Menu

Ważne!!!

Prace zakończone i każdy wilk może oglądnąć swój profil!
nowe wilki będą wstawiane po 1-3 góra 4 dni jeśli formularz nie będzie miał błędów! (wybaczcie że czasem trwa to dłużej, ale niekiedy nie mam na to czasu ~Kochana422)

wtorek, 3 listopada 2015

Od Mala- Tajemnicze miasta- Miasto Zagubionych cz.4

Przechadzałem się ulicami miasta. Cały swój plan przedstawiłem dwa dni wcześniej drużynie. Wszyscy mieli swój wkład. Byłem przebrany za bogatego mecenasa. Założyłem czarny garnitur, monokl i doczepiłem czarne, kręcone wąsy, słowem, byłem kimś obcym, innym. Moim celem było odwrócić uwagę królowej i zdjąć jej koronę. Przechwycić berło miała Ches , a strażami mieli się zająć Zarabiowie. Tak jest ich więcej. Dużo dużo więcej.Maro przetransportuje Daj w miejsce gdzie ma wrócić z powrotem do władzy. Nie mam pojęcia jak on chce tego dokonać. Wiedziałem, że mało prawdopodobna jest wygrana i to że mój plan się powiedzie, ale tylko to wyłuskaliśmy z tygodnia nieprzespanych nocy i głowienia się co zrobić. Wracając do rzeczywistości. Omijając zręcznie kałuże po deszczu, mijałem piękne stragany, które zdobiły przeróżne kolory. Na nich leżało mnóstwo szpargałów i gratów. Zastanawiałem się jak wywabić księżnę w miejsce dalekie od straży i zdjąć jej koronę. Rozglądałem się po straganach, przeglądając i przebierając przedmioty na nich leżące, wzrokiem. Na każdym leżało coś co mogło by się nadać. Granaty dymne, na innym znajdowały się piękne wytrzymałe czapki niewidki, które czyniły cię niewidzialnym na jakiś czas. Niestety czas ten był za krótki na tak zawiłą misję. Mijając stragan z piórami i pergaminami wpadłem na pomysł, przypominając sobie pokojówkę i królową. Kojarząc fakty stwierdziłem, że pokojówka która zaścieliła mi łóżko jakieś 4 tygodnie temu, była matką naszej księżnej! Jej brązowe futro było farbowane. Że też się wcześniej nie skapnąłem! Pobiegłem prosto do straganu rzucając na niego trochę drobnych. Porwałem kałamarz pełen atramentu, pióro i najmniej ozdobny papier. Odbiegając szybko, rzuciłem:
-Reszty nie trzeba- do sprzedawczyni i puściłem się biegiem. Nikt nie zacznie akcji bez mojego znaku. Popędziłem prosto do zamku. W niedalekich krzakach poczekałem do wieczora. Odpowiedni moment... i ... TERAZ!!!! Puściłem się biegiem w cieniu w wśliznąłem przez właśnie zamykane drzwi. Skryłem się w czarnym rogu wielkiej sali, gdzie królowa właśnie wysłuchiwała żali mieszkańców miasta. Powoli i cicho przemykałem pomiędzy sztandarami, stawianymi podczas wysłuchiwania ludu. W końcu stanąłem za tronem słuchając. Królowa lekko pochrapywała, straże zresztą też. Szybko wbiłem się na schody i pędząc to w górę, to w dół lub na prawo, czy też na lewo. W końcu znalazłem ją, farbowaną białą wilczycę. Zbliżyłem się powoli, jednak wilczyca już mnie wyczuła i niespodziewanie powiedziała:
-Witaj- z wrażenia aż podskoczyłem.- Wiem po co przyszyłeś. Moja córka sprowadziła rządy terroru. Je tego nie chciałam, więc uczyniła mnie sługą. Zabierz mnie i zostaw wiadomość. Uratuj to miasto.
Sięgnąłem po pergamin i rzuciłem go na biurko. Otworzyłem atrament i zacząłem bazgrać:
Droga księżno. Zabrałem twoją matkę! Jeśli chcesz ją odzyskać zjaw się na ulicy Gringsleya, o północy. Masz być sama! Weź koronę! Pamiętaj, że bez niej matki nie zobaczysz. Korona jest przepustką do jej odzyskania!
                                                                                                Mal , a raczej Alian wilk z drugiej strony

Obszarpałem go szybko i zostawiłem. Trzasnąłem  drzwiami dla pogłosu. Szybkim ruchem zgarnąłem starą wilczycę na plecy i skoczyłem w momencie gdy za mną otworzyły się drzwi uderzając o ścianę. Wylądowaliśmy w miękkiej słomie. Pozbierałem się szybko i ciągnąc za sobą wilczycę odbiegłem w bezpieczne miejsce. Przeczekałem tam czas do północy, słuchając uważnie opowieści wadery, którą zabrałem ze sobą.
-Pewnego dnia, tam w wieży- mówiła pokazując mi na wieżę pnącą się w oddali- narodził się niezwykły dziedzic tronu. Poczęty z wilków, kociak. Była dziewczynką...
-O imieniu Dajanse. Niezwykle mądra i sprawiedliwa władczyni. Za jej czasów panował tu spokój i dobytek, a Zarabiowie byli przyjaciółmi.-przerwałem jej.
-Widzę, że już całkiem sporo wiesz.
-Dajanse poznałem osobiście. To właśnie jej pomagam. Zarabiów także. A że Daj prowadziła mądrze swoje królestwo wywnioskowałem z krzyków tłumu podczas przemówienia.
-Tęgi łeb. Kontynuując. Jej rządy zakończyły się równie szybko jak się zaczęły. Wszyscy widzieli jak umiera poprzez dźgnięcie nożem. Ty jednak nie wiesz, że miała siostrę. Właśnie księżną Szaranę. Ja jestem matką oby dwu dziewczynek. Szarana była zachłanna i nadal taka jest. Wynajęła kogoś kto odwali brudną robotę za niewielką sumkę. Udało jej się, a że to był niby niepozorny przypadek ona wstąpiła na tron. Jednak Daj przeżyła i została strącona do lochów. Korona daje wielką potęgę, której moja księżna nie potrafi używać. Nie wie o niej. Dajanse wiedziała i potrafiła się nią posłużyć. Stąd właśnie kopuła. Tylko korona może strącić Szaranę od władzy, a jeśli zdobędziecie berło to ona i jej straże nie będą mieli żadnych szans.- zakończyła.
-Tym się zajmą fachowcy.- stwierdziłem. Teraz spojrzałem na zegar. Za piętnaście dwunasta.
-Trzeba iść- odezwała się wilczyca. Wstałem i poszłem za waderą.
-Dokąd?- spytała po chwili.
-Gringsleya.-odpowiedziałem wyrównójąc się ze staruszką.
-Dobry wybór. Skąd wiedziałeś?- zrobiła się podejżliwa.- Nie znasz przecież okolicy.
-Mam też dobre oko. Gdy uciekaliśmy przed strzałami przebiegaliśmy koło takiego zakamarka i przeczytałem nazwę więc wbiła mi się w pamięć.-Pobiegłem za waderą, która skręciła w uliczkę Gringsleya. Wybiła dwunasta. Północ. Wygrana była coraz bliższa. Chwilę po ustalonej godzinie zjawiła się księżna. Rzuciła mi koronę pod nogi i rzekła:
-A teraz matka!- przyjrzałem się jej. Była prawdziwa. Czułem emanującą od niej energię i moc. Szczeknąłem na babunię, która wychynęła z cienia. Szybko schowałem koronę. W tym momencie zniknąłem uchraniając się przed atakiem strażników. Oczywiście nie wyparowałem. Jestem bardzo szybki, a że za mną była dziura w domu to czmychnąłem. Znalazłem się w miłym domu. Przy stole, na środku pokoju, siedziała miła rodzinka. Trójka dzieci, ojciec i matka. Wpatrywali się we mnie. Po chwili pokazałem im żeby siedzieli cicho i mnie nie wydali. Przebiegłem przez pokój i wypadłem przez drzwi, zostawiając zdziwioną rodzinkę w szoku. Wskoczyłem na dach najbliższego domu i rozejrzałem się. Podest stał nie daleko. Rzuciłem się do biegu. Chwilę potewm wydałem z siebie głośne wycie na znak że wszystko idzie jak po maśle. Strażnicy już do mnie biegli gdy...
Zarabiowie włączyli się do gry. Cheshire przybiegła z berłem, a Maro przywiózł Dajanse. Kocica szybkim ruchem włożyła koronę i chwyciła berło. Pomamrotała coś pod nosem i głośnym głosem rzekła:
-Ty!- kierując słowa do swojej siostry.- Zdradziłaś państwo! Zdradziłaś mnie i czły mój lud!
-ON JEST MÓJ!-wyrwało się Szaranie.
-Siostrzyczo nie ma już co tego dalej ciągnąć. Poddaj się i wróć do nas.- dodała już spokojnym tonem.
-NIGDY!
-A więc sama zesłałaś się na taki los...
         Co się działo potem jest oczywiste. Daj objęła tron a Cheshire stanęła u jej boku. Ale co z Malem i Maro. Siostry zaginęły trzeba je odszukać. To się na tym nie skończy.
        Spojrzałem po raz ostatni na miasto majaczące w oddali, po czym  weszłem w portal stworzony tu specjalnie dla mnie przez Daj. "Koniec jest zaledwie początkiem"!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz