Szybowałem wysoko ułożony na plecach. Nie zauważyłem sosny i wpadłem na
nią. Ugięła się aż do ziemi. Wystrzeliło mnie daleko. Nie miałem
panowania nad tym lotem więc nie wiedziałem w co uderzę. Upadek był
bolesny
-Hej- zawołał ktoś. Obróciłem się i spojrzałem na wilczycę. Była piękna.
-Sorry nie chciałem. To wszystko przez ten świerk... sorry.-przeprosiłem ją.
-Nic się nie stało-odrzekła. Skrzywiłem się tak żeby nie zauważyła i powiedziałem- A jednak coś simę stało. Twoja łapa.- spojrzała na nią, wstała i ruszyła. Pomyślałem, że..
-Może pomóc. Obłożysz lodem?
-Nie, ale jak bardzo chcesz pomóc to choć nazbieramy ziół.
Poszedłem za nią, aż przekonałem się dokąd. Posmutniałem ale dalej szedłem za wilczycą. Zbierając zioła wciąż na nią zerkałem. Czy można zakochać się w wilczycy, której nawet imienia nie znam? Widocznie można. Miałem nadzieję, że i ona czuje to samo. Poszliśmy do jej jaskini. To było straszne gdy przekonałem się gdzie mieszka. Wszędzie zwisały sople, było zimno. Wyścieliła mi kocyk. Porozmawialiśmy o towarzyszach, a ja przedstawiłem jej moje kochane kotki. Gdy burza się skończyła wyszła, ale ja zostałem. Wiedziałem już jak ma na imię. Musiałem za wszelką cenę dowiedzieć się o niej coś więcej i... poprosić ją o schronienie w tym miejscu. Na tą myśl przeszły mnie ciary...
<Invita?>
-Hej- zawołał ktoś. Obróciłem się i spojrzałem na wilczycę. Była piękna.
-Sorry nie chciałem. To wszystko przez ten świerk... sorry.-przeprosiłem ją.
-Nic się nie stało-odrzekła. Skrzywiłem się tak żeby nie zauważyła i powiedziałem- A jednak coś simę stało. Twoja łapa.- spojrzała na nią, wstała i ruszyła. Pomyślałem, że..
-Może pomóc. Obłożysz lodem?
-Nie, ale jak bardzo chcesz pomóc to choć nazbieramy ziół.
Poszedłem za nią, aż przekonałem się dokąd. Posmutniałem ale dalej szedłem za wilczycą. Zbierając zioła wciąż na nią zerkałem. Czy można zakochać się w wilczycy, której nawet imienia nie znam? Widocznie można. Miałem nadzieję, że i ona czuje to samo. Poszliśmy do jej jaskini. To było straszne gdy przekonałem się gdzie mieszka. Wszędzie zwisały sople, było zimno. Wyścieliła mi kocyk. Porozmawialiśmy o towarzyszach, a ja przedstawiłem jej moje kochane kotki. Gdy burza się skończyła wyszła, ale ja zostałem. Wiedziałem już jak ma na imię. Musiałem za wszelką cenę dowiedzieć się o niej coś więcej i... poprosić ją o schronienie w tym miejscu. Na tą myśl przeszły mnie ciary...
<Invita?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz