Zatrzymałem waderę.
-Ale spotkamy się później, dobrze?-Spytałem.
-Z chęcią.-Odrzekła i zamachała ogonem.
Wadera pobiegła w głąb lasu. Pomachałem jej na pożegnanie. Potem spojrzałem w stronę Lucyfera.
-Witaj.-Przywitał się.
-Siemka!-Ucieszyłem się.
Demon był nie lada zdziwiony.
-A cóż się stało że się tak cieszysz?-Spytał.
-Klio! Klio się stała! Ona jest EXTRA! Tylko nie wiem czemu jej tak nie lubisz...-Zamyśliłem się.
Spojrzałem pytająco na demona.
-Więc...?-Przeciągnąłem.
Demon westchnął.
-Odpowiem, ale najpierw cię uleczę.-Powiedział patrząc na kapiącą mi z pyska krew.
-Zgoda.-Zgodziłem się.
Demon otworzył portal do Krainy Ułudy. Zmieniłem się w demona i
przeszedłem przez wir. Nagle przez portal przeskoczyła...Klio!!!
Spojrzałem na nią zdziwiony.
-Klio, co ty tu robisz!?-Byłem przerażony.
Wadera była zdezorientowana. Ja natomiast myślałem że zaraz oszaleję ze zdenerwowania. Rozejrzałem się wokół.
-Lucyfer, przynieś biżuterię zapachu.-Rozkazałem.
Klio chyba się bała.
-Diablo, co tu się dzieje?-Spytała.-Gdzie jesteśmy?-Rozpłakała się.
Po chwili zjawił się Lucyfer z biżuterią. Włożyłem naszyjnik na szyję Klio.
-To cię ochroni, a dopóki tu jesteś to proszę byś się nie oddalała ode mnie.-Poprosiłem.
-D..dobrze.-Przyrzekła.
-Nareszcie! -Ucieszył się Lucyfer.
-Ale...o co Ci chodzi?-Spojrzeliśmy pytającym wzrokiem na mego towarzysza.
-Chodzi o to że istoty poza demoniczne, mają ostry zapach i z trudem powstrzymuję się żeby cie nie zabić.-Powiedział.
-A co ze mną?-spytałem.
-Ty graniczysz między światem istot żywych, a demonów. Twojego zapachu nikt nie wyczuje.-Dodał.
-A...aha.-Powiedziałem.
-Już nie zdejmę tego naszyjnika.-Palnęła Klio.
Lucyfer się ucieszył i gdzieś zniknął. Po chwili otoczenie wokół nas
się zmieniło. Byliśmy w sali przyjęć. Wokół było pełno demonów i w
ogóle wszystkiego co było na przyjęciach. Klio była bliska utraceniu
przytomności.
-Gratulacje Panie Diablo! Wszystkiego najlepszego Panie Diablo!-Rozbrzmiewały krzyki.
Poszliśmy z Klio na jedną z rozłożonych mat. Usiedliśmy na niej.
-Diablo co tu się dzieje?-Spytała zdenerwowana.
-Nic szczególnego. To małe przyjęcie, organizowane z okazji pierwszej rocznicy stanie się demonem przeze mnie.-Wyjaśniłem
-Aha...-Przeciągnęła.
Na przyjęciu spędziliśmy jeszcze kilka godzin po czym wraz z Klio i Lucyferem wróciliśmy na ziemię. Klio była pełna energii.
-Musimy już iść, ale jeśli chcesz to wracaj na zabawę.-Powiedziałem do Lucyfera.
Po chwili mój towarzysz zniknął.
-To...co robimy?-Spytała wadera.
-Sam nie wiem. -Powiedziałem.-Może pójdziemy na spacer?-Spytałem.
-Z chęcią.-Oparła.
Wolnym krokiem ruszyliśmy w kierunku jeziora, w lesie. W lesie
kwitnących wiśni było o tej porze pięknie. Było lato, ale jak to
zrobiłem, lepiej nie pytać...Zmieniając temat... W końcu dotarliśmy Klio
patrzyła na drzewa oszołomiona. Kwiaty powoli opadały w dół. Złapałem
jeden i włożyłem za ucho Klio. Potem usiedliśmy koło wody i spojrzeliśmy
w jej taflę.
-Zaczekaj chwilę...-Wyszeptałem jej na ucho.
Wadera uśmiechnęła się. Poszedłem po coś co ukryłem za krzakiem.
Była to tęczowa róża (o to lepiej też nie pytać). Po chwili wróciłem z
nią do Klio i podarowałem waderze. Uśmiechnęliśmy się do siebie.
-Klio...wiem że jesteśmy jeszcze młodzi, ale chciałbym byś o czymś wiedziała...-Wyszeptałem.
-O czym?-Spytała cicho.
-Klio...ja cię kocham, ale czy ty...kochasz mnie?-Spytałem.
< Klio? >