Spojrzałem na niebo po którym szybował Aki. Gdy się zatrzymałem zaczął
krążyć nade mną. Wyciągnąłem prawą łapę w przód a ptak złożył skrzydła i
zapikował. Rozłożył je dopiero kilka metrów nad ziemią zwalniając i
siadając na mojej wyciągniętej łapie.
- I jak? - zapytałem
W odpowiedzi pokręcił jedynie przecząco głową. Westchnąłem ciężko. Nie wiem jak długo już tak chodzimy. Już od prawie 6 miesięcy nie spotkałem ani jednego wilka.
- Może zrobimy sobie małą przerwę? - zaproponowałem
Ptak nic nie odpowiadając zerwał się do lotu. Zapewne poleciałaby na coś zapolować. Właściwie ja też bym coś zjadł. Rozejrzałem się. Jakiś mały zając by wystarczył. Zacząłem węszyć. W tak mało urodzajnym pod względem zwierzyny miejscu szybko udało mi sie złapać trop jakiegoś sierściucha. Zatrzymałem się za jakimiś krzakami. Delikatnie wychyliłem zza zarośli. Jest. Na niewielkim, wolnym od drzew skrawku lasu stał niczego nie świadomy zając. Teraz wystarczy tego nie sknocić. Poczekałem jeszcze chwilę i skoczyłem. Długouchy był mój. Nie myśląc więcej zabrałem się za jedzenie. Chwilę po skończonym posiłku na gałęzi pobliskiego drzewa pojawił się Aki.
- Nie śpieszyłeś się za bardzo - stwierdziłem.
Ptak nic nie odpowiedział. Spojrzałem na niebo. Powoli robiło się coraz ciemniej. Wstałem przeciągając się przy tym. Pora ruszać dalej.
~~~~~~Następnego dnia po południu~~~~~~
Zatrzymałem się przy jakimś źródle. Dzisiejsze popołudnie było wyjątkowo przyjemne. Słońce świeciło i wiał delikatny wiaterek. Przymknąłem oczy rozkoszując się pogodą. Nagle poczułem silny podmuch wiatru.
- Ktoś tu jest. - słyszałem głos swojego towarzysza.
Gwałtownie otworzyłem oczy i zacząłem się rozglądać. Zobaczyłem poruszające się na drzewie liście. Nie zdążyłem powiedzieć ani słowa gdy zauważyłem zrywającego się sokoła. Minęło zaledwie kilka sekund od momentu gdy stał przy mnie a tym jak przyciskał do drzewa jakiegoś ptaka. Drgnąłem lekko przerażony.
- Zostaw go - usłyszałem warknięcie
- Aki - powiedziałem przywołując ptaka
Ten puścił sowę i podleciał do mnie siadając na moim grzbiecie. Czy ja zawsze muszę robić sobie wrogów?
- Aki - mruknąłem czując wbijające mi się w grzbiet ptasie szpony.
Sokół natychmiast odpuścił. Widać było, że jest nieufny. Położyłem uszy po sobie, podwinąłem ogon i schylając głowę powiedziałem:
- Wybacz, jestem Rendall. Nie chciałem zrobić twojemu towarzyszowi krzywdy. Po prostu nie sądziłem, że kogoś tu spotkam.
Szczerze liczyłem, że uda mi się jakoś wybrnąć z tej sytuacji.
< Nyras? >
- I jak? - zapytałem
W odpowiedzi pokręcił jedynie przecząco głową. Westchnąłem ciężko. Nie wiem jak długo już tak chodzimy. Już od prawie 6 miesięcy nie spotkałem ani jednego wilka.
- Może zrobimy sobie małą przerwę? - zaproponowałem
Ptak nic nie odpowiadając zerwał się do lotu. Zapewne poleciałaby na coś zapolować. Właściwie ja też bym coś zjadł. Rozejrzałem się. Jakiś mały zając by wystarczył. Zacząłem węszyć. W tak mało urodzajnym pod względem zwierzyny miejscu szybko udało mi sie złapać trop jakiegoś sierściucha. Zatrzymałem się za jakimiś krzakami. Delikatnie wychyliłem zza zarośli. Jest. Na niewielkim, wolnym od drzew skrawku lasu stał niczego nie świadomy zając. Teraz wystarczy tego nie sknocić. Poczekałem jeszcze chwilę i skoczyłem. Długouchy był mój. Nie myśląc więcej zabrałem się za jedzenie. Chwilę po skończonym posiłku na gałęzi pobliskiego drzewa pojawił się Aki.
- Nie śpieszyłeś się za bardzo - stwierdziłem.
Ptak nic nie odpowiedział. Spojrzałem na niebo. Powoli robiło się coraz ciemniej. Wstałem przeciągając się przy tym. Pora ruszać dalej.
~~~~~~Następnego dnia po południu~~~~~~
Zatrzymałem się przy jakimś źródle. Dzisiejsze popołudnie było wyjątkowo przyjemne. Słońce świeciło i wiał delikatny wiaterek. Przymknąłem oczy rozkoszując się pogodą. Nagle poczułem silny podmuch wiatru.
- Ktoś tu jest. - słyszałem głos swojego towarzysza.
Gwałtownie otworzyłem oczy i zacząłem się rozglądać. Zobaczyłem poruszające się na drzewie liście. Nie zdążyłem powiedzieć ani słowa gdy zauważyłem zrywającego się sokoła. Minęło zaledwie kilka sekund od momentu gdy stał przy mnie a tym jak przyciskał do drzewa jakiegoś ptaka. Drgnąłem lekko przerażony.
- Zostaw go - usłyszałem warknięcie
- Aki - powiedziałem przywołując ptaka
Ten puścił sowę i podleciał do mnie siadając na moim grzbiecie. Czy ja zawsze muszę robić sobie wrogów?
- Aki - mruknąłem czując wbijające mi się w grzbiet ptasie szpony.
Sokół natychmiast odpuścił. Widać było, że jest nieufny. Położyłem uszy po sobie, podwinąłem ogon i schylając głowę powiedziałem:
- Wybacz, jestem Rendall. Nie chciałem zrobić twojemu towarzyszowi krzywdy. Po prostu nie sądziłem, że kogoś tu spotkam.
Szczerze liczyłem, że uda mi się jakoś wybrnąć z tej sytuacji.
< Nyras? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz