Wpatrywałem się w ptaki z niedowierzaniem. Wciąż nie docierał do mnie
sens słów Adonisa. Mimo to nie przypominam sobie abym kiedykolwiek
widział Akiego... tak szczęśliwego? Nie, to chyba nie to słowo.
Powiedział bym raczej zadowolonego z obecności Adonisa. Muszę przyznać,
że trochę mnie to zabolało. Cieszyłem się, że Aki jednak ma jakiś
przyjaciół ale poczułem się w pewien sposób odrzucony. Nie chciałem
jednak tego pokazywać.
- No to my będziemy lecieć - powiedział Aki z uśmiechem patrząc na Adonisa.
Szybko postawiłem łapę na jego ogonie uniemożliwiając mu lot. Wiedziałem, że jego pióra są dla niego zbyt cenne aby spróbował się teraz tak po prostu wyrwać. Wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczeni. Trochę głupio postąpiłem. Musiałem teraz jakoś wybrnąć z tej sytuacji.
- Adonis Ci wybaczył ale postaraj się nie robić sobie innych wrogów. - powiedziałem i puściłem ptaka.
Aki nadal dziwnie się na mnie patrzył.
- Jasne - powiedział po czym oboje wzbili się w powietrze.
Spojrzałem na niebo a mój wzrok powędrował za dwoma ptakami lecącymi w stronę lasu.
- Zabawna historia co? - zapytał Nyras - Sowa i sokół wychowywali się razem.
- Faktycznie - przytaknąłem i uśmiechnąłem się - zabawne.
Mój ostatni uśmiech był naprawdę wymuszony. Znamy się z Akim już prawie dwa lata ale przy mnie nigdy taki nie był. Jest ze mną bo uratowałem mu życie ale czy on tak naprawdę chodź trochę mnie lubi?
- To dobrze, że się pogodzili. - powiedział wyraźnie zadowolony basior - A my już chodźmy. Będziemy mieli pecha jeśli miniemy się z Invitą i Mako.
Samiec ruszył przed siebie truchtem. Ja jeszcze raz spojrzałem w stronę lasu po czym ruszyłem za basiorem. Jak się okazało droga nie była ani długa ani krótka. Patrząc stąd w stronę lasu faktycznie mogło by się wydawać, że jest spory kawałek drogi do przejścia jednak idąc okazuje się on być znacznie krótszy.
- Hej, hej! - zawołał Nyras zaglądając do jaskini
Samiec rozejrzał się po czym wszedł do środka. Ja stałem jedynie się przyglądając. Wszedłem do środka dopiero gdy basior pomachał na mnie łapą dając znak abym za nim poszedł. Gdy stanąłem obok samca usłyszałem czyiś głos.
- O Nyras i... - wilk spojrzał na mnie pytająco.
- Rendall - powiedziałem kładąc uszy po sobie.
- Mako - powiedział wilk.
Po chwili obok samca pojawiła się wadera. Futro obojga było szare jak popiół, każde miało jednak coś co go wyróżniało. W przypadku Invity były to białe, rysujące się wokół oczy wzory zaś jeśli chodzi o Mako były to tonące w ciemności czarne uszy i ogon, który dodatkowo zdobiła biała końcówka.
- Jestem Invita - przedstawiła się wadera.
- Miło mi was poznać. - powiedziałem z lekkim uśmiechem.
- Rendall jest nowy - powiedział Nyras - Przedstawiam go wszystkim więc i do was musiałem zajrzeć. - zaśmiał się - Dodatkowo okazało się, że nasi towarzysze są starymi przyjaciółmi - mówił dalej wilk.
Zdawało się, że był naprawdę zadowolony z tego wszystkiego. Zaśmiałem się w myślach, ciekawe czy jego optymizm jest zaraźliwy? Zastanawiam się czy kiedyś też taki byłem. Wspomnienia z dzieciństwa są dla mnie jak za mgłą. Nie pamiętam zbyt dobrze tego co działo się przed tym wydarzeniem. Zdaje się jednak, że teraz nie ma to zbyt wielkiego znaczenia.
- No to my będziemy już iść - usłyszałem nagle słowa Nyrasa - Musimy jeszcze znaleźć moją siostrę i zakwaterować Rendall'a w jaskini.
Spojrzałem na niego trochę zaskoczony. Wyglądało na to, że byłem tak zamyślony, że jakimś sposobem ominęła mnie cała rozmowa.
- To do zobaczenia! - zawołał Nyras wychodząc z jaskini
- Do zobaczenia - powtórzyłem i poszedłem za samcem.
Wyszliśmy z jaskini i znów ruszyliśmy w stronę lasu.
- To jak to z tobą było? - zapytał samiec - Myślę, że tym razem nikt nam nie przerwie. - uśmiechnął się.
Spuściłem głowę wbijając wzrok w biały, uginający się pod łapami puch. To alfa, powinien wiedzieć. Wmawiałem sobie. Chodź i tak nie jestem w stanie powiedzieć teraz wszystkiego.
- Mój ojciec nie żyje. - powiedziałem - Matka mieszka w mojej rodzinnej watasze ale... nie mogłem z nią zostać.
Starałem się dobierać słowa tak aby jak najbardziej pominąć wszelkie szczegóły. Naprawdę nie miałem ochoty jeszcze nikomu o tym mówić.
- Rodzeństwa nigdy nie miałem. W wieku około roku miałem pewien... wypadek. - Naprawdę nie wiedziałem jak określić to zdarzenie ale nie chciałem mówić co tak naprawdę wydarzyło się między mną a moją matką - Zostawiłem wtedy matkę i wyruszyłem w świat. Dalej był Aki no i ta wataha.
Spojrzałem na basiora. Byłem ciekaw jak zareaguje i czy coś powie.
<Nyras?>
- No to my będziemy lecieć - powiedział Aki z uśmiechem patrząc na Adonisa.
Szybko postawiłem łapę na jego ogonie uniemożliwiając mu lot. Wiedziałem, że jego pióra są dla niego zbyt cenne aby spróbował się teraz tak po prostu wyrwać. Wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczeni. Trochę głupio postąpiłem. Musiałem teraz jakoś wybrnąć z tej sytuacji.
- Adonis Ci wybaczył ale postaraj się nie robić sobie innych wrogów. - powiedziałem i puściłem ptaka.
Aki nadal dziwnie się na mnie patrzył.
- Jasne - powiedział po czym oboje wzbili się w powietrze.
Spojrzałem na niebo a mój wzrok powędrował za dwoma ptakami lecącymi w stronę lasu.
- Zabawna historia co? - zapytał Nyras - Sowa i sokół wychowywali się razem.
- Faktycznie - przytaknąłem i uśmiechnąłem się - zabawne.
Mój ostatni uśmiech był naprawdę wymuszony. Znamy się z Akim już prawie dwa lata ale przy mnie nigdy taki nie był. Jest ze mną bo uratowałem mu życie ale czy on tak naprawdę chodź trochę mnie lubi?
- To dobrze, że się pogodzili. - powiedział wyraźnie zadowolony basior - A my już chodźmy. Będziemy mieli pecha jeśli miniemy się z Invitą i Mako.
Samiec ruszył przed siebie truchtem. Ja jeszcze raz spojrzałem w stronę lasu po czym ruszyłem za basiorem. Jak się okazało droga nie była ani długa ani krótka. Patrząc stąd w stronę lasu faktycznie mogło by się wydawać, że jest spory kawałek drogi do przejścia jednak idąc okazuje się on być znacznie krótszy.
- Hej, hej! - zawołał Nyras zaglądając do jaskini
Samiec rozejrzał się po czym wszedł do środka. Ja stałem jedynie się przyglądając. Wszedłem do środka dopiero gdy basior pomachał na mnie łapą dając znak abym za nim poszedł. Gdy stanąłem obok samca usłyszałem czyiś głos.
- O Nyras i... - wilk spojrzał na mnie pytająco.
- Rendall - powiedziałem kładąc uszy po sobie.
- Mako - powiedział wilk.
Po chwili obok samca pojawiła się wadera. Futro obojga było szare jak popiół, każde miało jednak coś co go wyróżniało. W przypadku Invity były to białe, rysujące się wokół oczy wzory zaś jeśli chodzi o Mako były to tonące w ciemności czarne uszy i ogon, który dodatkowo zdobiła biała końcówka.
- Jestem Invita - przedstawiła się wadera.
- Miło mi was poznać. - powiedziałem z lekkim uśmiechem.
- Rendall jest nowy - powiedział Nyras - Przedstawiam go wszystkim więc i do was musiałem zajrzeć. - zaśmiał się - Dodatkowo okazało się, że nasi towarzysze są starymi przyjaciółmi - mówił dalej wilk.
Zdawało się, że był naprawdę zadowolony z tego wszystkiego. Zaśmiałem się w myślach, ciekawe czy jego optymizm jest zaraźliwy? Zastanawiam się czy kiedyś też taki byłem. Wspomnienia z dzieciństwa są dla mnie jak za mgłą. Nie pamiętam zbyt dobrze tego co działo się przed tym wydarzeniem. Zdaje się jednak, że teraz nie ma to zbyt wielkiego znaczenia.
- No to my będziemy już iść - usłyszałem nagle słowa Nyrasa - Musimy jeszcze znaleźć moją siostrę i zakwaterować Rendall'a w jaskini.
Spojrzałem na niego trochę zaskoczony. Wyglądało na to, że byłem tak zamyślony, że jakimś sposobem ominęła mnie cała rozmowa.
- To do zobaczenia! - zawołał Nyras wychodząc z jaskini
- Do zobaczenia - powtórzyłem i poszedłem za samcem.
Wyszliśmy z jaskini i znów ruszyliśmy w stronę lasu.
- To jak to z tobą było? - zapytał samiec - Myślę, że tym razem nikt nam nie przerwie. - uśmiechnął się.
Spuściłem głowę wbijając wzrok w biały, uginający się pod łapami puch. To alfa, powinien wiedzieć. Wmawiałem sobie. Chodź i tak nie jestem w stanie powiedzieć teraz wszystkiego.
- Mój ojciec nie żyje. - powiedziałem - Matka mieszka w mojej rodzinnej watasze ale... nie mogłem z nią zostać.
Starałem się dobierać słowa tak aby jak najbardziej pominąć wszelkie szczegóły. Naprawdę nie miałem ochoty jeszcze nikomu o tym mówić.
- Rodzeństwa nigdy nie miałem. W wieku około roku miałem pewien... wypadek. - Naprawdę nie wiedziałem jak określić to zdarzenie ale nie chciałem mówić co tak naprawdę wydarzyło się między mną a moją matką - Zostawiłem wtedy matkę i wyruszyłem w świat. Dalej był Aki no i ta wataha.
Spojrzałem na basiora. Byłem ciekaw jak zareaguje i czy coś powie.
<Nyras?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz