był takim wyjątkiem. Niewiem, widać tylko że szczenięta są wyjątkowe. Teraz łaziły po sobie. Jedna waderka wstała o własnych siłach i zaczęła powoli dreptać. Było to równie dziwne jak skrzydła. Łatwo było ocenić, które będzie miało najgorzej w rodzinie. Wedziałam już że moja Elzi była tu najsilniejsza, najsłabszy był Mal, jedyny basior w rodzeństwie. Szczenięta były bardzo ruchliwe i trudno było je pozbierać, żeby nie wychodziły i nie skrzywdziły się. Pod wieczór miałam dość dziewczynek, bo Mal leżał i się mi przypatrywał cały czas, ogółem był grzeczny i posłuszny. Kiedy padłam ledwo żywa trzeba było zaśpiewać kołysankę z czym miałam problem, bo żadnej nie znam. Zastanowiłam się i znalazłam taką, którą myślę wszyscy znają:
https://www.youtube.com/watch?v=aKR6LOx6CIQ&autoplej=0&kolorek=123456&w=320&h=240&typek=0
Szczenięta po kołysance usnęły jak ja. Po chwili poczółam przy sobie małą kuleczkę. Spojrzałam zmęczona i zobaczyłam małe, błyszczące niebieskie oczęta. MAL.
https://www.youtube.com/watch?v=aKR6LOx6CIQ&autoplej=0&kolorek=123456&w=320&h=240&typek=0
Szczenięta po kołysance usnęły jak ja. Po chwili poczółam przy sobie małą kuleczkę. Spojrzałam zmęczona i zobaczyłam małe, błyszczące niebieskie oczęta. MAL.
piątek, 18 września 2015
:( :( :(
Miałem zostać ojcem. Biegałem wokół Invity, tam i z powrotem. Odnosiłem wrażenie jakby miała mnie dość. Tego wieczora musiałem wyjść, żeby dokładnie obmyślić kwestię niespodzianki dla Invity i szczeniaczków. Odszedłem już daleko, kiedy z krzaków wyskoczył jakiś wilka i sycząc przez zaciśnięte zęby rzucił się na mnie:
-Pamiętasz mnie?! PAMIĘTASZ ZŁODZIEJU!!!!!!!
Nie miałem jak się wybronić. Zranił mnie śmiertelnie jednym ruchem. Leżałem tam długi czas cierpiąc katusze, aż w końcu wyzionąłem ducha i trafiłem do lepszego świata...
TESTAMENT: Moje kotki pozostawiam Invicie
Bardzo mi przykro, ale nie możemy tego kontrolować... :(
Możemy tylko życzyć Mako szczęścia na kolejnej drodze życia...
<< Myslę, że w związku z tą sytuacją, jesteśmy zmuszeni odwołać jutrzejsze przyjęcie, ale Invita dostaje od Pary Alfa ( Nyras ) kocyk i ciasteczka dla szczeniąt. >>
POZDRAWIAM - Nyras
wtorek, 15 września 2015
Od Invity
Szczenięta niedługo przyjdą na świat i zaczęła się bieganina. Oczywiście nie moja. Mogłam tylko spuścić uszy i patrzeć się jak Mako biega w tę i we wtę. A to mi wody przyniesie, a to jeszcze co innego. Mam go dość. Nie słucha mnie wogóle. Jednej nocy wyszedł. Miałam ciszę i spokój.Usnęłam słodko, ale coś mnie obódziło w nocy. Ciche szczekanie. Otworzyłam leniwie oczy, a tam przedemną leżały trzy słodziaśne szczeniaczki. Mruknęłam i zgarnęłam je łapą na kawałek koca na którym leżałam. Przykryłam je szczelnie. Och Mako się zdziwi jak to zobaczy. Padnie. Pomyślałam i natychmiast usnęłam. Rano Mako jeszcze nie wrócił. Czekałam na niego do wieczora i zaczęłam się martwić. Niestety nie mogłam wyjść go poszukać. Szczenięta. Westchnęłam i wróciłam do jaskini. Co go zatrzymało?
Nieubłaganie zbliżał się dzień imprezy.Jeszcze tylko trzy dni. A Mako jak zniknął tak go nie ma. Szczeniaków nie ma kto przypilnować, więc nie mogę pójść i go poszukać.Martwię się a jeśli coś mu się stało!
Nieubłaganie zbliżał się dzień imprezy.Jeszcze tylko trzy dni. A Mako jak zniknął tak go nie ma. Szczeniaków nie ma kto przypilnować, więc nie mogę pójść i go poszukać.Martwię się a jeśli coś mu się stało!
niedziela, 13 września 2015
"Mój Dzień"
Tak, to jest ten dzień. Czekałam na niego cały rok i teraz jest. Są moje urodziny! Ciekawe, co przygotują rodzice. Może urządzą mega przyjęcie urodzinowe i przyjdzie sąsiednia wataha... Ten dzień będzie wyjątkowy. Czuję to.
Niedługo później spotkałam tatę.
- Tato, cześć, co tam robisz? - zapytałam, byłam ciekawa i prawie pewna, że coś kombinuje.
- Właśnie skończyłem polowanie, a ty powinnaś być już na śniadaniu - powiedział. Szczerze mówiąc mina mi trochę zrzedła. Spodziewałam się, że będzie szukał wymówki, ale swoim tonem głosu, zbił mnie z tropu.
- Miałam iść do Nasira. Umówiłam się z nim dzisiaj rano - odparłam z nadzieją.
- No, jak chcesz, ale nie myśl, że będziemy na Ciebie czekać ze śniadaniem - odpowiedział krótko.
- Spokojnie, za chwile przyjdę - powiedziałam i poszłam. Przez drogę, myślałam długo nad tym co mi przygotowali. Doszłam do wniosku, że pewnie wszystkiego dowiem się podczas śniadania, więc pobiegłam szybko do Nasira.
- Klio, co się stało, pali się? - zapytał tylko gdy mnie zobaczył.
- Nie, ale musimy iść do mnie, bo spóźnię się na śniadanie - odpowiedziałam i pobiegłam. Nasir pobiegł za mną. Po pewnym czasie dobiegliśmy zadyszeni do naszej jaskini.
- O, Klio, dobrze, że przyszłaś. Zjesz królika? - zapytała mama swoim potulnym głosem, co było normalne, nawet bez urodzin.
- Tak! Jestem głodna jak wilk! - powiedziałam, a gdy zastanowiłam się nad tym co powiedziałam wybuchłam śmiechem. Mama dała też śniadanie Nasirowi, gdyż zawsze miała dla niego coś w zapasie. Zaraz po śniadaniu miałam iść z Mood'em na lekcje.
- Idźcie już, a Ty, Klio, prosto do szkoły! Żadnych wagarów i chodzenia dłuższą drogą, dobra..? - tata jakby czytał w moich myślach! Postanowiłam sobie właśnie, że urwę się z lekcji i pójdę nad wodospad, tam gdzie mieszka Ksenia ( dziewczyna Nasira ).
- Tak, tato... - odparłam ze smutkiem. Poszłam z tym zrzędą na lekcje. On, jak to Mood, wszystko sobie powtarzał i nie spuszczał mnie z oka. To nie wyglądało, jak moje urodziny. Nikt nie był dla mnie wyjątkowo miły, wręcz przeciwnie. Na śniadaniu również nie było nic nadzwyczajnego. Pomału zaczęłam się zastanawiać, czy oni PAMIĘTAJĄ... Zaraz po lekcjach nie poszłam do domu. Wtedy pobiegłam nad wodospad. Chciałam wyżalić się Kseni i Nasirowi, może i oni również nie pamiętali, ale dzień się już kończył, a ja chciałabym usłyszeć choć jedne życzenia. Jednak gdy dotarłam nad wodospad, nikogo tam nie było. Posiedziałam tam chwilę i popatrzyłam w gwiazdy. "To miał być mój dzień" - pomyślałam, po czym poszłam powoli do jaskini. Ani razu nie usłyszałam życzeń, nie dostałam ani jednego prezentu, to nie były udane urodziny.
Weszłam po cichu do jaskini. Wszyscy już spali. Podeszłam do mojego zakątka, gdzie zobaczyłam górę prezentów! Chciałam zacząć je rozpakowywać, gdy usłyszałam "Wszystkiego Najlepszego!" od całej rodzinki : mamy, taty, Mood'a, Nasira nawet Ksenia tam była!
- Nie zapomnielibyśmy mała - powiedział Nasir.
- Ha, byłaś przekonana, że zapomnieliśmy, prawda? Wiedziałem, że to świetny pomysł! - tata był wyraźnie zadowolony.
- Jutro, będziemy świętować, a prezenty są Twoje - powiedziała mama. Wszyscy złożyli mi życzenia i poszliśmy spać. Tego to się nie spodziewałam! To był Mój Dzień, zdecydowanie!
P.S. Temat opowiadania nie wziął się znikąd. Dzisiaj (13.09. ) mam 1* urodziny!! Ja w sensie założycielka bloga itd.... nie mogłam się powstrzymać żeby o tym nie wspomnieć!
Przesyłam pozdrowienia dla wszystkich wilków i ich towarzyszy!!
Niedługo później spotkałam tatę.
- Tato, cześć, co tam robisz? - zapytałam, byłam ciekawa i prawie pewna, że coś kombinuje.
- Właśnie skończyłem polowanie, a ty powinnaś być już na śniadaniu - powiedział. Szczerze mówiąc mina mi trochę zrzedła. Spodziewałam się, że będzie szukał wymówki, ale swoim tonem głosu, zbił mnie z tropu.
- Miałam iść do Nasira. Umówiłam się z nim dzisiaj rano - odparłam z nadzieją.
- No, jak chcesz, ale nie myśl, że będziemy na Ciebie czekać ze śniadaniem - odpowiedział krótko.
- Spokojnie, za chwile przyjdę - powiedziałam i poszłam. Przez drogę, myślałam długo nad tym co mi przygotowali. Doszłam do wniosku, że pewnie wszystkiego dowiem się podczas śniadania, więc pobiegłam szybko do Nasira.
- Klio, co się stało, pali się? - zapytał tylko gdy mnie zobaczył.
- Nie, ale musimy iść do mnie, bo spóźnię się na śniadanie - odpowiedziałam i pobiegłam. Nasir pobiegł za mną. Po pewnym czasie dobiegliśmy zadyszeni do naszej jaskini.
- O, Klio, dobrze, że przyszłaś. Zjesz królika? - zapytała mama swoim potulnym głosem, co było normalne, nawet bez urodzin.
- Tak! Jestem głodna jak wilk! - powiedziałam, a gdy zastanowiłam się nad tym co powiedziałam wybuchłam śmiechem. Mama dała też śniadanie Nasirowi, gdyż zawsze miała dla niego coś w zapasie. Zaraz po śniadaniu miałam iść z Mood'em na lekcje.
- Idźcie już, a Ty, Klio, prosto do szkoły! Żadnych wagarów i chodzenia dłuższą drogą, dobra..? - tata jakby czytał w moich myślach! Postanowiłam sobie właśnie, że urwę się z lekcji i pójdę nad wodospad, tam gdzie mieszka Ksenia ( dziewczyna Nasira ).
- Tak, tato... - odparłam ze smutkiem. Poszłam z tym zrzędą na lekcje. On, jak to Mood, wszystko sobie powtarzał i nie spuszczał mnie z oka. To nie wyglądało, jak moje urodziny. Nikt nie był dla mnie wyjątkowo miły, wręcz przeciwnie. Na śniadaniu również nie było nic nadzwyczajnego. Pomału zaczęłam się zastanawiać, czy oni PAMIĘTAJĄ... Zaraz po lekcjach nie poszłam do domu. Wtedy pobiegłam nad wodospad. Chciałam wyżalić się Kseni i Nasirowi, może i oni również nie pamiętali, ale dzień się już kończył, a ja chciałabym usłyszeć choć jedne życzenia. Jednak gdy dotarłam nad wodospad, nikogo tam nie było. Posiedziałam tam chwilę i popatrzyłam w gwiazdy. "To miał być mój dzień" - pomyślałam, po czym poszłam powoli do jaskini. Ani razu nie usłyszałam życzeń, nie dostałam ani jednego prezentu, to nie były udane urodziny.
Weszłam po cichu do jaskini. Wszyscy już spali. Podeszłam do mojego zakątka, gdzie zobaczyłam górę prezentów! Chciałam zacząć je rozpakowywać, gdy usłyszałam "Wszystkiego Najlepszego!" od całej rodzinki : mamy, taty, Mood'a, Nasira nawet Ksenia tam była!
- Nie zapomnielibyśmy mała - powiedział Nasir.
- Ha, byłaś przekonana, że zapomnieliśmy, prawda? Wiedziałem, że to świetny pomysł! - tata był wyraźnie zadowolony.
- Jutro, będziemy świętować, a prezenty są Twoje - powiedziała mama. Wszyscy złożyli mi życzenia i poszliśmy spać. Tego to się nie spodziewałam! To był Mój Dzień, zdecydowanie!
P.S. Temat opowiadania nie wziął się znikąd. Dzisiaj (13.09. ) mam 1* urodziny!! Ja w sensie założycielka bloga itd.... nie mogłam się powstrzymać żeby o tym nie wspomnieć!
Przesyłam pozdrowienia dla wszystkich wilków i ich towarzyszy!!
Od Rendall'a CD Nyrasa
Zacząłem odchodzić zostawiając alfę za sobą. Może Nyras ma rację i za
bardzo się przejmuję? Bez większego entuzjazmu skierowałem swoje kroki w
stronę jaskini. Stanąłem przed wejściem biorąc głęboki wdech. Ostrożnie
zajrzałem do środka. Było pusto. Powoli wszedłem do środka uważnie się
rozglądając. W pobliżu wejść było dość jasno, jak na wieczór oczywiście,
jednak głębiej panował półmrok. Gdy się rozglądałem naszła mnie pewna
myśl a mianowicie, gdzie będzie spał Aki? Szybko wyszedłem z jaskini i
odłamałem gałąź najbliższego drzewa. Wbiłem ją w ziemię niedaleko
wyjścia z jaskini. Przypominała teraz żerdź dla ptaków. Wydawała mi się
wystarczająco mocna aby Aki mógł na niej siąść. Okej, to chyba tyle.
Usiadłem gdzieś pod ścianą wpatrując się w wejście. Siedziałem tak kilka
minut nim się położyłem. W końcu oczy same zaczęły mi się kleić.
Zbudziłem się słysząc trzepot skrzydeł. Z trudem uniosłem powieki, które
za wszelką cenę wolały pozostać zamknięte. Przy wejściu dostrzegłem
rozświetloną księżycowym światłem sylwetkę Akiego. Przeciągnąłem
pazurami po ziemi i odwróciłem głowę. Chyba najbardziej zabolało mnie
to, że Nyras potrafił tak perfekcyjnie stwierdzić co mi jest. Podwinąłem
ogon. Nie powinienem teraz o tym myśleć. Muszę się wyspać.
Obudziłem się. Na zewnątrz było już jasno. Teraz nawet jaskinia zdawała się być niezwykle jasna. Spojrzałem w stronę wyjścia z jaskini. Akiego już nie było. Podniosłem się z ziemi i przeciągnąłem rozprostowując kości. Już dawno nie spałem tak długo. Zwykle o tej porze wracałem już z porannych biegów. Wyszedłem na zewnątrz biorąc duży haust świeżego powietrza. Poszarzałe niebo było jedną z oznak jesieni, drugą były powoli żółkniejące liście drzew. Na jednym z drzew zauważyłem poruszające się liście. Zbliżyłem się nie spuszczając z oczu trzęsącej się korony drzewa. Na jednej z gałęzi zauważyłem połykającego mysz Akiego.
- Już po śniadaniu. - stwierdziłem starając się przywołać uśmiech
Sokół odwrócił się zdziwiony w moją stronę.
- Późno dziś wstałeś. - stwierdził
- Wiem - powiedziałem odwracając wzrok
Nastała chwila ciszy, Aki naprawdę wydawał się być kimś zupełnie innym. Właściwie... skoro on znalazł przyjaciela to może i ja powinienem? Jak by dłużej o tym pomyśleć to nie taki głupi pomysł. Potrząsnąłem głową wyrzucając na chwilę te myśl. Najpierw powinienem stawić się u Nyrasa, nie mam pojęcia gdzie szukać jego siostry.
- Zobaczymy się później - powiedziałem do ptaka i zacząłem odchodzić.
- Do zobaczenia - powiedział trochę zaskoczony.
Ruszyłem truchtem prosto w stronę jaskini alf. Na szczęście nie była ona wcale tak daleko. Zatrzymałem się jednak w półkroku coś sobie uświadamiając. Wczoraj Nyras wspominał coś o przyjęciu. Nigdy nie byłem na żadnym. Chyba o to też powinienem go podpytać.
- Nyras! - zawołałem stając przed jaskinią
- Wejdź! - odpowiedział mi niewyraźny głos z wewnątrz.
niepewnie wszedłem do środka. Nikogo nie widziałem jednak gdzieś bardziej z wewnątrz słyszałem odgłosy krzątaniny. Ciekawe co się tam dzieje?
- Ah, wybacz za to zamieszanie - zaśmiał się Nyras podchodząc do mnie. - Robimy małe przemeblowanie.
Spojrzałem na niego trochę zaskoczony. To ma związek z tym przyjęciem? A może po prostu znudził im się dotychczasowy układ?
- Może jakoś pomogę? - zapytałem
Basior nie zdążył nic odpowiedzieć gdy tuż za mną rozległo się wołanie:
- Tato!
Obejrzałem się. Do jaskini wbiegła młoda wadera. Biała samica zatrzymała się obok nas. Spojrzałem zaskoczony na Klio po czym skierowałem swój wzrok na Nyrasa. Nastała chwila ciszy. Nie trwała ona jednak długo ponieważ postanowiłem ją przerwać.
- Zdaje się, że mnie tu jest za dużo. - powiedziałem powoli się wycofując, uśmiechnąłem się lekko i dodałem - wrócę później żeby nie przeszkadzać.
<Nyras lub Klio?>
Obudziłem się. Na zewnątrz było już jasno. Teraz nawet jaskinia zdawała się być niezwykle jasna. Spojrzałem w stronę wyjścia z jaskini. Akiego już nie było. Podniosłem się z ziemi i przeciągnąłem rozprostowując kości. Już dawno nie spałem tak długo. Zwykle o tej porze wracałem już z porannych biegów. Wyszedłem na zewnątrz biorąc duży haust świeżego powietrza. Poszarzałe niebo było jedną z oznak jesieni, drugą były powoli żółkniejące liście drzew. Na jednym z drzew zauważyłem poruszające się liście. Zbliżyłem się nie spuszczając z oczu trzęsącej się korony drzewa. Na jednej z gałęzi zauważyłem połykającego mysz Akiego.
- Już po śniadaniu. - stwierdziłem starając się przywołać uśmiech
Sokół odwrócił się zdziwiony w moją stronę.
- Późno dziś wstałeś. - stwierdził
- Wiem - powiedziałem odwracając wzrok
Nastała chwila ciszy, Aki naprawdę wydawał się być kimś zupełnie innym. Właściwie... skoro on znalazł przyjaciela to może i ja powinienem? Jak by dłużej o tym pomyśleć to nie taki głupi pomysł. Potrząsnąłem głową wyrzucając na chwilę te myśl. Najpierw powinienem stawić się u Nyrasa, nie mam pojęcia gdzie szukać jego siostry.
- Zobaczymy się później - powiedziałem do ptaka i zacząłem odchodzić.
- Do zobaczenia - powiedział trochę zaskoczony.
Ruszyłem truchtem prosto w stronę jaskini alf. Na szczęście nie była ona wcale tak daleko. Zatrzymałem się jednak w półkroku coś sobie uświadamiając. Wczoraj Nyras wspominał coś o przyjęciu. Nigdy nie byłem na żadnym. Chyba o to też powinienem go podpytać.
- Nyras! - zawołałem stając przed jaskinią
- Wejdź! - odpowiedział mi niewyraźny głos z wewnątrz.
niepewnie wszedłem do środka. Nikogo nie widziałem jednak gdzieś bardziej z wewnątrz słyszałem odgłosy krzątaniny. Ciekawe co się tam dzieje?
- Ah, wybacz za to zamieszanie - zaśmiał się Nyras podchodząc do mnie. - Robimy małe przemeblowanie.
Spojrzałem na niego trochę zaskoczony. To ma związek z tym przyjęciem? A może po prostu znudził im się dotychczasowy układ?
- Może jakoś pomogę? - zapytałem
Basior nie zdążył nic odpowiedzieć gdy tuż za mną rozległo się wołanie:
- Tato!
Obejrzałem się. Do jaskini wbiegła młoda wadera. Biała samica zatrzymała się obok nas. Spojrzałem zaskoczony na Klio po czym skierowałem swój wzrok na Nyrasa. Nastała chwila ciszy. Nie trwała ona jednak długo ponieważ postanowiłem ją przerwać.
- Zdaje się, że mnie tu jest za dużo. - powiedziałem powoli się wycofując, uśmiechnąłem się lekko i dodałem - wrócę później żeby nie przeszkadzać.
<Nyras lub Klio?>
sobota, 12 września 2015
UWAGA PRZYJĘCIE!!!
UWAGA!
PARA ALFA URZĄDZA PRZYJĘCIE Z OKAZJI ZAJŚCIA W CIĄŻĘ INVITY!!
PRZYJĘCIE ODBĘDZIE SIĘ ZA TYDZIEŃ - 19.09.2015
DO TEGO CZASU, PROSZĘ KAŻDEGO WILKA NA NAPISANIE OPOWIADANIA
"MOJE WRAŻENIA Z PRZYJĘCIA"
NA NASZYCH PRZYSZŁYCH RODZICÓW CZEKA RÓWNIEŻ
UPOMINEK OD PARY ALFA :)
OCZYWIŚCIE UPOMINKI OD WSZYSTKICH WILKÓW SĄ MILE WIDZIANE :)
WSZYSTKIE PYTANIA DO MNIE - CrazyDogs1809 na doggi oraz Twist1809 na howrse :)
DZIĘKUJĘ ZA UWAGĘ I ZAPRASZAM NA PRZYJĘCIE!! :D
PARA ALFA URZĄDZA PRZYJĘCIE Z OKAZJI ZAJŚCIA W CIĄŻĘ INVITY!!
PRZYJĘCIE ODBĘDZIE SIĘ ZA TYDZIEŃ - 19.09.2015
DO TEGO CZASU, PROSZĘ KAŻDEGO WILKA NA NAPISANIE OPOWIADANIA
"MOJE WRAŻENIA Z PRZYJĘCIA"
NA NASZYCH PRZYSZŁYCH RODZICÓW CZEKA RÓWNIEŻ
UPOMINEK OD PARY ALFA :)
OCZYWIŚCIE UPOMINKI OD WSZYSTKICH WILKÓW SĄ MILE WIDZIANE :)
WSZYSTKIE PYTANIA DO MNIE - CrazyDogs1809 na doggi oraz Twist1809 na howrse :)
DZIĘKUJĘ ZA UWAGĘ I ZAPRASZAM NA PRZYJĘCIE!! :D
Od Nyrasa CD Rendall'a
Hmmm... Jestem ciekawy, jak zawsze, ale nie jestem w stanie zapytać go o coś więcej. Wydaje mi się, że jego przyszłość nie była wesoła, więc powiedziałem :
- No tak, przyszłość przyszłością, ale teraz żyjmy chwilą! Jak już mówiłem, powinniśmy znaleźć Ci dom, czyli jaskinię. To znaczy na razie, chyba będziesz musiał się zakwaterować w jaskini kawalerów, a później pójdziemy do Neo, a z nią uzgodnimy resztę - powiedziałem.
- Dobrze, dziękuję. Na razie myślę, że jaskinia kawalerów jest dla mnie odpowiednia, w końcu nikogo nie mam... - odparł ze smutkiem.
- No, niby tak, ale wiele wilków "rezerwuje" sobie jaskinie dla siebie i swoich przyszłych rodzin, ale niestety, to Neo zajmuje się jaskiniami, więc na razie musisz zostać w Jaskini Kawalerów. Jest ona jedną z naszych najpiękniejszych, naprawdę. Jest już ciemno, więc lepiej odpocznij, a do Neo pójdziemy już jutro - powiedziałem.
- Dobrze, jestem padnięty. A co z Akim? - zapytał mnie basior.
- Ach, nie martw się o niego. Na pewno gdzieś teraz lata nad watahą. Myślę, że Adonis wróci na noc do domu, a ja poproszę go, żeby przekazał Aki'emu gdzie jesteś - odpowiedziałem. Miałem nadzieję, że to go uspokoi, ale myliłem się, to wcale nie pomogło. Rendall westchnął.
- A zatem, w którą stronę mam się udać? - zapytał ze smutkiem. Nie wiedziałem co zrobic aby go pocieszyć.
- Słuchaj, jak chcesz, możesz spać dzisiaj w Jaskini Alf. Z resztą, chyba nie jesteś zazdrosny, smutny? Proszę Cię, życie jest zbyt krótkie, żeby martwić się takimi rzeczami - próbowałem go pocieszyć.
- Nie, dziękuję, pójdę już. W prawo prawda? - zapytał szybko zmieniając temat.
- Tak, w prawo, ale pamiętaj, gdybyś czegoś potrzebował mów! A jutro spotkamy się.... na przyjęciu. Wiesz, że Invita i Mako będą rodzicami?! Naprawdę, urządzam przyjecie na ich cześć. Będziesz prawda? - zapytałem.
- Tak, oczywiście. - odpowiedział oddalając się...
< Rendall? >
- No tak, przyszłość przyszłością, ale teraz żyjmy chwilą! Jak już mówiłem, powinniśmy znaleźć Ci dom, czyli jaskinię. To znaczy na razie, chyba będziesz musiał się zakwaterować w jaskini kawalerów, a później pójdziemy do Neo, a z nią uzgodnimy resztę - powiedziałem.
- Dobrze, dziękuję. Na razie myślę, że jaskinia kawalerów jest dla mnie odpowiednia, w końcu nikogo nie mam... - odparł ze smutkiem.
- No, niby tak, ale wiele wilków "rezerwuje" sobie jaskinie dla siebie i swoich przyszłych rodzin, ale niestety, to Neo zajmuje się jaskiniami, więc na razie musisz zostać w Jaskini Kawalerów. Jest ona jedną z naszych najpiękniejszych, naprawdę. Jest już ciemno, więc lepiej odpocznij, a do Neo pójdziemy już jutro - powiedziałem.
- Dobrze, jestem padnięty. A co z Akim? - zapytał mnie basior.
- Ach, nie martw się o niego. Na pewno gdzieś teraz lata nad watahą. Myślę, że Adonis wróci na noc do domu, a ja poproszę go, żeby przekazał Aki'emu gdzie jesteś - odpowiedziałem. Miałem nadzieję, że to go uspokoi, ale myliłem się, to wcale nie pomogło. Rendall westchnął.
- A zatem, w którą stronę mam się udać? - zapytał ze smutkiem. Nie wiedziałem co zrobic aby go pocieszyć.
- Słuchaj, jak chcesz, możesz spać dzisiaj w Jaskini Alf. Z resztą, chyba nie jesteś zazdrosny, smutny? Proszę Cię, życie jest zbyt krótkie, żeby martwić się takimi rzeczami - próbowałem go pocieszyć.
- Nie, dziękuję, pójdę już. W prawo prawda? - zapytał szybko zmieniając temat.
- Tak, w prawo, ale pamiętaj, gdybyś czegoś potrzebował mów! A jutro spotkamy się.... na przyjęciu. Wiesz, że Invita i Mako będą rodzicami?! Naprawdę, urządzam przyjecie na ich cześć. Będziesz prawda? - zapytałem.
- Tak, oczywiście. - odpowiedział oddalając się...
< Rendall? >
Od Aurory "Jak trafiłam do watahy?"
Uniosłam lekko powieki. Było już jasno. Mimo to było mi tak wygodnie, że
chętnie poleżała bym tak dłużej. Przeciągnęłam się głośno przy tym
ziewając. Niechętnie podniosłam się z ziemi przy okazji spoglądając
nieco na okolicę. Promienie słońca przebijały się przez liście świecąc
mi prosto w oczy. Znów ziewnęłam. Jeśli jeszcze chwilę tu posiedzę z
pewnością znów zasnę.
- Okej - powiedziałam gwałtownie wstając - Trzeba iść, nie można marnować dnia.
Z uśmiechem na pysku ruszyłam przed siebie. Niestety zatrzymałam się po zaledwie kilku metrach. Mój żołądek dał o sobie znać. Położyłam uszy po sobie. Dobre chociaż to, że nikt mnie nie widzi, to trochę żenujące. Muszę szybko coś złapać i zjeść. Zaczęłam węszyć i wyczułam coś dziwnego. Popędziłam w stronę z której dochodził ów dziwny zapach. Zauważyłam leżącą na ziemi martwą sarnę. Zbliżyłam się do padliny i obwąchałam ją. Mogła tu leżeć jakiś jeden dzień. Potem przyjrzałam się ciału. Na kościach nie zostało zbyt wiele mięsa ale lepsze to niż nic. W sumie dzięki temu oszczędzę sobie trochę energii. Zabrałam się za jedzenie. Mięso o dziwo wcale nie smakowało tak źle jak myślałam. Oblizałam się kończąc jeść. Zamknęłam oczy i rozmarzyłam się na chwilę. Wspaniale było by zjeść jakieś świeżutkie mięso z łosia czy jelenia. Siedziałem tak póki nie usłyszałam za sobą jakiegoś warknięcia. Odwróciłam się gwałtownie. Wilk nie wyglądał na zbyt przyjaźnie nastawionego. Podkuliłam ogon i położyłam uszy po sobie. Nie miałam ochoty z nikim walczyć, poza tym nie miałam ku temu powody. Basior zaczął się powoli do mnie zbliżać wciąż pokazując swoje uzębienie. Przez chwilę poczułam obezwładniający strach. Moje łapy drżały i to z pewnością było widać. Wilk skoczył w moją stronę a mi w ostatniej chwili udało się zrobić unik. Odskoczyłam do tyłu nie spuszczając wilka z oczu. Nie wyglądał na zbyt zadowolonego. Jedyne co przyszło mi do głowy to uciekać. Zrzuciłam się do ucieczki nie oglądając się już za siebie ani na chwilę. Biegłam tak szybko jak tylko potrafiłam. W końcu jednak zaczęłam tracić oddech i zwalniać. Szybko i z przerażeniem w oczach spojrzałam za siebie. Nie widziałem tego wilka. Chyba sobie odpuścił. Z ulgą zatrzymałam się i usiadłam na ziemi aby złapać oddech. W końcu się położyłam i zamknęłam oczy. Muszę chwilkę odpocząć.
Otworzyłam oczy czując jak chłodny wiatr głaszcze moje futro. Była noc. Chyba jednak moja drzemka była dłuższa niż planowałam. Znów zaburczało mi w brzuchu.
- Co za niefart - mruknęłam pod nosem
Zaraz po tych słowach przed moim pyskiem wylądował królik. Zerwałam się wystraszona. Królik był... martwy. Podniosłam wzrok. Przede mną stała uśmiechnięta brązowa wilczyca.
- Kim jesteś? - zapytałam nieco oszołomiona.
- Nazywam się Neo - odparła - Jesteś głodna prawda?
Położyłam uszy po sobie i zarumieniłam się lekko. Zrobiło mi się trochę głupio. Nic nie odpowiedziałam.
- A ty jak masz na imię? - zapytała samica
- Aurora. - odparłam
- Więc... Auroro, nie chcesz tego królika?
Spojrzałam na n zaskoczona i skierowałam wzrok na martwą zwierzynę. Nie da się ukryć, że byłam naprawdę głodna.
- Chcę - powiedziałam podchodząc do królika.
Gdy kończyłam jeść samica nagle zapytała:
- Nie chciała byś dołączyć do Watahy Złotych Myśli?
Spojrzałam na nią zaskoczona. Nikt przedtem mi tego nie zaproponował. W głębi duszy naprawdę mnie to ucieszyło. Czułam jak mój ogon zaczął poruszać się wahadłowo. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Tak. - odpowiedziałam.
Potem wadera zabrała mnie do reszty wilków. Byłam naprawdę szczęśliwa mogąc się tu zatrzymać.
- Okej - powiedziałam gwałtownie wstając - Trzeba iść, nie można marnować dnia.
Z uśmiechem na pysku ruszyłam przed siebie. Niestety zatrzymałam się po zaledwie kilku metrach. Mój żołądek dał o sobie znać. Położyłam uszy po sobie. Dobre chociaż to, że nikt mnie nie widzi, to trochę żenujące. Muszę szybko coś złapać i zjeść. Zaczęłam węszyć i wyczułam coś dziwnego. Popędziłam w stronę z której dochodził ów dziwny zapach. Zauważyłam leżącą na ziemi martwą sarnę. Zbliżyłam się do padliny i obwąchałam ją. Mogła tu leżeć jakiś jeden dzień. Potem przyjrzałam się ciału. Na kościach nie zostało zbyt wiele mięsa ale lepsze to niż nic. W sumie dzięki temu oszczędzę sobie trochę energii. Zabrałam się za jedzenie. Mięso o dziwo wcale nie smakowało tak źle jak myślałam. Oblizałam się kończąc jeść. Zamknęłam oczy i rozmarzyłam się na chwilę. Wspaniale było by zjeść jakieś świeżutkie mięso z łosia czy jelenia. Siedziałem tak póki nie usłyszałam za sobą jakiegoś warknięcia. Odwróciłam się gwałtownie. Wilk nie wyglądał na zbyt przyjaźnie nastawionego. Podkuliłam ogon i położyłam uszy po sobie. Nie miałam ochoty z nikim walczyć, poza tym nie miałam ku temu powody. Basior zaczął się powoli do mnie zbliżać wciąż pokazując swoje uzębienie. Przez chwilę poczułam obezwładniający strach. Moje łapy drżały i to z pewnością było widać. Wilk skoczył w moją stronę a mi w ostatniej chwili udało się zrobić unik. Odskoczyłam do tyłu nie spuszczając wilka z oczu. Nie wyglądał na zbyt zadowolonego. Jedyne co przyszło mi do głowy to uciekać. Zrzuciłam się do ucieczki nie oglądając się już za siebie ani na chwilę. Biegłam tak szybko jak tylko potrafiłam. W końcu jednak zaczęłam tracić oddech i zwalniać. Szybko i z przerażeniem w oczach spojrzałam za siebie. Nie widziałem tego wilka. Chyba sobie odpuścił. Z ulgą zatrzymałam się i usiadłam na ziemi aby złapać oddech. W końcu się położyłam i zamknęłam oczy. Muszę chwilkę odpocząć.
Otworzyłam oczy czując jak chłodny wiatr głaszcze moje futro. Była noc. Chyba jednak moja drzemka była dłuższa niż planowałam. Znów zaburczało mi w brzuchu.
- Co za niefart - mruknęłam pod nosem
Zaraz po tych słowach przed moim pyskiem wylądował królik. Zerwałam się wystraszona. Królik był... martwy. Podniosłam wzrok. Przede mną stała uśmiechnięta brązowa wilczyca.
- Kim jesteś? - zapytałam nieco oszołomiona.
- Nazywam się Neo - odparła - Jesteś głodna prawda?
Położyłam uszy po sobie i zarumieniłam się lekko. Zrobiło mi się trochę głupio. Nic nie odpowiedziałam.
- A ty jak masz na imię? - zapytała samica
- Aurora. - odparłam
- Więc... Auroro, nie chcesz tego królika?
Spojrzałam na n zaskoczona i skierowałam wzrok na martwą zwierzynę. Nie da się ukryć, że byłam naprawdę głodna.
- Chcę - powiedziałam podchodząc do królika.
Gdy kończyłam jeść samica nagle zapytała:
- Nie chciała byś dołączyć do Watahy Złotych Myśli?
Spojrzałam na nią zaskoczona. Nikt przedtem mi tego nie zaproponował. W głębi duszy naprawdę mnie to ucieszyło. Czułam jak mój ogon zaczął poruszać się wahadłowo. Uśmiechnęłam się szeroko.
- Tak. - odpowiedziałam.
Potem wadera zabrała mnie do reszty wilków. Byłam naprawdę szczęśliwa mogąc się tu zatrzymać.
piątek, 11 września 2015
Od Aspena
Leciałem wysoko nad chmurami wraz z Amaru. Zleciałem na dół. Rozglądnęłem się uważnie. W górze zapadała ciemność, jednak na dole było jeszcze jasno. Wtem usłyszałem szelest i z krzaków na mnie skoczył wilk. Uskoczyłem i wzleciałem szybko odrobinkę nad zienmię.Wilk, który na mnie skoczył, popatrzył się na mnie, otrzepał z ziemi i powiedział:
-Przepraszam. Myślałem, że jesteś jeleniem.
-Nie szkodzi.-powiedziałem lądując i ruszyłem dalej.Ten wilk zaciekawiony poszedł za mną.
-Jak cię zwą?-spytał się.-Ja jestem Nyras
-Aspen- Itak dalej po dłuższej rozmowie dostałem się do jakiejś watahy i miałem nadzieję że tu będę bezpieczny.
-Przepraszam. Myślałem, że jesteś jeleniem.
-Nie szkodzi.-powiedziałem lądując i ruszyłem dalej.Ten wilk zaciekawiony poszedł za mną.
-Jak cię zwą?-spytał się.-Ja jestem Nyras
-Aspen- Itak dalej po dłuższej rozmowie dostałem się do jakiejś watahy i miałem nadzieję że tu będę bezpieczny.
czwartek, 10 września 2015
wtorek, 8 września 2015
Krótki post o tym jak u powiedziałam że będzie ojcem- Invita
Mijaliśmy się w progu jaskini, kiedy przystając szepnęłam mu tę wiadomość do ucha. On stanął jak wryty i usiadł. Minęło koło 5 godzin zanim przyswoił sobie tę wieść. Potem cieszył się jak głupi.
poniedziałek, 7 września 2015
Od Rendall'a CD Nyrasa
Wpatrywałem się w ptaki z niedowierzaniem. Wciąż nie docierał do mnie
sens słów Adonisa. Mimo to nie przypominam sobie abym kiedykolwiek
widział Akiego... tak szczęśliwego? Nie, to chyba nie to słowo.
Powiedział bym raczej zadowolonego z obecności Adonisa. Muszę przyznać,
że trochę mnie to zabolało. Cieszyłem się, że Aki jednak ma jakiś
przyjaciół ale poczułem się w pewien sposób odrzucony. Nie chciałem
jednak tego pokazywać.
- No to my będziemy lecieć - powiedział Aki z uśmiechem patrząc na Adonisa.
Szybko postawiłem łapę na jego ogonie uniemożliwiając mu lot. Wiedziałem, że jego pióra są dla niego zbyt cenne aby spróbował się teraz tak po prostu wyrwać. Wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczeni. Trochę głupio postąpiłem. Musiałem teraz jakoś wybrnąć z tej sytuacji.
- Adonis Ci wybaczył ale postaraj się nie robić sobie innych wrogów. - powiedziałem i puściłem ptaka.
Aki nadal dziwnie się na mnie patrzył.
- Jasne - powiedział po czym oboje wzbili się w powietrze.
Spojrzałem na niebo a mój wzrok powędrował za dwoma ptakami lecącymi w stronę lasu.
- Zabawna historia co? - zapytał Nyras - Sowa i sokół wychowywali się razem.
- Faktycznie - przytaknąłem i uśmiechnąłem się - zabawne.
Mój ostatni uśmiech był naprawdę wymuszony. Znamy się z Akim już prawie dwa lata ale przy mnie nigdy taki nie był. Jest ze mną bo uratowałem mu życie ale czy on tak naprawdę chodź trochę mnie lubi?
- To dobrze, że się pogodzili. - powiedział wyraźnie zadowolony basior - A my już chodźmy. Będziemy mieli pecha jeśli miniemy się z Invitą i Mako.
Samiec ruszył przed siebie truchtem. Ja jeszcze raz spojrzałem w stronę lasu po czym ruszyłem za basiorem. Jak się okazało droga nie była ani długa ani krótka. Patrząc stąd w stronę lasu faktycznie mogło by się wydawać, że jest spory kawałek drogi do przejścia jednak idąc okazuje się on być znacznie krótszy.
- Hej, hej! - zawołał Nyras zaglądając do jaskini
Samiec rozejrzał się po czym wszedł do środka. Ja stałem jedynie się przyglądając. Wszedłem do środka dopiero gdy basior pomachał na mnie łapą dając znak abym za nim poszedł. Gdy stanąłem obok samca usłyszałem czyiś głos.
- O Nyras i... - wilk spojrzał na mnie pytająco.
- Rendall - powiedziałem kładąc uszy po sobie.
- Mako - powiedział wilk.
Po chwili obok samca pojawiła się wadera. Futro obojga było szare jak popiół, każde miało jednak coś co go wyróżniało. W przypadku Invity były to białe, rysujące się wokół oczy wzory zaś jeśli chodzi o Mako były to tonące w ciemności czarne uszy i ogon, który dodatkowo zdobiła biała końcówka.
- Jestem Invita - przedstawiła się wadera.
- Miło mi was poznać. - powiedziałem z lekkim uśmiechem.
- Rendall jest nowy - powiedział Nyras - Przedstawiam go wszystkim więc i do was musiałem zajrzeć. - zaśmiał się - Dodatkowo okazało się, że nasi towarzysze są starymi przyjaciółmi - mówił dalej wilk.
Zdawało się, że był naprawdę zadowolony z tego wszystkiego. Zaśmiałem się w myślach, ciekawe czy jego optymizm jest zaraźliwy? Zastanawiam się czy kiedyś też taki byłem. Wspomnienia z dzieciństwa są dla mnie jak za mgłą. Nie pamiętam zbyt dobrze tego co działo się przed tym wydarzeniem. Zdaje się jednak, że teraz nie ma to zbyt wielkiego znaczenia.
- No to my będziemy już iść - usłyszałem nagle słowa Nyrasa - Musimy jeszcze znaleźć moją siostrę i zakwaterować Rendall'a w jaskini.
Spojrzałem na niego trochę zaskoczony. Wyglądało na to, że byłem tak zamyślony, że jakimś sposobem ominęła mnie cała rozmowa.
- To do zobaczenia! - zawołał Nyras wychodząc z jaskini
- Do zobaczenia - powtórzyłem i poszedłem za samcem.
Wyszliśmy z jaskini i znów ruszyliśmy w stronę lasu.
- To jak to z tobą było? - zapytał samiec - Myślę, że tym razem nikt nam nie przerwie. - uśmiechnął się.
Spuściłem głowę wbijając wzrok w biały, uginający się pod łapami puch. To alfa, powinien wiedzieć. Wmawiałem sobie. Chodź i tak nie jestem w stanie powiedzieć teraz wszystkiego.
- Mój ojciec nie żyje. - powiedziałem - Matka mieszka w mojej rodzinnej watasze ale... nie mogłem z nią zostać.
Starałem się dobierać słowa tak aby jak najbardziej pominąć wszelkie szczegóły. Naprawdę nie miałem ochoty jeszcze nikomu o tym mówić.
- Rodzeństwa nigdy nie miałem. W wieku około roku miałem pewien... wypadek. - Naprawdę nie wiedziałem jak określić to zdarzenie ale nie chciałem mówić co tak naprawdę wydarzyło się między mną a moją matką - Zostawiłem wtedy matkę i wyruszyłem w świat. Dalej był Aki no i ta wataha.
Spojrzałem na basiora. Byłem ciekaw jak zareaguje i czy coś powie.
<Nyras?>
- No to my będziemy lecieć - powiedział Aki z uśmiechem patrząc na Adonisa.
Szybko postawiłem łapę na jego ogonie uniemożliwiając mu lot. Wiedziałem, że jego pióra są dla niego zbyt cenne aby spróbował się teraz tak po prostu wyrwać. Wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczeni. Trochę głupio postąpiłem. Musiałem teraz jakoś wybrnąć z tej sytuacji.
- Adonis Ci wybaczył ale postaraj się nie robić sobie innych wrogów. - powiedziałem i puściłem ptaka.
Aki nadal dziwnie się na mnie patrzył.
- Jasne - powiedział po czym oboje wzbili się w powietrze.
Spojrzałem na niebo a mój wzrok powędrował za dwoma ptakami lecącymi w stronę lasu.
- Zabawna historia co? - zapytał Nyras - Sowa i sokół wychowywali się razem.
- Faktycznie - przytaknąłem i uśmiechnąłem się - zabawne.
Mój ostatni uśmiech był naprawdę wymuszony. Znamy się z Akim już prawie dwa lata ale przy mnie nigdy taki nie był. Jest ze mną bo uratowałem mu życie ale czy on tak naprawdę chodź trochę mnie lubi?
- To dobrze, że się pogodzili. - powiedział wyraźnie zadowolony basior - A my już chodźmy. Będziemy mieli pecha jeśli miniemy się z Invitą i Mako.
Samiec ruszył przed siebie truchtem. Ja jeszcze raz spojrzałem w stronę lasu po czym ruszyłem za basiorem. Jak się okazało droga nie była ani długa ani krótka. Patrząc stąd w stronę lasu faktycznie mogło by się wydawać, że jest spory kawałek drogi do przejścia jednak idąc okazuje się on być znacznie krótszy.
- Hej, hej! - zawołał Nyras zaglądając do jaskini
Samiec rozejrzał się po czym wszedł do środka. Ja stałem jedynie się przyglądając. Wszedłem do środka dopiero gdy basior pomachał na mnie łapą dając znak abym za nim poszedł. Gdy stanąłem obok samca usłyszałem czyiś głos.
- O Nyras i... - wilk spojrzał na mnie pytająco.
- Rendall - powiedziałem kładąc uszy po sobie.
- Mako - powiedział wilk.
Po chwili obok samca pojawiła się wadera. Futro obojga było szare jak popiół, każde miało jednak coś co go wyróżniało. W przypadku Invity były to białe, rysujące się wokół oczy wzory zaś jeśli chodzi o Mako były to tonące w ciemności czarne uszy i ogon, który dodatkowo zdobiła biała końcówka.
- Jestem Invita - przedstawiła się wadera.
- Miło mi was poznać. - powiedziałem z lekkim uśmiechem.
- Rendall jest nowy - powiedział Nyras - Przedstawiam go wszystkim więc i do was musiałem zajrzeć. - zaśmiał się - Dodatkowo okazało się, że nasi towarzysze są starymi przyjaciółmi - mówił dalej wilk.
Zdawało się, że był naprawdę zadowolony z tego wszystkiego. Zaśmiałem się w myślach, ciekawe czy jego optymizm jest zaraźliwy? Zastanawiam się czy kiedyś też taki byłem. Wspomnienia z dzieciństwa są dla mnie jak za mgłą. Nie pamiętam zbyt dobrze tego co działo się przed tym wydarzeniem. Zdaje się jednak, że teraz nie ma to zbyt wielkiego znaczenia.
- No to my będziemy już iść - usłyszałem nagle słowa Nyrasa - Musimy jeszcze znaleźć moją siostrę i zakwaterować Rendall'a w jaskini.
Spojrzałem na niego trochę zaskoczony. Wyglądało na to, że byłem tak zamyślony, że jakimś sposobem ominęła mnie cała rozmowa.
- To do zobaczenia! - zawołał Nyras wychodząc z jaskini
- Do zobaczenia - powtórzyłem i poszedłem za samcem.
Wyszliśmy z jaskini i znów ruszyliśmy w stronę lasu.
- To jak to z tobą było? - zapytał samiec - Myślę, że tym razem nikt nam nie przerwie. - uśmiechnął się.
Spuściłem głowę wbijając wzrok w biały, uginający się pod łapami puch. To alfa, powinien wiedzieć. Wmawiałem sobie. Chodź i tak nie jestem w stanie powiedzieć teraz wszystkiego.
- Mój ojciec nie żyje. - powiedziałem - Matka mieszka w mojej rodzinnej watasze ale... nie mogłem z nią zostać.
Starałem się dobierać słowa tak aby jak najbardziej pominąć wszelkie szczegóły. Naprawdę nie miałem ochoty jeszcze nikomu o tym mówić.
- Rodzeństwa nigdy nie miałem. W wieku około roku miałem pewien... wypadek. - Naprawdę nie wiedziałem jak określić to zdarzenie ale nie chciałem mówić co tak naprawdę wydarzyło się między mną a moją matką - Zostawiłem wtedy matkę i wyruszyłem w świat. Dalej był Aki no i ta wataha.
Spojrzałem na basiora. Byłem ciekaw jak zareaguje i czy coś powie.
<Nyras?>
niedziela, 6 września 2015
Od Nyrasa CD Rendall'a
W końcu trafiliśmy na lodową równinę. Szczerze mówiąc, dawno tutaj nie byłem, ale i tak nic się nie zmieniło.
- Jaskinia Invity i Mako znajduje się na tej lodowej równinie. Oczywiście musimy najpierw trochę przejść, ale nie długo powinniśmy tam dotrzeć - powiedziałem.
- Dobrze, jestem przyzwyczajony do długich wędrówek - odparł. pomyślałem, że to nie jest AŻ tak długa wędrówka.
- Powiedz, skąd tak właściwie jesteś? Mógłbyś coś o sobie opowiedzieć? - zapytałem.
- No, nie wiem, moja historia nie jest aż tak ciekawa. Zaczęła się tak, że.... - zaniemówił, a ja wiem dlaczego. Ja też bym zaniemówił na TAKI widok! Otóż zaraz przed nami stał sobie spokojnie Aki i Adonis i jak gdyby nigdy nic rozmawiali sobie. Skryliśmy się za niewielkim wzniesiem i słuchaliśmy...
- Ej, ale ty widziałeś jego minę, jak... Haha!! Nie mogę! - mówił Adonis.
- To mi się nigdy nie znudzi! Pewnie do teraz myślą, że jesteśmy wrogami! - zaśmiał się Aki.
- Heh, ale ubaw! - mówił Adonis nie przestając się śmiać.
- Khm, khm, nie wiem, czy będzie taki ubaw, jak mój drogi Adonisie porozmawiamy sobie o tym, jak to niedobrze śmiać się ze swojej Alfy, co?? - stanąłem za nimi i chciałem to wszystko wyjaśnić. Rendall stał jak wryty, ale ja, nie chciałem puścić im to płazem.
- O, Nyras, wiesz, ja, to chyba będę musiał się zmywać, no wiesz obowiązki... - zaczął.
- Obowiązki to dopiero będziesz miał. Hoho, oj, będziesz miał - wtrąciłem przytrzymywając go - Gadaj mi tu zaraz co tu się wyprawia - rozkazałem.
- No dobrze, niech Ci będzie. Otóż, gdy wtedy, poleciałem do góry dużo rozmyślałem o Akim. Później zobaczyłem go siedzącego na wzgórzu i oświeciło mnie. okazało się, że Aki'emu też się przypomniało. Mianowicie, kiedyś byliśmy dobrymi przyjaciółmi, praktycznie razem się wychowaliśmy. Niestety, musieliśmy się rozejść, każdy z nas poszedł własnymi ścieżkami. Na początku się nie poznaliśmy, dopiero w tamtej chwili. Potem Aki stwierdził, że bedzie wracał i jak mówił: "Jak Rendall mi to powiedział nie mogłem wytrzymać i poleciałem", postanowiliśmy, że lepiej będzie jak wam nie powiemy, właściwie to nie wiem czemu. To już koniec historii. - zakończył swoją opowieść Adonis. Aki nadal śmiał się, a my staliśmy i wpatrywaliśmy się to w jednego, to w drugiego.
< Rendall? >
- Jaskinia Invity i Mako znajduje się na tej lodowej równinie. Oczywiście musimy najpierw trochę przejść, ale nie długo powinniśmy tam dotrzeć - powiedziałem.
- Dobrze, jestem przyzwyczajony do długich wędrówek - odparł. pomyślałem, że to nie jest AŻ tak długa wędrówka.
- Powiedz, skąd tak właściwie jesteś? Mógłbyś coś o sobie opowiedzieć? - zapytałem.
- No, nie wiem, moja historia nie jest aż tak ciekawa. Zaczęła się tak, że.... - zaniemówił, a ja wiem dlaczego. Ja też bym zaniemówił na TAKI widok! Otóż zaraz przed nami stał sobie spokojnie Aki i Adonis i jak gdyby nigdy nic rozmawiali sobie. Skryliśmy się za niewielkim wzniesiem i słuchaliśmy...
- Ej, ale ty widziałeś jego minę, jak... Haha!! Nie mogę! - mówił Adonis.
- To mi się nigdy nie znudzi! Pewnie do teraz myślą, że jesteśmy wrogami! - zaśmiał się Aki.
- Heh, ale ubaw! - mówił Adonis nie przestając się śmiać.
- Khm, khm, nie wiem, czy będzie taki ubaw, jak mój drogi Adonisie porozmawiamy sobie o tym, jak to niedobrze śmiać się ze swojej Alfy, co?? - stanąłem za nimi i chciałem to wszystko wyjaśnić. Rendall stał jak wryty, ale ja, nie chciałem puścić im to płazem.
- O, Nyras, wiesz, ja, to chyba będę musiał się zmywać, no wiesz obowiązki... - zaczął.
- Obowiązki to dopiero będziesz miał. Hoho, oj, będziesz miał - wtrąciłem przytrzymywając go - Gadaj mi tu zaraz co tu się wyprawia - rozkazałem.
- No dobrze, niech Ci będzie. Otóż, gdy wtedy, poleciałem do góry dużo rozmyślałem o Akim. Później zobaczyłem go siedzącego na wzgórzu i oświeciło mnie. okazało się, że Aki'emu też się przypomniało. Mianowicie, kiedyś byliśmy dobrymi przyjaciółmi, praktycznie razem się wychowaliśmy. Niestety, musieliśmy się rozejść, każdy z nas poszedł własnymi ścieżkami. Na początku się nie poznaliśmy, dopiero w tamtej chwili. Potem Aki stwierdził, że bedzie wracał i jak mówił: "Jak Rendall mi to powiedział nie mogłem wytrzymać i poleciałem", postanowiliśmy, że lepiej będzie jak wam nie powiemy, właściwie to nie wiem czemu. To już koniec historii. - zakończył swoją opowieść Adonis. Aki nadal śmiał się, a my staliśmy i wpatrywaliśmy się to w jednego, to w drugiego.
< Rendall? >
Od Invity
Kiedy Dios odszedł spojrzałam na Mako. Usiadłam koło niego. Był zakłopotany. W końcu zaczął rozmowę, jednak bardzo się jąkał i zacinał:
-Słuchaj... no...bo...no...nie...niewiem...jak spytać...może...ja i moje zwierzyny...my...nie...mamy.... to znaczy...czy... a z resztą.
-Co z resztą? Chcę wiedzieć.
-Nic ważnego.
-Skoro tak stawiasz sytuację...-powiedziałam i rzuciła się na niego. Wywaliłam go na plecy i położyłam się na nim. Uśmiechnęłam się i skończyłam:
-Teraz mów-Zbliżyłam swoją twarz do jego twarzy i spojrzałam w jego oczy.Zarómienił się i jeszcze bardziej zakłoporał.
-Iii?-spytałam.
-Czy mogę tu zamieszkać?
-Taaak.Z chęcią cię tu ugoszczę-Powiedziałam zapierając się łapami z obydwu stron jego klatki piersiowej. Zanim jednak wstałam on zrobił mi to samo. Teraz ja byłam na dole. Zbliżył swój pysk do mojej. Zaczęłam się lekko obawiać.
-Co zamierzasz zrobić-zapytałam zakłopotana
-Nic ważnego-odpowiedział tym razem z pewnością siebie i pocałował mnie. Gdy wstaliśmy spojrzałam na niego szerokimi oczami i z lekkim zdezorientowaniem sama siebie spytałam:
-CO!!??
-Jak co? Nic-powiedział Mako śmiejąc się.Usiadłam sobie popatrzyłam się na niego i nie wytrzymałam. Widzałam Mako przez mgłę, która coraz bardziej rozmywała obraz. Słyszałam stłumiony głos mojego "przyjaciela":
-Hej!!! Co jest!!!-nie zdążyłam mu odpowiedzieć i upadłam nieprzytomna na niego, powalając go na ziemię...
<Mako!!!!!>
-Słuchaj... no...bo...no...nie...niewiem...jak spytać...może...ja i moje zwierzyny...my...nie...mamy.... to znaczy...czy... a z resztą.
-Co z resztą? Chcę wiedzieć.
-Nic ważnego.
-Skoro tak stawiasz sytuację...-powiedziałam i rzuciła się na niego. Wywaliłam go na plecy i położyłam się na nim. Uśmiechnęłam się i skończyłam:
-Teraz mów-Zbliżyłam swoją twarz do jego twarzy i spojrzałam w jego oczy.Zarómienił się i jeszcze bardziej zakłoporał.
-Iii?-spytałam.
-Czy mogę tu zamieszkać?
-Taaak.Z chęcią cię tu ugoszczę-Powiedziałam zapierając się łapami z obydwu stron jego klatki piersiowej. Zanim jednak wstałam on zrobił mi to samo. Teraz ja byłam na dole. Zbliżył swój pysk do mojej. Zaczęłam się lekko obawiać.
-Co zamierzasz zrobić-zapytałam zakłopotana
-Nic ważnego-odpowiedział tym razem z pewnością siebie i pocałował mnie. Gdy wstaliśmy spojrzałam na niego szerokimi oczami i z lekkim zdezorientowaniem sama siebie spytałam:
-CO!!??
-Jak co? Nic-powiedział Mako śmiejąc się.Usiadłam sobie popatrzyłam się na niego i nie wytrzymałam. Widzałam Mako przez mgłę, która coraz bardziej rozmywała obraz. Słyszałam stłumiony głos mojego "przyjaciela":
-Hej!!! Co jest!!!-nie zdążyłam mu odpowiedzieć i upadłam nieprzytomna na niego, powalając go na ziemię...
<Mako!!!!!>
Od Rendall'a CD Nyrasa
- Naprawdę nie chciał bym... - zacząłem ale znów mi przerwano
- Nie ma nas tu wielu ale dzięki temu jesteśmy dla siebie prawie jak rodzina.
Zdaje się... że nie mam w tej chwili nic do powiedzenia. Westchnąłem lekko i zabrałem się za jedzenie. Musiałem przyznać, że sarna była naprawdę dobra. Poza tym to był jeden z bardziej sytych posiłków jakie jadłem w ostatnim czasie.
- Było pyszne, dziękuję - powiedziałem po skończonym posiłku - Czy mógł bym się jakoś odwdzięczyć?
- Daj spokój - powiedział Nyras z uśmiechem - Zostań z nami a będziesz miał mnóstwo okazji aby się odwdzięczyć.
Basior z pewnością miał rację. Chyba nie mam innego wyjścia.
- W porządku - powiedziałem z lekkim uśmiechem - Zatem prowadź.
Mimo tych słów wciąż nie byłem pewien swojej decyzji. Chyba trochę za szybko się zgodziłem. Szczerze mówiąc wolał bym odwlec to poznawanie nowych wilków na nieco późniejszy termin ale z drugiej strony lepiej jeśli będę miał to jak najszybciej za sobą. Nigdy nie byłem zbyt dobry w kontaktach z innymi.
- Poszukamy kogoś a przy okazji trochę pozwiedzamy.
Jak się okazało nie musiałem długo czekać na poznanie pierwszego członka watahy. Szliśmy właśnie ścieżką w stronę jeziora Palama gdy na naszej drodze pojawił się młody wilk. Na chwilę mnie zamurowało, mały też wyglądał na trochę zaskoczonego moim widokiem. Nyras z uśmiechem pogłaskał go po głowie. Maluch momentalnie się rozluźnił.
- To Dios - powiedział - Nasz najmłodszy członek watahy.
Zaśmiał się basior.
- Jestem Rendall - powiedziałem uśmiechając się.
- Wiesz gdzie jest Invita lub Mako? - zapytał samiec
Maluch skinął głową i obejrzał się za siebie. Mój wzrok powędrował w te samą stronę. Otworzyłem pysk chcąc coś powiedzieć jednak zrezygnowałem czując ciężar na grzbiecie. Aki. Wpatrywał się w malca z wyraźnym zaciekawieniem.
- Pamiętaj aby przeprosić Adonisa. - szepnąłem tak aby tylko ptak to słyszał.
Sokół spojrzał na mnie zły i znów wzbił się w powietrze. Znikł równie szybko jak się pojawił. Wiedziałem, że zrobi to co mu każę, nie mam pewności tylko kiedy.
- Więc... Invita i Mako? - zapytałem
- Tak - odparł wilk - Myślę, że się polubicie - stwierdził z zadowoleniem Nyras.
- Na pewno - odparłem z lekkim uśmiechem
Wilk ruszył a ja zaraz za nim. Miałem nadzieję, że podobna sytuacja jak podczas pierwszego spotkania z Nyrasem już się nie powtórzy. To naprawdę nie było zbyt dobre pierwsze wrażenie.
< Nyras? >
- Nie ma nas tu wielu ale dzięki temu jesteśmy dla siebie prawie jak rodzina.
Zdaje się... że nie mam w tej chwili nic do powiedzenia. Westchnąłem lekko i zabrałem się za jedzenie. Musiałem przyznać, że sarna była naprawdę dobra. Poza tym to był jeden z bardziej sytych posiłków jakie jadłem w ostatnim czasie.
- Było pyszne, dziękuję - powiedziałem po skończonym posiłku - Czy mógł bym się jakoś odwdzięczyć?
- Daj spokój - powiedział Nyras z uśmiechem - Zostań z nami a będziesz miał mnóstwo okazji aby się odwdzięczyć.
Basior z pewnością miał rację. Chyba nie mam innego wyjścia.
- W porządku - powiedziałem z lekkim uśmiechem - Zatem prowadź.
Mimo tych słów wciąż nie byłem pewien swojej decyzji. Chyba trochę za szybko się zgodziłem. Szczerze mówiąc wolał bym odwlec to poznawanie nowych wilków na nieco późniejszy termin ale z drugiej strony lepiej jeśli będę miał to jak najszybciej za sobą. Nigdy nie byłem zbyt dobry w kontaktach z innymi.
- Poszukamy kogoś a przy okazji trochę pozwiedzamy.
Jak się okazało nie musiałem długo czekać na poznanie pierwszego członka watahy. Szliśmy właśnie ścieżką w stronę jeziora Palama gdy na naszej drodze pojawił się młody wilk. Na chwilę mnie zamurowało, mały też wyglądał na trochę zaskoczonego moim widokiem. Nyras z uśmiechem pogłaskał go po głowie. Maluch momentalnie się rozluźnił.
- To Dios - powiedział - Nasz najmłodszy członek watahy.
Zaśmiał się basior.
- Jestem Rendall - powiedziałem uśmiechając się.
- Wiesz gdzie jest Invita lub Mako? - zapytał samiec
Maluch skinął głową i obejrzał się za siebie. Mój wzrok powędrował w te samą stronę. Otworzyłem pysk chcąc coś powiedzieć jednak zrezygnowałem czując ciężar na grzbiecie. Aki. Wpatrywał się w malca z wyraźnym zaciekawieniem.
- Pamiętaj aby przeprosić Adonisa. - szepnąłem tak aby tylko ptak to słyszał.
Sokół spojrzał na mnie zły i znów wzbił się w powietrze. Znikł równie szybko jak się pojawił. Wiedziałem, że zrobi to co mu każę, nie mam pewności tylko kiedy.
- Więc... Invita i Mako? - zapytałem
- Tak - odparł wilk - Myślę, że się polubicie - stwierdził z zadowoleniem Nyras.
- Na pewno - odparłem z lekkim uśmiechem
Wilk ruszył a ja zaraz za nim. Miałem nadzieję, że podobna sytuacja jak podczas pierwszego spotkania z Nyrasem już się nie powtórzy. To naprawdę nie było zbyt dobre pierwsze wrażenie.
< Nyras? >
Od Nyrasa CD Rendall'a
No, nie ukrywam, byłem zły. Atakują mojego ukochanego Adonisa i... "przepraszam?!"
- Wrrr... - zawarczałem. - No dobrze, powiedz proszę kim Ty i Twój Towarzysz jesteście? - zapytałem.
- No, ja, jestem Rendall a to jest Aki. Bardzo dziękujemy za litość - odpowiedział z pokorą. Wybuchłem śmiechem...
- Litość?! Za kogo ty mnie masz? Za jakiegoś sztywniaka, bez uczuć i wyrozumiałości? Przecież to oczywiste, że nikogo tu nie znacie i zachowujecie bezpieczeństwo. Jestem Nyras, samiec Alfa Watahy Złotych Myśli- powiedziałem za śmiechem. Doszło do mnie, że przecież nic nie zrobili, ale to... wydawało mi się zabawne...
- Heh, no tak, miło mi poznać - odpowiedział i znacznie się wyluzował. Jednak Aki nie spuszczał wzroku ze mnie i Adonisa.
- Ja, oczywiście wszystko rozumiem, ale chyba zasługuję na jakieś przeprosiny... - dopominał się ze złością Adonis.
- Phi, przecież "nie zrobiłem nic złego" i nie widzę takiej potrzeby! - zlekceważył prośbę ptak.
- Aki!- krzyknął wilk. Najwyraźniej nie chciał robić problemów.
- Och, zostawmy to za sobą Adonisie. Chodź, przedstawię Ci resztę wilków z naszej watahy, ale niestety pewnie później ktoś będzie musiał mnie zastąpić, no wiesz, obowiązki wzywają. Ale teraz, zapraszam Cię do mojej jaskini. Zaraz wszystko omówimy, a moja żona - Zaria, przygotuje dla Ciebie coś smacznego. - zaproponowałem, lecz nie czekałem na odpowiedź po prostu ruszyłem. Adonis najwyraźniej nie był zadowolony, gdy tylko usłyszał moje słowa wzniósł się w górę i myślę, że chciał pobyć sam. Aki, zignorował go i godnie ruszył za swoim przyjacielem - Rendall'em.
- Nie chciałbym robić problemów...- zaczął Rendall.
- Jakich problemów? Przecież... O, już prawie jesteśmy na miejscu. Obiecuję Ci, że już nie długo się rozluźnisz, szczególnie jak będziesz przebywał w towarzystwie mojej córki, ona niczego nie bierze na poważnie. Ach, a ten mój Mood, on to wręcz przeciwnie, jest zbyt poważny, nie wiem po kim on to ma, no, na pewno nie po mnie. - zacząłem opowiadać. Niestety widziałem, że ich to nudzi, z resztą jak wszystkich...
- No tak, zobaczysz, jak będziesz miał żonę, dzieci, też będziesz mógł o nich gadać godzinami...- powiedziałem, ale gdy zobaczyłem, że Rendall spojrzał się w ziemię, zrozumiałem, że chyba nie chce rozmawiać o swojej rodzinie.
- No cóż... Już jesteśmy, proszę wejdź. - wilk wszedł do środka i zaczął się rozglądać.
- Tata! A, kto to jest? Jesteś nowy? - no, tak, Klio... Wyjątkowo była w domu. Chciałem jej już odpowiedzieć gdy zauważyłem, że ona... tak dziwnie patrzy na Rendall'a... Natychmiast kazałem jej iść na spacer. Zaria przygotowała sarnę i podała naszemu gościowi, a ja, nie mogłem przestać myśleć, że moja mała córeczka dorasta i... no tak, "problemy sercowe", "złamane serca"...
- O nie, to nie dla mnie! - wykrzyknąłem, i dopiero wtedy kapnąłem się, że powiedziałem to na głos.
- Wszystko w porządku? - zapytał Rendall.
- Tak, tak. Jak zjesz, zaprowadzę Cię do innych wilków, musisz poznać resztę członków naszej watahy.
< Rendall? >
- Wrrr... - zawarczałem. - No dobrze, powiedz proszę kim Ty i Twój Towarzysz jesteście? - zapytałem.
- No, ja, jestem Rendall a to jest Aki. Bardzo dziękujemy za litość - odpowiedział z pokorą. Wybuchłem śmiechem...
- Litość?! Za kogo ty mnie masz? Za jakiegoś sztywniaka, bez uczuć i wyrozumiałości? Przecież to oczywiste, że nikogo tu nie znacie i zachowujecie bezpieczeństwo. Jestem Nyras, samiec Alfa Watahy Złotych Myśli- powiedziałem za śmiechem. Doszło do mnie, że przecież nic nie zrobili, ale to... wydawało mi się zabawne...
- Heh, no tak, miło mi poznać - odpowiedział i znacznie się wyluzował. Jednak Aki nie spuszczał wzroku ze mnie i Adonisa.
- Ja, oczywiście wszystko rozumiem, ale chyba zasługuję na jakieś przeprosiny... - dopominał się ze złością Adonis.
- Phi, przecież "nie zrobiłem nic złego" i nie widzę takiej potrzeby! - zlekceważył prośbę ptak.
- Aki!- krzyknął wilk. Najwyraźniej nie chciał robić problemów.
- Och, zostawmy to za sobą Adonisie. Chodź, przedstawię Ci resztę wilków z naszej watahy, ale niestety pewnie później ktoś będzie musiał mnie zastąpić, no wiesz, obowiązki wzywają. Ale teraz, zapraszam Cię do mojej jaskini. Zaraz wszystko omówimy, a moja żona - Zaria, przygotuje dla Ciebie coś smacznego. - zaproponowałem, lecz nie czekałem na odpowiedź po prostu ruszyłem. Adonis najwyraźniej nie był zadowolony, gdy tylko usłyszał moje słowa wzniósł się w górę i myślę, że chciał pobyć sam. Aki, zignorował go i godnie ruszył za swoim przyjacielem - Rendall'em.
- Nie chciałbym robić problemów...- zaczął Rendall.
- Jakich problemów? Przecież... O, już prawie jesteśmy na miejscu. Obiecuję Ci, że już nie długo się rozluźnisz, szczególnie jak będziesz przebywał w towarzystwie mojej córki, ona niczego nie bierze na poważnie. Ach, a ten mój Mood, on to wręcz przeciwnie, jest zbyt poważny, nie wiem po kim on to ma, no, na pewno nie po mnie. - zacząłem opowiadać. Niestety widziałem, że ich to nudzi, z resztą jak wszystkich...
- No tak, zobaczysz, jak będziesz miał żonę, dzieci, też będziesz mógł o nich gadać godzinami...- powiedziałem, ale gdy zobaczyłem, że Rendall spojrzał się w ziemię, zrozumiałem, że chyba nie chce rozmawiać o swojej rodzinie.
- No cóż... Już jesteśmy, proszę wejdź. - wilk wszedł do środka i zaczął się rozglądać.
- Tata! A, kto to jest? Jesteś nowy? - no, tak, Klio... Wyjątkowo była w domu. Chciałem jej już odpowiedzieć gdy zauważyłem, że ona... tak dziwnie patrzy na Rendall'a... Natychmiast kazałem jej iść na spacer. Zaria przygotowała sarnę i podała naszemu gościowi, a ja, nie mogłem przestać myśleć, że moja mała córeczka dorasta i... no tak, "problemy sercowe", "złamane serca"...
- O nie, to nie dla mnie! - wykrzyknąłem, i dopiero wtedy kapnąłem się, że powiedziałem to na głos.
- Wszystko w porządku? - zapytał Rendall.
- Tak, tak. Jak zjesz, zaprowadzę Cię do innych wilków, musisz poznać resztę członków naszej watahy.
< Rendall? >
sobota, 5 września 2015
Od Rendall'a
Spojrzałem na niebo po którym szybował Aki. Gdy się zatrzymałem zaczął
krążyć nade mną. Wyciągnąłem prawą łapę w przód a ptak złożył skrzydła i
zapikował. Rozłożył je dopiero kilka metrów nad ziemią zwalniając i
siadając na mojej wyciągniętej łapie.
- I jak? - zapytałem
W odpowiedzi pokręcił jedynie przecząco głową. Westchnąłem ciężko. Nie wiem jak długo już tak chodzimy. Już od prawie 6 miesięcy nie spotkałem ani jednego wilka.
- Może zrobimy sobie małą przerwę? - zaproponowałem
Ptak nic nie odpowiadając zerwał się do lotu. Zapewne poleciałaby na coś zapolować. Właściwie ja też bym coś zjadł. Rozejrzałem się. Jakiś mały zając by wystarczył. Zacząłem węszyć. W tak mało urodzajnym pod względem zwierzyny miejscu szybko udało mi sie złapać trop jakiegoś sierściucha. Zatrzymałem się za jakimiś krzakami. Delikatnie wychyliłem zza zarośli. Jest. Na niewielkim, wolnym od drzew skrawku lasu stał niczego nie świadomy zając. Teraz wystarczy tego nie sknocić. Poczekałem jeszcze chwilę i skoczyłem. Długouchy był mój. Nie myśląc więcej zabrałem się za jedzenie. Chwilę po skończonym posiłku na gałęzi pobliskiego drzewa pojawił się Aki.
- Nie śpieszyłeś się za bardzo - stwierdziłem.
Ptak nic nie odpowiedział. Spojrzałem na niebo. Powoli robiło się coraz ciemniej. Wstałem przeciągając się przy tym. Pora ruszać dalej.
~~~~~~Następnego dnia po południu~~~~~~
Zatrzymałem się przy jakimś źródle. Dzisiejsze popołudnie było wyjątkowo przyjemne. Słońce świeciło i wiał delikatny wiaterek. Przymknąłem oczy rozkoszując się pogodą. Nagle poczułem silny podmuch wiatru.
- Ktoś tu jest. - słyszałem głos swojego towarzysza.
Gwałtownie otworzyłem oczy i zacząłem się rozglądać. Zobaczyłem poruszające się na drzewie liście. Nie zdążyłem powiedzieć ani słowa gdy zauważyłem zrywającego się sokoła. Minęło zaledwie kilka sekund od momentu gdy stał przy mnie a tym jak przyciskał do drzewa jakiegoś ptaka. Drgnąłem lekko przerażony.
- Zostaw go - usłyszałem warknięcie
- Aki - powiedziałem przywołując ptaka
Ten puścił sowę i podleciał do mnie siadając na moim grzbiecie. Czy ja zawsze muszę robić sobie wrogów?
- Aki - mruknąłem czując wbijające mi się w grzbiet ptasie szpony.
Sokół natychmiast odpuścił. Widać było, że jest nieufny. Położyłem uszy po sobie, podwinąłem ogon i schylając głowę powiedziałem:
- Wybacz, jestem Rendall. Nie chciałem zrobić twojemu towarzyszowi krzywdy. Po prostu nie sądziłem, że kogoś tu spotkam.
Szczerze liczyłem, że uda mi się jakoś wybrnąć z tej sytuacji.
< Nyras? >
- I jak? - zapytałem
W odpowiedzi pokręcił jedynie przecząco głową. Westchnąłem ciężko. Nie wiem jak długo już tak chodzimy. Już od prawie 6 miesięcy nie spotkałem ani jednego wilka.
- Może zrobimy sobie małą przerwę? - zaproponowałem
Ptak nic nie odpowiadając zerwał się do lotu. Zapewne poleciałaby na coś zapolować. Właściwie ja też bym coś zjadł. Rozejrzałem się. Jakiś mały zając by wystarczył. Zacząłem węszyć. W tak mało urodzajnym pod względem zwierzyny miejscu szybko udało mi sie złapać trop jakiegoś sierściucha. Zatrzymałem się za jakimiś krzakami. Delikatnie wychyliłem zza zarośli. Jest. Na niewielkim, wolnym od drzew skrawku lasu stał niczego nie świadomy zając. Teraz wystarczy tego nie sknocić. Poczekałem jeszcze chwilę i skoczyłem. Długouchy był mój. Nie myśląc więcej zabrałem się za jedzenie. Chwilę po skończonym posiłku na gałęzi pobliskiego drzewa pojawił się Aki.
- Nie śpieszyłeś się za bardzo - stwierdziłem.
Ptak nic nie odpowiedział. Spojrzałem na niebo. Powoli robiło się coraz ciemniej. Wstałem przeciągając się przy tym. Pora ruszać dalej.
~~~~~~Następnego dnia po południu~~~~~~
Zatrzymałem się przy jakimś źródle. Dzisiejsze popołudnie było wyjątkowo przyjemne. Słońce świeciło i wiał delikatny wiaterek. Przymknąłem oczy rozkoszując się pogodą. Nagle poczułem silny podmuch wiatru.
- Ktoś tu jest. - słyszałem głos swojego towarzysza.
Gwałtownie otworzyłem oczy i zacząłem się rozglądać. Zobaczyłem poruszające się na drzewie liście. Nie zdążyłem powiedzieć ani słowa gdy zauważyłem zrywającego się sokoła. Minęło zaledwie kilka sekund od momentu gdy stał przy mnie a tym jak przyciskał do drzewa jakiegoś ptaka. Drgnąłem lekko przerażony.
- Zostaw go - usłyszałem warknięcie
- Aki - powiedziałem przywołując ptaka
Ten puścił sowę i podleciał do mnie siadając na moim grzbiecie. Czy ja zawsze muszę robić sobie wrogów?
- Aki - mruknąłem czując wbijające mi się w grzbiet ptasie szpony.
Sokół natychmiast odpuścił. Widać było, że jest nieufny. Położyłem uszy po sobie, podwinąłem ogon i schylając głowę powiedziałem:
- Wybacz, jestem Rendall. Nie chciałem zrobić twojemu towarzyszowi krzywdy. Po prostu nie sądziłem, że kogoś tu spotkam.
Szczerze liczyłem, że uda mi się jakoś wybrnąć z tej sytuacji.
< Nyras? >
Od Neo
Byłam właśnie na moim porannym spacerze. Szłam sobie spokojnie w stronę jaskini Alf, chciałam spotkać się z rodziną. Podczas mojej przechadzki, zobaczyłam wilka. Był szary i... wydawało mi się, że on mnie również zauważył, jednak gdy chciałam się do niego odezwać, zapytać, on... uciekł. Tak przynajmniej mi się wydawało. Myślałam, że on się do mnie odezwie, ale tym razem nie miałam racji. Postanowiłam jednak sprawdzić co to za jeden i czego tutaj szuka. Myślę, że kierował się do... Nyrasa i Zarii (?). Przynajmniej tak mi się wydawało, ale to pewnie dlatego, że sama tam szłam, więc moje plany się nie zmieniły. Gdy byłam już prawie przy jaskini zobaczyłam tego samego wilka. Byłam tego pewna.
- Cześć, należysz teraz do naszej watahy? - zapytałam.
- Yyy, no tak, a ty też do niej należysz? - zapytał, widziałam, że był trochę zagubiony.
- Tak, mam na imię Neo i jestem siostrą Nyrasa - samicą Beta - odpowiedziałam, chciałam jeszcze zapytać o jego imię, ale mnie wyprzedził...
- Bardzo mi miło, mam na imię Mako, czy wiesz, gdzie jest lodowa jaskinia? Mam tam zamieszkać. - zapytał M A K O - w końcu poznałam jego imię! Jednak nadal wydawał mi się nieznajomy, pewnie dlatego, że tak naprawdę taki był, ale miałam przeczucie, że jest bardzo tajemniczy i że chyba nie ma ochoty teraz słuchać moich opowieści, więc odpowiedziałam szybko:
- Oczywiście, że wiem. Musisz iść na zachód, a jak już wyjdziesz z lasu zobaczysz Lodową Równinę- tam... - nie dokończyłam...
- Dobrze, tam już dam sobie radę. Dziękuję, miło było poznać, mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. - zakończył i tak jak szybko się pojawił, tak szybko stąd zniknął, ale ja nie zamierzałam zostawić tak to w spokoju i chciałam dowiedzieć się o nim czegoś więcej...
< Mako? >
- Cześć, należysz teraz do naszej watahy? - zapytałam.
- Yyy, no tak, a ty też do niej należysz? - zapytał, widziałam, że był trochę zagubiony.
- Tak, mam na imię Neo i jestem siostrą Nyrasa - samicą Beta - odpowiedziałam, chciałam jeszcze zapytać o jego imię, ale mnie wyprzedził...
- Bardzo mi miło, mam na imię Mako, czy wiesz, gdzie jest lodowa jaskinia? Mam tam zamieszkać. - zapytał M A K O - w końcu poznałam jego imię! Jednak nadal wydawał mi się nieznajomy, pewnie dlatego, że tak naprawdę taki był, ale miałam przeczucie, że jest bardzo tajemniczy i że chyba nie ma ochoty teraz słuchać moich opowieści, więc odpowiedziałam szybko:
- Oczywiście, że wiem. Musisz iść na zachód, a jak już wyjdziesz z lasu zobaczysz Lodową Równinę- tam... - nie dokończyłam...
- Dobrze, tam już dam sobie radę. Dziękuję, miło było poznać, mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy. - zakończył i tak jak szybko się pojawił, tak szybko stąd zniknął, ale ja nie zamierzałam zostawić tak to w spokoju i chciałam dowiedzieć się o nim czegoś więcej...
< Mako? >
Od Mako
Szybowałem wysoko ułożony na plecach. Nie zauważyłem sosny i wpadłem na
nią. Ugięła się aż do ziemi. Wystrzeliło mnie daleko. Nie miałem
panowania nad tym lotem więc nie wiedziałem w co uderzę. Upadek był
bolesny
-Hej- zawołał ktoś. Obróciłem się i spojrzałem na wilczycę. Była piękna.
-Sorry nie chciałem. To wszystko przez ten świerk... sorry.-przeprosiłem ją.
-Nic się nie stało-odrzekła. Skrzywiłem się tak żeby nie zauważyła i powiedziałem- A jednak coś simę stało. Twoja łapa.- spojrzała na nią, wstała i ruszyła. Pomyślałem, że..
-Może pomóc. Obłożysz lodem?
-Nie, ale jak bardzo chcesz pomóc to choć nazbieramy ziół.
Poszedłem za nią, aż przekonałem się dokąd. Posmutniałem ale dalej szedłem za wilczycą. Zbierając zioła wciąż na nią zerkałem. Czy można zakochać się w wilczycy, której nawet imienia nie znam? Widocznie można. Miałem nadzieję, że i ona czuje to samo. Poszliśmy do jej jaskini. To było straszne gdy przekonałem się gdzie mieszka. Wszędzie zwisały sople, było zimno. Wyścieliła mi kocyk. Porozmawialiśmy o towarzyszach, a ja przedstawiłem jej moje kochane kotki. Gdy burza się skończyła wyszła, ale ja zostałem. Wiedziałem już jak ma na imię. Musiałem za wszelką cenę dowiedzieć się o niej coś więcej i... poprosić ją o schronienie w tym miejscu. Na tą myśl przeszły mnie ciary...
<Invita?>
-Hej- zawołał ktoś. Obróciłem się i spojrzałem na wilczycę. Była piękna.
-Sorry nie chciałem. To wszystko przez ten świerk... sorry.-przeprosiłem ją.
-Nic się nie stało-odrzekła. Skrzywiłem się tak żeby nie zauważyła i powiedziałem- A jednak coś simę stało. Twoja łapa.- spojrzała na nią, wstała i ruszyła. Pomyślałem, że..
-Może pomóc. Obłożysz lodem?
-Nie, ale jak bardzo chcesz pomóc to choć nazbieramy ziół.
Poszedłem za nią, aż przekonałem się dokąd. Posmutniałem ale dalej szedłem za wilczycą. Zbierając zioła wciąż na nią zerkałem. Czy można zakochać się w wilczycy, której nawet imienia nie znam? Widocznie można. Miałem nadzieję, że i ona czuje to samo. Poszliśmy do jej jaskini. To było straszne gdy przekonałem się gdzie mieszka. Wszędzie zwisały sople, było zimno. Wyścieliła mi kocyk. Porozmawialiśmy o towarzyszach, a ja przedstawiłem jej moje kochane kotki. Gdy burza się skończyła wyszła, ale ja zostałem. Wiedziałem już jak ma na imię. Musiałem za wszelką cenę dowiedzieć się o niej coś więcej i... poprosić ją o schronienie w tym miejscu. Na tą myśl przeszły mnie ciary...
<Invita?>
piątek, 4 września 2015
Od Invity
Opatrzyłam ranę i gdy burza się skończyła wyszłam pochodzić po górach. Szłam długo, aż łapa dała się we znaki. Położyłam się i unęłam. Po jakiejś godzinie coś mnie potrąciło. Podniosłam łep.
-Nie jedz mnie!-krzyknął wilk, który na mnie wpadł i zwinął się w kuleczkę. Roześmiałam się. Podniusł głowę i popatrzył się na mnie.Powiedziałam mu:
- Coś ty nikt tu nikogo jeść nie będzie.
-Naprawdę?-spytał wciąż przestraszony wilczek.
-Naprawdę. Więc wstawaj.- powiedziałam podnosząc się- Tutaj nie masz się czego bać.
-N-no dobrze-podniósł się, ale nadal miał spuszczony łepek.Uśmiechnęłam się życzliwie i się trochę rozpromienił.Przyjrzałam mu się uważniej i zauważyłam liczne rany.
-Chodź ze mną proszę- rzekłam. Ruszył za mną z wielkim oporem. Gdy dotarliśmy do jaskini zastaliśmy niespodziewanego gościa.
-Mako? A ty co...-Niezdążyłam dokończyć bo mi przerwał.
-Nic. Ja po prostu... no...yyy.
-Nieważne.-Odparłam i kazałam chłopcom usiąść na kocach. Zaczęłam się krencić po jakini szukając zapasowych składników do mieszanki ziołowej.
-Sebo!-zawołałam, a smok posłusznie podleciał do mnie- Przynieś mi troszkę, ale dosłownie troszkę, czarnego bzu. Smok poleciał wykonać rozkaz, a ja nadaal szukałam potrzebnych składników.
-Nie wiem jak, ale ona ma w sobie coś takiego że choćbyś był uparty i tak zrobisz co ci każe. No nie?-powiedział Mako.
-No. -odparł młody wilk- Tak wogóle jestem Dios.
-Miło wiedzieć jak masz na imię- krzyknęłam z drugiego końca jaskini.
-CO!!!!-zakrzykneli obydwoje.
-Ja...jestem...Invita-powiedziałam szarpiąc się z korzeniem siedzącym głęboko w lodzie.-Może pomoglibyście. A i przy okazji to urok osobisty i to że jestem miła sprawia, że jesteście posłuszni.
Podeszli do mnie i w końcu wyciągneliśmy tem korzeń wspólnymi siłami. Kontem oka zauważyłam, że Mako pochylił łep, położył płasko uszy i się zarumienił, podobnie jak Dios. Zachichotałam i zaczęłam mieszać wszystko na papkę.
- W końcu- powiedziałam do nadlatującego Seby. Dodałam szczyptę czarnego bzu i wymieszałam.Następnie posmarowałam każdą ranę Diosa. Gdy maź się wchłonęła po rankach nie było śladu...
<Dios? Mako?>
-Nie jedz mnie!-krzyknął wilk, który na mnie wpadł i zwinął się w kuleczkę. Roześmiałam się. Podniusł głowę i popatrzył się na mnie.Powiedziałam mu:
- Coś ty nikt tu nikogo jeść nie będzie.
-Naprawdę?-spytał wciąż przestraszony wilczek.
-Naprawdę. Więc wstawaj.- powiedziałam podnosząc się- Tutaj nie masz się czego bać.
-N-no dobrze-podniósł się, ale nadal miał spuszczony łepek.Uśmiechnęłam się życzliwie i się trochę rozpromienił.Przyjrzałam mu się uważniej i zauważyłam liczne rany.
-Chodź ze mną proszę- rzekłam. Ruszył za mną z wielkim oporem. Gdy dotarliśmy do jaskini zastaliśmy niespodziewanego gościa.
-Mako? A ty co...-Niezdążyłam dokończyć bo mi przerwał.
-Nic. Ja po prostu... no...yyy.
-Nieważne.-Odparłam i kazałam chłopcom usiąść na kocach. Zaczęłam się krencić po jakini szukając zapasowych składników do mieszanki ziołowej.
-Sebo!-zawołałam, a smok posłusznie podleciał do mnie- Przynieś mi troszkę, ale dosłownie troszkę, czarnego bzu. Smok poleciał wykonać rozkaz, a ja nadaal szukałam potrzebnych składników.
-Nie wiem jak, ale ona ma w sobie coś takiego że choćbyś był uparty i tak zrobisz co ci każe. No nie?-powiedział Mako.
-No. -odparł młody wilk- Tak wogóle jestem Dios.
-Miło wiedzieć jak masz na imię- krzyknęłam z drugiego końca jaskini.
-CO!!!!-zakrzykneli obydwoje.
-Ja...jestem...Invita-powiedziałam szarpiąc się z korzeniem siedzącym głęboko w lodzie.-Może pomoglibyście. A i przy okazji to urok osobisty i to że jestem miła sprawia, że jesteście posłuszni.
Podeszli do mnie i w końcu wyciągneliśmy tem korzeń wspólnymi siłami. Kontem oka zauważyłam, że Mako pochylił łep, położył płasko uszy i się zarumienił, podobnie jak Dios. Zachichotałam i zaczęłam mieszać wszystko na papkę.
- W końcu- powiedziałam do nadlatującego Seby. Dodałam szczyptę czarnego bzu i wymieszałam.Następnie posmarowałam każdą ranę Diosa. Gdy maź się wchłonęła po rankach nie było śladu...
<Dios? Mako?>
środa, 2 września 2015
Od Invity
Powoli ogarniałam podstawowe tereny watahy i wiedziałam gdzie mam nie iść, a gdzie tak. Młoda alfa zaprowadziła mnie wczoraj do mojej jaskini i już wiedziałam jak do niej trafić. Szłam równinami, do zachodu słońca. Kiedy nadszedł usiadłam na wzniesieniu i wtety...
-Hej!!!!!
-Sorry. Nie chciałem. Tylko, że ta głupia sosna... no i ... sorry jeszcze raz. Naprawdę! wybacz- powiedział basior który na mnie wpadł tak z nikąd.
-Jakim cudem nie spadłam z górki?-spytałam się sama z siebie, ale usłyszałam jego odpowiedź.
- No po prostu cię nie potrąciłem i nie spadłaś. Upadłem koło ciebie... i jak widzę trochę o ciebie zachaczyłem.- powiedział. Spojrzałam na swoją prawą przednią łapę. Rzeczywiście była zadrapana od góry aż po sam koniec i mocno krwawiła. Wstałam i ruszyłam. Dopiero teraz poczółam, że jestem ranna.
- Pomóc Ci jakoś? Może obłożysz lodem?-zaproponował tamten.
-Nie. Najpierw mieszanka ziół z pustyni lodowej. A skoro chcesz mi pomóc to pokaże ci które to i pomożesz mi zbierać.- powiedziałam. Zauważyłam, że zżedła mu mina, ale się uśmiechnął i poszedł ze mną. Zbieraliśmy krótko, ale tamten basior dziwnie się na mnie patrzył. Cały czas! Przez drogę po zioła, podczas ich zbierania i w drodze po resztę potrzebnych rzeczy.
-Teraz liany.-rzuciłam i zaczęłam je zbierać. To też poszło szybko. Już mogłam wrócić do jaskini. W drodze do niej zaczęło lać. Zbliżało się na porządną zawieruche. Doszłam do jaskini.
- No to cześć.-pożegnał się wilk.
-Gdzie?! Zostajesz! Nawet jeśli masz gdzieś blisko schronienie nie zdążysz dojść.-szrpnęłam temat. Wszedł za mną posłusznie jakbym była jego matką.
-Czemu ja nie dostałem mocy po ojcu? -spytał się cicho, chyba sam siebie, więc nie miałam zamiaru mu odpowiadać. Wyścieliłam mu koc i zaczęłam przygotowywać zioła na opatrzenie rany.
- Yyy...- nie dokończył bo w tym momencie runęło z nieba gradem śniegiem i deszczem.(Cooooooo???!!!!!!)-Ja nazywam się Mako...
-Invita- przerwałam mu zdanie, bo wiedziałam jakie zada mi pytanie.
- A to kto?-spojrzał na Sebę.
-Mój pupil. Smok Seba.-odrzekłam mu.-Ty nie masz pupili?
-Mam siedzą w mojej torbie.-powiedział po czym wyjął z torby dwie białe i jedną czarną kuleczkę. Wszystkie pokazały twarzyczki słodkich kociąt i pluszowej pandy (;-D).
- Ta słodka kotka z pandą to Nala, a to jej brat Mel-przedstawił kocięta pokazując je.
-Och jakie wy słodkie!- wyrwało mi się a potem poleciałam grzebać w swojej torbie. Po czym podeszłam do kociaczków i dałam im kocyki. Starszy kot wziął je i położył jeden na ziemi, wpychając swoją siostrę na niego, a drugim ją przykrył, a sam usiadł na lodzie. Ja widząc to zagwizdałam na Sebę. Ten podleciał do kociaka i podłożył swój rozłożysty ogon pod niego i owinął kocię skrzydłem...
<Mako?>
(Te wtrącenia w nawiasach są tak odemnie. Nie od wilków czy towarzyszy, tylko odemnie
Kochana422)
-Hej!!!!!
-Sorry. Nie chciałem. Tylko, że ta głupia sosna... no i ... sorry jeszcze raz. Naprawdę! wybacz- powiedział basior który na mnie wpadł tak z nikąd.
-Jakim cudem nie spadłam z górki?-spytałam się sama z siebie, ale usłyszałam jego odpowiedź.
- No po prostu cię nie potrąciłem i nie spadłaś. Upadłem koło ciebie... i jak widzę trochę o ciebie zachaczyłem.- powiedział. Spojrzałam na swoją prawą przednią łapę. Rzeczywiście była zadrapana od góry aż po sam koniec i mocno krwawiła. Wstałam i ruszyłam. Dopiero teraz poczółam, że jestem ranna.
- Pomóc Ci jakoś? Może obłożysz lodem?-zaproponował tamten.
-Nie. Najpierw mieszanka ziół z pustyni lodowej. A skoro chcesz mi pomóc to pokaże ci które to i pomożesz mi zbierać.- powiedziałam. Zauważyłam, że zżedła mu mina, ale się uśmiechnął i poszedł ze mną. Zbieraliśmy krótko, ale tamten basior dziwnie się na mnie patrzył. Cały czas! Przez drogę po zioła, podczas ich zbierania i w drodze po resztę potrzebnych rzeczy.
-Teraz liany.-rzuciłam i zaczęłam je zbierać. To też poszło szybko. Już mogłam wrócić do jaskini. W drodze do niej zaczęło lać. Zbliżało się na porządną zawieruche. Doszłam do jaskini.
- No to cześć.-pożegnał się wilk.
-Gdzie?! Zostajesz! Nawet jeśli masz gdzieś blisko schronienie nie zdążysz dojść.-szrpnęłam temat. Wszedł za mną posłusznie jakbym była jego matką.
-Czemu ja nie dostałem mocy po ojcu? -spytał się cicho, chyba sam siebie, więc nie miałam zamiaru mu odpowiadać. Wyścieliłam mu koc i zaczęłam przygotowywać zioła na opatrzenie rany.
- Yyy...- nie dokończył bo w tym momencie runęło z nieba gradem śniegiem i deszczem.(Cooooooo???!!!!!!)-Ja nazywam się Mako...
-Invita- przerwałam mu zdanie, bo wiedziałam jakie zada mi pytanie.
- A to kto?-spojrzał na Sebę.
-Mój pupil. Smok Seba.-odrzekłam mu.-Ty nie masz pupili?
-Mam siedzą w mojej torbie.-powiedział po czym wyjął z torby dwie białe i jedną czarną kuleczkę. Wszystkie pokazały twarzyczki słodkich kociąt i pluszowej pandy (;-D).
- Ta słodka kotka z pandą to Nala, a to jej brat Mel-przedstawił kocięta pokazując je.
-Och jakie wy słodkie!- wyrwało mi się a potem poleciałam grzebać w swojej torbie. Po czym podeszłam do kociaczków i dałam im kocyki. Starszy kot wziął je i położył jeden na ziemi, wpychając swoją siostrę na niego, a drugim ją przykrył, a sam usiadł na lodzie. Ja widząc to zagwizdałam na Sebę. Ten podleciał do kociaka i podłożył swój rozłożysty ogon pod niego i owinął kocię skrzydłem...
<Mako?>
(Te wtrącenia w nawiasach są tak odemnie. Nie od wilków czy towarzyszy, tylko odemnie
Kochana422)
Subskrybuj:
Posty (Atom)