Menu

Ważne!!!

Prace zakończone i każdy wilk może oglądnąć swój profil!
nowe wilki będą wstawiane po 1-3 góra 4 dni jeśli formularz nie będzie miał błędów! (wybaczcie że czasem trwa to dłużej, ale niekiedy nie mam na to czasu ~Kochana422)

sobota, 31 października 2015

Od Rendall'a CD Karo

Odetchnąłem z ulgą widząc oddalające się konie. Sądziłem, że ta konfrontacja będzie miała gorsze zakończenie. Zaproponowałem Karo spacer, w sumie nie miałem teraz nic do roboty więc chciałem jakoś zabić ten czas. Spacerowaliśmy po lesie. Lubię tak sobie chodzić bez celu. Mogę się wtedy zrelaksować i przemyśleć niektóre rzeczy. Spojrzałem na waderę.
- Nie nudzisz się? - zapytałem niepewnie
Samica spojrzała na mnie po czym z uśmiechem odpowiedziała:
- Nie.
Odwzajemniłem jej uśmiech.
- W takim razie się cieszę. - odparłem
Chodziliśmy tak przez jakiś czas. Na ogół spacerowaliśmy w całkowitej ciszy jednak co jakiś czas przerywaliśmy ją krótką rozmową. Szczerze mówiąc to po prostu nie bardzo wiedziałem o czym z nią rozmawiać. Po jakimś czasie zaczęło mi jednak burczeć w brzuchu.
- Sorki - powiedziałem lekko zmieszany
- Nie szkodzi, zaczekam tu na ciebie.
- Dzięki - odparłem i pobiegłem głębiej w las.
Szybko wytropiłem i upolowałem jakiegoś szaraka. Zjadłem go czym prędzej i wróciłem do Karo. Gdy jednak byłem już na miejscu trochę się zdziwiłem ponieważ wadery tam nie było.
- Karo! - zawołałem
- Tutaj. - powiedziała wadera wychylając się zza jakiś drzew.
Poszedłem do samicy ponieważ wyglądała na wyjątkowo z czegoś zadowoloną.
- Coś się stało? - zapytałem
- Spójrz tylko. - powiedziała wskazując niewielki kwiat - Jest śliczny.
 - Faktycznie - powiedziałem - Nigdy wcześniej takiego nie widziałem.
- Myślisz, że mogę go wziąć?
Spojrzałem na waderę lekko zdziwiony. Fakt jest ładny ale jeśli go zerwiemy to raczej za długo nie pożyje.
- Wiesz co, mam pomysł. - powiedziałem z lekkim uśmiechem.
Użyłem swoich mocy aby stworzyć niewielką doniczkę. Później ostrożnie włożyłem do niego kwiat wraz z ziemią. Podsunąłem waderze doniczkę z kwiatkiem i z uśmiechem powiedziałem:
- Proszę, tylko nie zapomnij go podlewać.

< Karo? >

Od Mala- Tajemnicze miasta- Miasto Zagubionych cz.2

- Skoro Ci zależy. Pokojówka!-wrzasnęła królowa- przyszykuj łóżko w pokoju najbliższemu lochów!
Patrząc na brązową wilczycę kulącą się u stóp władczyni, zrobiło mi się żal wszystkich którzy żyją pod jej władzą. Pokojówka posłała mi łoże w najniżej położonym pokoju. Znajdował się tuż obok wejścia do lochów. Wchodząc do pokoju w oczy rzucił mi się wielki obraz białej wilczycy w obszarpanych łachach. Rozglądając się zauważyłem, że po ścianach spływa woda, a w powietrzu unosi się zapach pleśni. Na środku niewielkiego pomieszczenia, wyłożonego różową tapetą, którą nieudolnie próbowano zakryć nierówne ściany. Uśmiechnąłem się gdy stanęła nade mną królowa. Powiedziałem udawanym, radosnym tonem:
-Jak w domu.
-Cieszę się- powiedziała marszcząc nos. Po chwili zostawili mnie samego. Czułem się tu nieswojo. Przygniatające zaniedbanie odpychało od siebie i przytłoczyłoby nawet najweselsze osoby. Wskoczyłem na miękkie i ciepłe łóżko. Bylebym nie zasnął. Bylebym nie zasnął. Powtarzałem sobie w duszy. Jednak moje powieki się powoli zamykały. Nic nie mogłem poradzić na moje nieuzasadnione zmęczenie i zmartwienie. "Gdzie teraz są dziewczyny?". Zadręczałem się tym że zostawiłem mamę i zgubiłem gdzie siostry. Spało mi się nieprzyjemnie, więc obudziłem się cały spocony. Wstałem przypominając sobie gdzie jestem i co mam zrobić. Zeskoczyłem z posłania, uchyliłem cicho drzwi. Spojrzałem na wejście do lochów. Stało tam dwóch strażników. Drogę do mojej przyjaciółki oświetlały miliony pochodni. Wyśliznąłem się powoli z pokoiku i przebiegłem szybko pasmem cienia między pochodniami. Cicho i bezszelestnie zwinąłem strażnikowi klucze. Wbiegłem do lochów. Tu roznosił się tylko... głos... głos którego nie znałem. Cichy i przyjemny, śpiewający bardzo pasującą do tego miejsca. https://www.youtube.com/watch?v=xhxhzV1e4BU&autoplej=0&kolorek=123456&w=320&h=240&typek=0 Podeszłem do celi w której siedziała śpiewająca wilczyca... kocica! Mała ,ruda kotka. Po ranach i szyrach wiadomo było że jest wprawiona w bojach.
-Hej- szepnąłem kiedy skończyła.
-Hej. - odparły dwa głosy na raz. W tym momencie spojrzałem na wysoko położoną półkę na której siedziała... Cheshire. Sięgnąłem po klucze i uwolniłem je.
-K- Kto to jest?- spytałem półgłosem.
-To... przedstaw się mu.- odparła scenicznym szeptem
-Jestem Dajanse- mruknęła cicho- A ty?
- Ja...- zacząłem powoli rozglądając się w około- Mal- dokończyłem.
-Myślę że pora się zmywać- zaproponowała wadera.
-Racja mam dość tego miejsca. Siedziałam tu z dwa miesiące.- zamruczała Daj.
- Wiesz jak stąd zwiać?- spytałem się Cheshire.
- Jest tylko jedno wyjście, żeby się nie rzucać w oczy.- odpowiedziała wskazując na niewielkie okienko na końcu lochów. Podbiegliśmy do niego. Daja z łatwością poszatkowała stalowe kraty w okienku. Ja wyszedłem z małymi trudnościami, Daj łatwiutko, a Cheshire prawie utknęła.  Wyszliśmy w ciemny zakamarek. Był całokowicie pusty. Na ziemi leżało tylko kilka martwych szczurów. Na niebie właśnie wschodziło słońce, a jednak na ulicach już był tłok. Dajanse wskoczyła na Ches. Ruszyliśmy w tłum. Po chwili zorientowałem  się, że ten raban na ulicy nie był codziennością w tym mieście. Cheshire wskoczyła na jeden ze straganów, a ja za nią.Popatrzyłem w stronę wielkiego podestu na którym stał tron.
-Będzie wygłaszała mowę o tym, że jesteśmy bezpieczni- powiedziała wilczyca. W tym momencie na wzniesienie weszła królowa miasta, a może czegoś więcej? Biała jak śnieg, ubrana w czerwoną jak krew suknię z czarną wielką kokardą, ze złotą tiarą na głowie i berłem w łapie, powiedziała donośnie:
-Niebezpieczeństwo minęło! Czarny złodziej został schwytany!
-Pchi! Bujdy na kółkach! Kocicy z Cheshire nie da się schwytać- rozległo się w tłumie.
-Co racja to racja!- wtrącił się inny wilk.
-Tak po prostu się dała!?- wtrąciła się czarna wilczyca.
-Na pewno miała jakiś cel! Nie sądzicie?!-dodał rudy wilk stojący obok czarno-białej wilczycy.
-Ja uważam, że poszła po byłą księżniczkę!- krzyknął ktoś.
-Racja!- odezwał się cały tłum
-Ona powinna wrócić!
-Była lojalniejsza niż ty!
-Milsza!
-Rządziła lepiej i mądrzej!
-DOŚĆ!!- nie wytrzymała w końcu księżna.-Nikt nie rządził lepiej niż ja.
-Dobra młody schowaj się, a najlepiej zacznij już uciekać.-warknęła cicho Cheshire.Posłusznie zeskoczyłem z dachu budynku i zacząłem biec. Nie ubiegłem daleko gdy pierwsza strzała przeleciała obok mnie, Na szczęście nie trafiła. Kiedy dogoniła mnie wadera, nasunęło mi się na myśl:
-Coś ty zrobiła?!-w tym momencie oblał nas deszcz strzał.
-Później ci powiem.- odpowiedziała Ches (czyt. Czes). Mijaliśmy puste stoiska. Każda strzała trafiała we wszystko oprócz nas. W końcu jedna z nich drasnęła mi nogę zostawiając szerokie, płytkie rozcięcie. Pomimo bólu biegłem dalej.Gdzieś daleko na horyzoncie widniały zarysy ogromnego muru obronnego. Zbudowany był z marmurowych cegieł, koloru czarnego i brązowego, układanych w szachownicę.
-Skręć w prawo i nura pod murem- szepnęła mi do ucha kotka. Zrobiłem jak mi kazała. Szybko i zwinnie jak na szpiega przystało skręciłem w prawą stronę i przeszedłem przez dziurę w marmurowym murze wspomnianym wcześniej. Nie spodziewałem się że biegliśmy wzdłuż wschodniej części muru. Za mną wydobyły się dziewczyny. Chwyciły za jakiś brązowy kamień i zasunęły dziurę.
-Po sprawie!- wytrzepała się wilczyca.Poleciał z niej czarny osad i ukazała się... nadal była czarna.
-Przestań!-zawołała kotka, ponieważ cały pył poleciał na jej futro. Zaśmiałem się cicho, a potem przybrałem na powrót poważną minę. Rozejrzałem się. Wszędzie gdzie nie spojrzeć piach, piach i piach. Pustynia ciągnęła się aż po horyzont i dalej.Gdy teraz spojrzało się na mur... nie było go tam. Z ziemi ,w miejscu gdzie powinno być pełno marmurowych cegiełek poukładanych na sobie, wyrastała złota kopuła. Dziura rzeczywiście była zatkana kamieniem ,jednak od tej strony zakrywał pęknięcie w kopule.
-Magiczna kopuła. Stworzyłam ją kiedyś żeby chronić moich poddanych przed atakami Zarabiów Pustynnych.- odezwała się kocica.
-Ty?- spytałem zdziwiony.
-Tak, ja. Byłam niegdyś królową. Rządziłam godnie, dopóki ONA nie strąciła mnie z tronu.- żaliła się Daj. Popatrzyłem na nią i spytałem ze strachem.
-Czym są te Zarabie Pustynne?
-Nie ,Czym tylko Kim!- odezwał się twardy chrapliwy głos za naszymi plecami. Podskoczyłem przerażony, obracając się w powietrzu.
-To są Zarabiowie. Nasi przyjaciele i sprzymierzeńcy-powiedziała Dajanse.
-Cooo?-zawyłem...

Zdjęcia do posta:

Zaznaczone w tekście!


Z okazji Halloween!



Z okazji Halloween...

Każdy wilk dostaje 10 AM!
Ilość AM każdy wilk może zobaczyć w skarbcu na stronie naszego sklepu!
Wesołego HALLOWEEN!!

Rodzina Alf oraz TOLLERIS

Od Diosa CD Rendall'a

Gdy powiedział, że sie mną zaopiekuje, wpadłem w euforie radości zacząłem skakać i gadać cały czas "Dziękuje!". Jest moim od teraz przyjacielem! I nawet chyba więcej! Ale nigdy tego nie mówiłe i nie słyszałem. Skoczyłem na Rendalla przewalając go i przytulając
- Dziękuje! - szepnąłem mu do wielkiego ucha, zeszłem z niego i nie wyrabiał ze śmiechu. Taki jestem i nic na to nie poradzisz. Weszłem za Rendallem do jaskini, położyłem się troche dalej od Rendalla i zasnąłem.
Obudziłem się, gdy było mi bardzo zimno, w tych zawsze okolicznościach albo się chowałem bądź przytulałem. Podniosłem się i podszedłem do Rendalla, zacząłem się do niego przytulać, chyba się obudził
- Co robisz Dios? - spytał dość sennie
- Zimno mi - pisnąłem cicho
<Rendall?>

WIELKIE ZAKOŃCZENIE - HALLOWEEN'OWY EVENT!!

Niestety, jeśli chodzi o zbieranie dyni, nikt się ne popisał, więc nagrody nie będzie...

Za to jeśli chodzi o wiersze, to mamy DWA...

Karo i Diablo-

Dziś Halloween, strzeż się.
Duchy tu są i nie wahają się zjeść cię.
Polują na ciebie wszystkie upiory.
Chcą cię dopaść, bo nie mają lepszej roboty.
Więc wiej i bój się stanąć.
Zombie, duchy, strzygi, przecież cię złapią.
Gdy dynie jednak zobaczysz.
Ucałuj ją, bo dzięki niej zawrzesz pakt.
I potwory dadzą ci spokój i tę grę wygrasz!

Rodzinka Alf oraz Neo -

Dzisiaj dzień jest taki,
Że wychodzą wszystkie robaki.
Każdy wampir, każdy duch,
Ich się boi każdy zuch!
Ale są i tacy, co swych sił próbują,
Lecz niestety o czymś się przekonują.
Bowiem wszyscy na tym świecie, gdy potwora zobaczą,
Już tak bardzo nie kozaczą.
Strzeż się dzisiaj dziecko drogie,
Gdyż nie wiesz nigdy co spotkasz za rogiem!


Już robię ankietę i rozdam nagrody dopiero, gdy się skończy! Każdy może zagłosować na wiersz, który bardziej mu się spodoba! Oczywiście nikt się nie obrazi :)

Czekamy na wasze głosy!

Rośnie jak na drożdzach!

Mała Astra już nie jest taka mała! Ma już pół roku!






Jeszcze trochę, i przerośnie rodzeństwo! Kochana Astruniu, życzymy Ci z okazji "pół-urodzinek" dużo szczęścia i zdrówka :)

Rodzice, rodzeństwo oraz TOLLERIS

ŚWIĘTUJEMY!!

Tak, świętujemy HALLOWEEN, ale nie tylko! To jest nasz 100 post! Cieszę, się, że mogłam być z wami tak długo i myślę, że jeszcze na długo się nie rozstaniemy!
Dużo słodyczy i udanej zabawy życzy

Cała rodzina Alf oraz TOLLERIS :)   :*

piątek, 30 października 2015

Od Klio CD Rendall'a

To wszystko działo się tak szybko! Nim się obejrzałam siedziałam już w celi wraz z... Aurorą, tylko, że ona, siedziała w celi obok...
- Och, widzę, że już się obudziłaś? Ta jeszcze śpi... Ach, nieważne. Zawsze tak jest za pierwszym razem przy teloportacji... - zaczął swoją opowieść
- Zaraz! Co tam się dzieje?! Co tam się stało?! - zaczęłam krzyczeć spoglądając w stronę wyjścia
- Dawno już sobie poszli, z resztą, co Cię to obchodzi jak się to skończyło... - zaczął Vane, po czym usiadł przy mojej klatce. Szkoda, że dzieliły nas te metalowe pręty, bo inaczej rozerwałabym mu gardło.
- Czego od nas chcesz?! Czego chcesz odemnie?! - warknęłam, a on się zaśmiał
- No wiesz, takie tam, drobnostki, wiadomo, każdy chce czegoś innego. Nevton, chce władzy, Amfora, chce chłopaka, ma chyba  a oku albo Nyrasa, albo Rendall'a, tak, ona lubi trudne przypadki... A ja, ja, się jeszcze zastanowię... - rozmyślił się, a ja musiałam mu to przerwać
- Co Ty sobie myślisz?! Nevton i władza? On nawet własnego ogona nie potrafi przypilnować! Co do Amfory, to niech sobie ich z głowy wybije! Rendall jest odporny, a tata... go chroni miłość, rzecz, której nie rozumiecie! A ty?! Nic Ci się nie należy!
- Dość! - Nevton przyszedł na "przesłuchanie". Zauważyłam też, że Aurora się już obudziła, ale nie dawała tego po sobie poznać...
- Wypuść nas, albo...
- Tak, tak, już raz to słyszałem, Twój Tatuś wymienił jednego wilczka...
- Ślicznego wilczka - dodała Amfora
- Na córeczkę i taką słodką waderę - dokończył basior.Znowu warknęłam, a Aurora się uśmiechnęła się do mnie i to dodało mi otuchy. Zrozumiałam, że najlepiej to wszystko zignorować, tak, jak robi to Aururora. Przynajmniej ją zostawili w spokoju... Po pewnym czasie Nevton i Amfora wyszli na polowanie, a Vane został, by nas pilnować, ale i on po pewnym czasie zasnął...

< Rendall? Aurura? >

Od Klio

 Dzisiaj był piękny poranek! Słońce, świeciło tak mocno, że obudziło mnie już tak szybko. Rodzice i Mood (śpiochy) jeszcze spali. Wyszłam na dwór i zaraz skierowałam się do jeziora. Tak, pływałam...
Nagle zaburczało mi w brzuchu, no jasne, przecież nie jadłam dzisiaj śniadania... Jak najszybciej wyszłam z wody i zaczęłam szukać czegoś do upolowania. Szukałam bardzo długo. Byłam gdzieś w głębi lasu, kiedy zaszło słońce i zaczęło padać. Nagle zrobiło mi się zimno, a ja nadal byłam głodna. Postanowiłam wyjść z lasu i poszukać czegoś poza nim. Rozpadało się jeszcze bardziej. Zaczęło wiać, a ja byłam bardzo zziębnięta. Chciałam poszukać schronienia, ale widziałam tylko pustkowie. Na dodatek byłam głodna jak wilk!... No, tak, jestem wilkiem, ale... nieważne.
 Szłam i szłam, aż w końcu ujrzałam... jaskinię! Zaraz pobiegłam żeby do niej wejść i ogrzać się. Pożywieniem chciałam zająć się później.
 Weszłam po cichu do jaskini, gdyż wyczułam tutaj jakiś zapach. Zaczęłam się rozglądać, ale nikogo nie zauważyłam. Poszłam głębiej i położyłam się w ciepłym, kącie. Nagle, usłyszałam głos:
- Kim jesteś?! - zapytał "ktoś", gdyż nie widziałam go (tylko cień)
- Ja... Jestem... Pokaż się! - wykrzyknęłam i w tej chwili zaczęłam się bać, czyżbym znowu poszła za nasze tereny?
- Jesteś w mojej jaskini! Gadaj kim jesteś, albo coś Ci się stanie! - wilk warknął na mnie
- Jeśli mi coś zrobisz, to... moi rodzice są Parą Alfa na tych terenach i... - zaczęłam coś dukać
- Poczekaj! Wataha Złotych Myśli? - zapytał basior
- No... - odpowiedziałam niepewnie Wilk wyszedł zza skały i pokazał się. teraz, już dokładnie go widziałam.
- Jestem Diablo, należę do tej watahy. Przepraszam, za moje zachowanie, ale nie poznałem Cię, właściwie, chyba nie mieliśmy okazji się wcześniej spotkać... - tłumaczył się, a ja odetchnęłam z ulgą.
- Och, przestań! Jestem Klio i cieszę się, że Cię poznałam. Słuchaj... masz może... coś do jedzenia? - zapytałam go niepewnie. Głód nie dawał mi ciągle spokoju.
- Tak! Pewnie! Jak chcesz, zjemy razem, mam piękną sarnę, którą upolowałem jeszcze przed tą ulewą - odpowiedział z uśmiechem, więc i ja się uśmiechnęłam. Wstałam  i poszłam za nowo poznanym członkiem watahy.
 "Jak to możliwe, że ja sama nie wiem, kogo mam w rodzinie" - myślałam sobie, a tymczasem, basior stanął i oświadczył...

< Diablo? >

czwartek, 29 października 2015

Od Rendall'a CD Nyrasa

- Rendall! Nie ma to jak przyjaciel, nieprawda? Każdy wiele by dał za takiego Aki'ego... - pośród całej paplaniny basiora były to jedyne słowa jakie do mnie dotarły.
Wbiłem pazury w ziemię i warknąłem zły. Skąd on wie o Aki'm? Chodź by nie wiem co się działo jest to ten, którego muszę ochronić. Obiecałem mu to. Omiotłem okolicę wzrokiem. Wszyscy wyglądali na zdenerwowanych. To trochę absurdalne w naszej sytuacji ale z drugiej strony jakoś mnie to nie dziwiło. Znów skierowałem swój wzrok na Nevtona. W tej chwili marzyłem jedynie o tym aby pozbawić go życia... i to jak najszybciej.
Zacząłem powoli iść w stronę basiora gdy usłyszałem za sobą głos.
- Rendall! - To było dla mnie trochę jak kubeł zimnej wody.
Cała wściekłość skierowana w stronę Nevtona gdzieś znikła ustępując miejsca instynktowi nakazującemu posłuszeństwo alfie. Spojrzałem na Nyrasa.
- Dziewczyny! - zawołał
Zaskoczony zacząłem szukać w tym tłumie wilków wader z naszej watahy. Nie wyglądało na to aby Karo miała kłopoty. Gorączkowo zacząłem szukać Aurory i Klio. Są! Czarny samiec ze skrzydłami powoli zbliża się w stronę wader w pewien sposób przyciskając je do muru. Biegiem ruszyłem w jego stronę. Stanąłem między nim i samicami powarkując. Vane prychnął tylko wyraźnie rozbawiony po czym zniknął. Po prostu rozpłynął się w powietrzu pozostawiając po sobie jedynie czarną smugę, która również szybko wyparowała. Za mną rozległ się głośny krzyk. Samiec trzymał obie samice nie pozwalając im uciec. Zaśmiał się głośno. Skoczyłem w ich stronę jednak basior ponownie zniknął. Tym razem jednak zabrał ze sobą wadery. Oniemiały patrzyłem się przed siebie. Po chwili spojrzałem w stronę Nyrasa.
- Nie ma ich... porwał je... - wydusiłem z siebie.

<Klio lub Aurora?>

niedziela, 25 października 2015

Od Diablo cz.2

Od Diablo-cz.2
Nadal siedziałem w klatce, a wilczyca co dwa dni wchodziła do mej celi i próbowała mnie skatować. Jednak któregoś dnia zniknęła. Podejrzewam że pewnie dołączył do jakiejś watahy i postanowiła mnie zostawić na pastwę losu. Jednak...postanowiłem się wydostać. Byłem osłabiony. Nagle usłyszałem czyiś głos. W wejściu do jaskini stanęła czarno-biała wilczyca z raną na pysku.
-Nic ci nie jest?-Spytała.
Nic nie odpowiedziałem.
-Jestem Karo, z Watahy Złotych Myśli. A ty to...?-Kontynuowała.
-Jesteś z Watahy Złotych Myśli?!-Wydarłem się niemal na całe gardło.
Wadera przytaknęła.
-Jestem Diablo, i...też jestem z WZM.-Powiedziałem na jednym tchu.
Wadera szybkim ruchem wyważyła bramę klatki, a ja wybiegłem jak oparzony.
-Dz...dziękuję.-Powiedziałem.-Czy...mogłabyś mi pomóc coś upolować?-Spytałem.
-Mogę pomóc Ci znaleźć zdobycz, ale nie mogę jej zabić.-Powiedziała.
-A...a...ale czemu?
-Jestem wegetarianką i żyję w zgodzie ze środowiskiem naturalnym.-Powiedziałam.
-A...mogłabyś mi pomóc w takim razie znaleźć trochę jagód?
Wadera się zdziwiła.
-No...z chęcią.-Powiedziała.
Po chwili znaleźliśmy kilka krzaków. Słowo daję że oskubałem cztery krzaki, a ona zaledwie dwa...Potem musiałem gdzieś pójść.
-Karo...muszę iść. -Powiedziałem smutno.
-Nie martw się, Diabełku. Skoro należymy do tej samej watahy to jeszcze się spotkamy.-Powiedziała.
Polubiłem ją. Zmieniając temat...Pobiegłem na wschód. Nagle się potknąłem i ni stąd ni z owąd...znalazłem się w ogromnym labiryncie. Czekało na mnie spore wyzwanie...
<CDN.>
<Karo?>

sobota, 24 października 2015

Od Nyrasa CD Rendall'a

W pierwszej chwili, byłem bardzo zmieszany, ale postanowiłem czekać, aż Rendall zrobi pierwszy krok. Aż tu nagle, BUM! I basior skoczyć na... Nevtona...
On, nie spodziewając się niczego, został przewalony, ale szybko podniósł się zwalając z siebie szczupłego Rendall'a. Skoczył na skałę i spojrzał na wszystkich z góry. Myślałem, czy mamy uciekać, czy może skończyć to już na dobre...
- Rendall jest nasz! Jest tak jak wy wszyscy na naszym terytorium! Pamiętasz nasz pakt? - zapytał, a ja już wiedziałem. Miał rację, więc musieliśmy walczyć! To się na tym nie skończy, patrzyłem to w jedną stronę, to w drugą i zastanawiałem się co tu zrobić. Nevton kiwnął głową w stronę Amfory, a ona podbiegła w stronę ich kryjówki. Bałem się tego, co dla nas "przygotowali".
- Nic nie odpowiecie?! - zapytał z uśmiechem
- A co mamy odpowiedzieć? Czego od nas chcesz? - burknąłem
- Och, to dobre pytanie, skoro już pytasz, to dobrze. Ja, chcę władzy nad... wami - uśmiechnął się - a moja siostra, chce... a kto to wie, - powiedział, przecież nie dam mu nade mną władzy! To absurd! Nagle z jaskini wyłoniła się Amfora z...

- To jest nasz nowy uczeń... przybył ze swoją rodziną... niestety dość nieliczną, ale bardzo potężną... Umieją wiele ciekawych rzeczy, nieprawdaż, Vane? - powiedziała Amfora, "Vane" to zapewne imię tego wilka. Chyba jednak szykuje się niezła walka! Ten wilk nie wyglądał na przyjaznego...
- Jeśli nie pozwolicie odejść w spokoju mi i mojej watasze, będzie z wami źle! - wykrzyknąłem, ale sam nie wierzyłem w to, co mówię...
- A co tam u Twojej rodziny, co? Jak tam Zaria? Zdrowa? A dzieci, śliczna córka, naprawdę... A, Tobie chyba kogoś przybyło, co? - warknąłem - Och, Invita, mam rację? Ty również masz śliczne bahorki. Rendall! Nie ma to jak przyjaciel, nieprawda? Każdy wiele by dał za takiego Aki'ego... - tak, to była prawda. Nevton miał rację! Każdemu z nas na czymś zależy, na wszystkich z nas ma "haki", tylko my, nie możemy nic zrobić. Wszyscy zaczęli na siebie warczeć, tak jakby był konkurs "Kto głośniej?", ale przeraziłem się, gdy zobaczyłem, że "Vane" patrzy się z tajemniczym uśmieszkiem, na...Klio i... Aurorę!! O, nie! Kolejne ofiary?! Tak nie może być!

< Rendall? > Hej, zanim odpowiesz, zajrzyj na skrzynkę w doggi, okej? :)

Od Rendall'a CD Klio

Spałem sobie spokojnie w tej niewielkiej celi gdy nagle poczułem czyjąś obecność. Zerwałem się nagle i zobaczyłem stojącego obok Nevtona. Czułem jakby przewiercał mnie wzrokiem. Przełknąłem ślinę i zauważyłem jak samiec wypowiada jakieś bezgłośne słowa.
- I? - usłyszałem z tyłu dobrze znany mi już damski głos
Basior zmierzył swoją siostrę wzrokiem po czym odpowiedział.
- Śmiesz wątpić w moje umiejętności? Nie znalazł się jeszcze nikt kto oparł by się mojej hipnozie.
Hipnozie? Więc basior próbował mnie zahipnotyzować? Wyglądało jednak na to, że nie wiedział o mojej naturalnej zdolności, która chroniła mój umysł. Pomyślałem jednak, że nie warto wyprowadzać go z błędu. Może przy okazji uda mi się czegoś ciekawego dowiedzieć. Nevton znów skierował swój wzrok na mnie.
- Za mną. - rzekł oschle i zaczął odchodzić.
Bez słowa wstałem i podążyłem za basiorem. W pierwszej chwili trochę mnie oślepiło. Tam gdzie mnie więzili panował półmrok więc fakt, że tak nagle wyszedłem na słońce trochę mnie zaskoczył. Jeszcze jednak większym dla mnie zaskoczeniem była kręcąca się tu grupa wilków. Na oko mogło być ich dziesięć. Zastanawiałem się jak to w ogóle możliwe.
- Co na Talona się tu wyprawia? - zapytałem cicho
Szybko skarciłem się jednak za te słowa, przecież będąc zahipnotyzowanym nie powinienem zwracać uwagi na takie rzeczy. Wyglądało jednak na to, że żadne z tego potwornego rodzeństwa mnie nie usłyszało. Wiem, że powinienem coś zrobić aby ich powstrzymać ale co mogę w takie sytuacji zrobić? Nevton zwołał wszystkie wilki i zaczął im coś gadać na mój temat. Nie słuchałem go jednak zbyt dokładnie ponieważ gdzieś w krzakach kątem oka zauważyłem znajomą sylwetkę. Jestem prawie pewien, że to Nyras. Spuściłem jednak jedynie głowę udając, że nic nie zauważyłem. Strasznie mnie to dręczyło ale w tamtej chwili wydało mi się to najsensowniejszym rozwiązaniem.
- W porządku chłopcy! - zawołał basior - Przynęta została już zarzucona, nasi goście powinni tu być już niedługo.
Na pysku Nevtona widziałem uśmiech satysfakcji. Jak się okazało jego słowa okazały się aż nazbyt trafione. Zaledwie kilka godzin później pojawiła się nasza wataha. Spuściłem wzrok widząc Nyrasa. Fakt, że stałem po drugiej stronie był dla mnie nie do zniesienia.
- Rendall! - usłyszałem swoje imię.
Podniosłem wzrok. Klio. Co ona tu robi? Co oni wszyscy tu robią? Nevton stanął przede mną ze złowieszczym uśmieszkiem.
- Nie masz co krzyczeć. Jest pod moją kontrolą więc i tak cię nie usłyszy.
Położyłem uszy po sobie. Czułem się taki bezradny. Nyras zaczął warczeć.
- A więc chcesz walczyć? - spytał pogardliwie basior - Dobrze, bardzo dobrze. W takim razie pozwolę twojemu byłemu podwładnemu walczyć w moim imieniu. Nevton spojrzał na mnie i powiedział:
- Idź i walcz na moją chwałę. Jeśli nie umrzesz podczas wali z nim to może pozwolę ci potem odejść. - zaśmiał się.
Bez słowa stanąłem na przeciw Nyrasa. Wyglądał na trochę zmieszanego. Być może to moja szansa? Może atak z zaskoczenia przechyli szalę zwycięstwa na naszą stronę. Stanąłem w pozycji bojowej. W odpowiedzi usłyszałem warknięcie i śmiech Nevtona za plecami. Wziąłem głęboki wdech i zawróciłem gwałtownie skacząc w stronę Nevtona.

<Nyras lub Klio?>

Od Rendall'a CD Diosa

Wziąłem wielki haust powietrza i zamarłem. W mojej głowie zaczęła się kłębić niezliczona ilość myśli. Próbowałem to sobie jakoś poukładać ale nie potrafiłem. Zacisnąłem zęby. Ja? Ja miał bym się nim zaopiekować? Czy... czy to aby na pewno dobry pomysł? Spuściłem głowę i położyłem uszy po sobie. Otworzyłem pysk chcąc coś powiedzieć ale nagle odebrało mi głos. W oczach malca dostrzegłem coś na kształt... determinacji?
- Dios... - zacząłem niepewnie
To dla mnie bardzo trudna decyzja. Nie wiedziałem do końca co powinienem zrobić lub chociażby powiedzieć.
- Wiesz... uważam, że dla szczeniaka najważniejsza powinna być matka i powinieneś poszukać wadery, która ci ją zastąpi a nie basiora ale... - postanowiłem po prostu być szczery.
Uznałem, że lepiej aby Dios wiedział jakie mam do tego nastawienie, nie chcę aby kiedykolwiek uznał, że mogę go okłamać. Ponownie wziąłem głęboki wdech i wyprostowałem się. Spojrzałem na szczeniaka, który teraz siedział już ze spuszczoną głową. Przyznam szczerze, że trochę mi zaimponował. Ja na jego miejscu zapewne już dawno bym uciekł. Po takich słowach nie interesowało by mnie już to co dany wilk ma jeszcze do powiedzenia. Zwiałbym nie mogąc się pogodzić z rzeczywistością. Uśmiechnąłem się ciepło i powiedziałem:
- Ale jeśli naprawdę tego chcesz mogę się tobą zaopiekować.

<Dios?>

Od Diablo

Biegłem przed siebie co tchu. Gonił mnie jakiś wilk. Nie rozpoznawałem go. Był fioletowo-niebiesko-czarny. Byłem przerażony. Wydawało mi się ze uciekłem, ale tak naprawdę...wbiegłem do jaskini i wpadłem w pułapkę. Za mną zamknęła się cela. Byłem wściekły. Sam nie wiem na co. Na swoją naiwność czy na tego wilka. Siedziałem więc w celi. Patrzyłem na wilczycę. Patrzyła na mnie...sam nie wiem jak. Chyba z nienawiścią. Po chwili weszła do klatki. Zaczęła mną szarpać na prawo i lewo. Próbowała mnie wykończyć.
-Kim ty jesteś?-Powiedziałem dosyć cicho.
-Twoim największym koszmarem.-Powiedziała wadera.
Po chwili wyszła z klatki.Byłem we krwi. Zacząłem więc zlizywać ją. Miałem ranę na przedniej, prawej łapie, kilka na boku i w kilku innych miejscach. Nie wyglądały na poważne. Wylizałem je, wiedziałem że od śmierci uratuje mnie tylko zmiana w demona. Zmieniłem się więc. Stałem się demonem.
-Pomóż.-Wyszeptałem uwięziony w myślach.
-Z chęcią Ci pomogę, ale to ma pewną cenę..-Powiedział.
-Jaką?
-Raz na miesiąc w środku nocy pozwolisz zmienić mi się na trzy godziny. Zgoda?-Powiedział
Westchnąłem.
-Zgoda.-Powiedziałem.
Zmieniłem się w demona. Wyzdrowiałem i znów zmieniłem się w normalnego.
-Będę Ci pomagać, ale pamiętaj o obietnicy.-Powiedział.
Ciągle siedziałem w celi, ale wiedziałem że się stąd wydostanę. Na pewno. Miałem ku temu dobrą myśl...

<CDN.> Sama napiszę niedługo :)

Od Karo CD Rendal'a

Podbiegłam do koni, klacz i ogier nie bali się nas, więc zaczęłam:
-Cześć. Jestem Karo, a to mój przyjaciel Rendall.
Konie spojrzały na nas i rzekły:
-Ja jestem Nikro, a to moja partnerka Nika. Miło nam.-Powiedział ogier.
Zpadła chwila milczenia.
-Uważajcie na siebie, tutaj polują wilki.-Palnęłam bez namysłu.
-Ty też będziesz próbowała nas zabić?-Spytała wystraszona klacz.
-Nie, ja jestem wegetarianką. Nie zjadłabym was.-Powiedziałam.
-Musimy biec za stadem.-Powiedział ogier.
Ruszyli galopem.
-To co robimy?-Spytałam basiora, który podczas rozmowy milczał.
-Może pójdziemy na spacer?-Spytał.
-Z chęcią.-Powiedziałam.
Ruszyliśmy spacerem w kierunku lasu...


<Rendall?> Sorki że takie krótkie.

czwartek, 22 października 2015

Od Klio CD Rendall'a

"O, nie, co ja zrobiłam? Nie powinnam zostawiać tam Rendall'a, chociaż, może mu właśnie o to chodziło, żebym poszła po pomoc! Tak! Muszę pójść po pomoc! Muszę pobiec po pomoc!" myślałam. Natychmiast uszyłam do domu po tatę i w ogóle. Gdy już dobiegałam do celu wykrzyknęłam:
- Tato! Tato! - Nyras podszedł do mnie i... zaczął krzyczeć?
- Dziecko! Wiesz, jak już późno?! Mama martwi się o Ciebie! - zaczął
- No i słusznie, bo Nevton i Amfora... - przerwał mi...
- Rendall!! Gdzie on jest? - zapytał z przerażeniem
- No, właśnie chcę Ci to powiedzieć! Zabrali go! - Nyras zrobił wielkie oczy i zaraz pobiegł krzycząc tylko:
- Zawiadom innych! - bez zastanowienia pobiegłam do Diablo, Aspena, Karo i Nex'a aby oni nam pomogli. Wiem, że będzie się działo! Mimo wszystko bałam się, przecież oni też są silni, ale my, mamy przewagę liczebną. Wszyscy popędziliśmy do ich kryjówki (przynajmniej do ich ostatniej kryjówki). Martwiłam się o tatę, przecież on poszedł tam już szybciej. Na szczęście nie miałam powodów do zmartwień, gdyż Nyras już na nas czekał, a gdy nas zobaczył uśmiechnął się i powiedział:
- Dobrze, że jest was aż tyle. Nevton i Amfora zmienili kryjówkę, ale ja już ją odkryłem, ale... Rendall wydaje mi się jakiś dziwny... - skrzywił się
- Tato! Widziałeś go? Myślisz, że... - westchnęliśmy. Jeśli oni coś mu zrobili to ja już dopilnuję żeby tego pożałowali! Mam nadzieję, że go nie zahipnotyzowali.
 Jak doszliśmy na miejsce zobaczyliśmy... czyżbyśmy stracili przewagę liczebną, czy to tylko iluzja?!

< Rendall? >

Od Diosa CD Rendall'a

Spojrzałem wysoko w górę, słońce chowało się za horyzontem, a niebo ciemniało. Pokiwałem przecząco głową
- Jest wiatr - drgnąłem na samą myśl o tym porywistym wietrze zbliżającym i będącym coraz silniejszym. Zaczęliśmy iść w stronę jaskiń
- Rendall.. - zacząłem dogoniłem go i próbowałem iść równo przy nim
- Tak? - spytał oczekując dalszej mojej wypowiedzi. Wziąłem głęboki wdech
- zaopiekowałbyś sie mną?
< Rendall? >

wtorek, 20 października 2015

Od Aspena

-Zaprzyjaźnić się?- spytałem. Nie wydawało mi się to zbyt rozsądne, zwarzając na moją przeszłość i JEGO. Jednak:
-Możesz pójść ze mną. TYLKO SIĘ NIE WPAKUJ W TARAPATY!
-Postaram się!- powiedziała zbawowo wilczyca. Ja jednak brałem temat na poważnie!

<Aurora?>
Przepraszam że to takie krótkie, ale zajmuję się opkami mala i tymczasowo nie będę pisała w imieniu Aspena

Od Mala - Tajemnicze miasta: Miasto Zagubionych cz.1

Myślałem, że się przesłyszałem. Jednak nie. Podniosłem powoli głowę i popatrzyłem na siostry. Wstawały i powoli wchodziły w las. Zrobiłem to samo. Skradałem się za nimi. "Co one kombinują?"przeleciało mi przez głowę. Szłem za nimi długo. Gdy zaczynało świtać Elzi i Invita weszły w wielkie wejście, po czym usłyszałem głośny plusk. Pobiegłem za nimi i stanęłem jak wryty. Zdążyłem zatrzymać się w samą porę żeby nie wpaść do głębokiej wody. Jej tafla lekko wibrowała, jakby ktoś tędy płynął całkiem niedawno. Popatrzyłem przed siebie. Dziewczyny już były w połowie.Wskoczyłem do wody. Gdy przepłynąłem przez wodę, moje siostry wchodziły do jednego z rozwidleń. Najpierw weszła Elzi, a za nią Ivi. Popędziłem ile sił w łapach za nimi i w ostatniej chwili wpadłem w portal.
    Uderzyłem w twardą pdłogę. Rozglądnęłem się uważnie. Nigdzie śladu po dziewczynach. Wstałem i przed sobą ujrzałem lśniącą bielą posadzkę, w której odbijały się tysiące świec, połyskujących, zawieszonych pod sufitem. Przyjrzałem się sobie. Byłem poobijany. Jednak moja fryzura była w idealnym nieładzie. Podniosłem głowę i moje spojrzenie przykół wielki tron, na którym siedziała piękna wilczyca. Jaj białe futro, błyskoczące w mdłym i słabym świetle, wturowało jasnoniebieskim oczom wpatrującym się we mnie. Uśmiechała się od ucha do ucha. Ogarnął mnie dziwny niepokój.
-Kim jesteś?-spytała łagodnym tonem. Jej cichy, wyraźny i spokojny głos, echo powtórzyło jeszcze kilkukrotnie,
-J-Ja?-nie byłem pewny czy mam mówić prawdę, czy raczej skłamać. Nagle za moimi plecami otworzyły się wielkie ,zdobione klejnotami koronnymi, ozdobne drzwi, tak wielkie, że tzreba błyło zadzierać glowę do góry żeby zobaczyć stojącego na ich czóbku pawia wykutego z kamienia, pomalowanego na tysiące kolorów. Przez próg wkroczyła grupka wilków.
-Pani!-Przed szereg wyszedł ten najwyższy i o najsilniejszej budowie. Miał na sobie czarno- biały strój (bez spodni{w końcu wilki nie noszą spodni[przynajmniej wg. mnie]}). Patrzył się na tron skamieniałą, poranioną w licznych miejscach twarzą.
-Słucham.- rozległ się znajomy mi już cienki głos.
-Znowu ta przebżydła Cheshire (czyt. Czeszair) ośmiesza nas na oczach całego miasta.
-Przyszedłeś się mi pożalić Mamiliusie? Czy przynosisz może wieści ważniejsze niż twoje żale- spytała ironicznie wilczyca.  Jej głos się zmienił. Mówiła głośno i złowieszczo, nieprzyjemnym chrapliwym głosem.
-Nie Pani! Przynosimy ci ją samą.-powiedział po czym skinął głową na kompanów.
-Och! To nie samowite!- powiedziała "Pani", której głos znów zmienił barwę na początkową. Obok mnie stanęła wysoka wilczyca, przynajmniej dla mnie, bo w porównaniu do Mamiliusa była niższa, chociarz niewiele. Wadera popatrzyła się na mnie zielonymi oczami, przez które przebiegł połysk. Uśmiechnęła się do mnie pełną paszczą, zaciskając zęby. Po czym w mojej głowie rozległ się śmiech. Przeszły mnie dreszcze. Zlęknięty uświadomiłem sobie, że ja ten śmiech już słyszałem i widziałem tą waderę, tylko gdzie?
-Mały! Niedaj się jej opętać. Kłam do niej jak z nut. Ta przebrzydła baba nie może wiedzieć kim jesteś. Od lat planuje podbój waszego... naszego... twojego... no... tamtego świata, ale tkwi w miejscu. Hehehe. Nic o sobie! Żadnej prawdy!-głos który usłyszałem w mojej głowie brzmiał ... Mama opowiadała mi o wilku o takim głosiku. Tylko że tamten to był basior, a to wadera. Czarna jak słoła z czterena, dość dziwnymi, białymi łatami na lewym oku, w kształcie rombów.
- A więc?- przywołał mnie nagle głos księżnej.-Malusi powiesz mi kim jesteś?
-J-ja jestem...- urwałem próbując coś szybko wymyślić
- Alian- podpowiedziała mi Cheshire, mówiąc oczywiście w mojej głowie.
-Alian- powtórzyłem- Nazywam się Alian.
-A ile masz lat chłopcze?- pytanie zagadkowe. Mam może trochę więcej niż rok.
-Dwa lata. Może trochę więcej- skłamałem.
-Och! Miło mi cię poznać. Jak mam się do ciebie zwracać, kochany?
- Pełym imieniem! Powiedz: Pełnym imieniem.- krzyczała czarna wadera z kocimi oczętami.
-Pełnym imieniem- powiedziałem słowo w słowo.
- A więc... Alian... Alianie... Czy twoje imię odmienia się ,czy nie?
-Tak. Odmienia się.- powiedziałem nie zabardzo wiedząc o co biega.
-Spoko mały! Wyluzuj! Spływka! Nie ma co się stresować.- powiedziała łagodnie wilczyca z dziwnymi łatami na lewym oku.
-Ale ja jeszcze nigdy nie kłamałem- przeleciało mi przez głowę.
-No to jek na pierwszy raz nieźle ci idzie- odezwała się moja nowa przyjaciółka. Byłem nieco zszokowany, że  usłyszała moje myśli.
-Jak się nazywasz?-spytałem się jej w myślach.
-Ja? Hehehe. Cheshire.-odpowiedziała.
-Ja jestem Mal.
-Miło mi. Tu gdzie jesteś... to miasto... to miasto zagubionych. Mnie tu nazywają różnie, ale przede wszystkim można do mnie mówić kotka z Cheshire.
-Kotka?-byłem zdziwiony.
-A no tak. Nie do końca jestem wilkiem, nie do końca kotem. Mam coś i z tego, i z tego...
-Do lochu z nią- przerwała rozmowę władczyni.
-Później się zobaczymy. Mówić możemy przez cały czas choćbym była nawet ze sto kilometrów dalej, więc pomogę ci kłamać.- powiedziała jeszcze w mojej głowie zanim zniknęła mi z oczu.
-No to zostaliśmy sami. Chodź ze mną!- powiedziała. Ruszyłem potulnie za wilczycą. Szliśmy po złotych schodach ciągnących się w zawiłym szyku do góry. Na ścianach wisiało pełno przeróżnie zdobionych obrazów. Przedstawiały one cały ród królewski, od wielkich potężnych basiorów, po drobnej budowy wadery. W pewnym momencie zatrzymaliśmy się i przed sobą ujrzałem piękną salę.Przez jej środek ciągnął się wielki stół z czarnego drewna, przykryty pięknym białym obrósem z naszywkami w korony. Zastawiony był rozmaitymi potrawami.
-Usiądź i poczój się jak w domu.-powiedziała uprzejmie królowa. Przycupnęłem sobie gdzieś w połowie ogromnej zastawy. Przyjrzałem się porządniej piękniemu i obszernemu pokojowi. Ściany miał niebieskie ściany malowane w zilone liście paproci. Poobwieszane były portretami wielu dynastii władających miastem. W centrum, tuż nad królową siedzącą na tronie, na końcu stołu, wisiał dumny basior. Odróżniał się od wszystkich obrazów  kolorem futra. Biały widniał na każdym arcydziele w tym zamku. Jednak wilk ukazany na malowidle był brązowy. Jego przepełnione pawią dumą ,ciemnozielone oczy wydawały się obserwować każdy ruch i każdego na sali. Pod nim widniała tabliczka, tak mała że nie miałem szans się roszczytać z tak daleka. Od białej podłogi bił blask rzucany przez kryształowe żyrandole powieszone pod sufitem.
-Powiedz jak wygląda ten wasz świat?-wyrwał mnie z zadumy ciepły głos. Lekko przerażony pomyślałem:
-Pomyśl! Pyta się o mój świat. Co mam jej powiedzieć?- panikowałem w głowie.
-Heh! To proste!- odezwała się moja przyjaciółka.-Jest tam obrzydliwie! Hehehehe! No! Dawaj!
-No...yyy... no mój świat to... takie okropne miejsce. Rzadnych... drzew... ani... ani kwiatów.
-Och! Jąkasz się strasznie! Pewno jesteś zmęczony! Zjedz coś i szybko do łóżka!
-Aaa...-chciałem się spytać o coś, ale nie miałem odwagi.
-No maleńki?
-Czy ja mógłbym dostać pokój niedaleko lochów?
-Ooo. A to dlaczego- spytała podejrzliwie. Wtedy mnie olśniło:
-Bo to tak strasznie przypomina mi dom. Zimno, mokro i wilgotno. Jak w domu u mamy.- powiedziałem udając rozpromienionego. Tak naprawdę chciałem tylko uwolnić Cheshire i uciec...

<yyyyyy?>

Od Rendall'a CD Klio

Nasza sytuacja nie wyglądała zbyt kolorowo.
- Klio musisz uciekać - szepnąłem cicho tak aby tylko ona mnie słyszała.
Kątem oka zauważyłem jak kręci przecząco głową. Zwróciłem się z jej stronę z cichym warknięciem. Samica cofnęła się o krok.
- Zrobisz to albo sam cię przegonię. - warknąłem
Miałem wrażenie jakby oczy Klio stały się szkliste. Nie miałem jednak zbyt wiele czasu aby się temu przyjrzeć.
- Dosyć tego! - warknął czarny basior i skoczył w moją stronę.
W ostatniej chwili udało mi si go odepchnąć. Kątem okaz zauważyłem odbiegającą Klio.
- Łap ją! - wrzasnął Nevton
Samica skinęła głową i zerwała się do biegu ale zagrodziłem jej drogę. Warknąłem patrząc to na Nevtona to na Amfore. Klio zniknęła z pola widzenia.
- Ty! - warknął basior
Odniosłem wrażenie jakby miał zaraz wybuchnąć z wściekłości. Rzucił się na mnie i zaczęliśmy się gryźć. Wiem, że udało mi się zranić go lekko w łapę. Nie zrobiłem jednak wiele więcej ponieważ w pewnym momencie samica skoczyła na mnie a ja uderzyłem głową prosto w pień drzewa. Poczułem ból po czym straciłem przytomność.
Powoli otworzyłem oczy. Omiotłem otoczenie wzrokiem. Panował tu półmrok jednak coś od razu rzuciło mi się w oczy. Pionowe pręty znajdujące się niemal zaraz przed moim pyskiem. Wyglądało na to, że jestem w czymś na kształt więzienia. Syknąłem z bólu próbując się podnieść. Zastanawiałem się gdzie ja tak właściwie jestem. Głowa zaczęła boleć mnie jeszcze bardziej gdy przypominałem sobie ostatnie zdarzenia.
- Klio. - szepnąłem nerwowo się rozglądając.
Nie widziałem tu jednak wadery. Odetchnąłem z ulgą. Wyglądało na to, że udało jej się uciec. Tylko, że nie wiem gdzie tak właściwie jestem i po co to dwa wilki mnie tu zawlokły. Trochę bolała mnie też łapa, spojrzałem na nią, była lekko zakrwawiona ale nie wyglądało to na nic poważnego. Ponownie położyłem głowę na chłodnej i trochę wilgotnej ziemi. Nie mam bladego pojęcia co się ze mną stanie. Przymknąłem oczy chcąc zasnąć jednak gdy tylko to zrobiłem ktoś wszedł do środka.
- Widzę, że nasz gość się obudził. - słyszałem ironię w głosie wadery.
Odwróciłem głowę i prychnąłem cicho.
- Czyżby nasz wilczek był nie w humorze? - zapytała z udawaną troską - Wiesz... właściwie to moglibyśmy cię wypuścić.
Natychmiast podniosłem wzrok i z zaciekawieniem spojrzałem na waderę.
- Moglibyście?
- Owszem ale najpierw musiałbyś coś dla nas zrobić. - stwierdziła z uśmieszkiem wadera.
Zakląłem cicho pod nosem. Jakoś tak odechciało mi się rozmawiać.
- Nie mam zamiaru wam pomagać. - powiedziałem po czym odwróciłem się w drugą stronę.
- W takim razie zdychaj tu sobie czekając na ratunek, który nigdy nie przybędzie. - warknęła zła i wyszła.
Położyłem uszy po sobie. Nawet jeśli ma rację to i tak nie zmienię swojego zdania. Nie zamierzam narażać na szwank bezpieczeństwa watahy. Zwinąłem się w kłębek i zamknąłem oczy wciąż zastanawiając się dlaczego mnie tu trzymają zamiast po prostu zabić.

< Klio? Mama nadzieję, że nie Rendall nie zawiódł xd >

poniedziałek, 19 października 2015

"Jak to naprawdę było" Od Mood'a

Tak, teraz już wszyscy wiedzą, że mam siostrę, ale nikt nie wie, jak ja się o tym dowiedziałem...
Klio oczywiście dowiedziała się o wszystkim na samym początku, a ja nie wiedziałem dlaczego nikt mi nie powiedział... Ale teraz, już wiem, ale nadal nie rozumiem...

Gdy się obudziłem nikogo nie było w jaskini, a ja nie wiedziałem gdzie się wszyscy podziali. Wyszedłem na dwór i ruszyłem na przód. Gdy tylko wyszedłem z lasu, zobaczyłem...
Mamę, tatę, KLIO oraz... JĄ. Wytrzeszczyłem oczy i podbiegłem do nich. Byli uśmiechnięci, mam leżała pod drzewem obok taty, a Klio bawiła się z małą waderką.
- Kkk...to to jest? - zapytałem
- To Twoja siostra - odpowiedziałam mama, jakby była to normalna wiadomość, jaką otrzymuje każdy wilk na co dzień.
- Co? Ale...co? - zapytałem. Popatrzyłem na Klio, ale nie, mamie chodziło o NIĄ... Mama westchnęła, Klio i tata spojrzeli się na siebie, a zaraz potem mam wyjaśniła...
- Zaszłam w ciążę i... no co tu więcej mówić, masz siostrzyczkę - odparła z uśmiechem spoglądając na Astrę.
- No, tak, to było akurat oczywiste, ale dlaczego nikt mi nie powiedział? - zapytałem
- Och, Mood, wszyscy wiemy jaki jesteś. Jakby się urodził chłopczyk nie odziedziczył byś po mnie "władzy" tak po prostu, a my wiemy jak Ci na tym zależy... - zaczął wyjaśnienia tata.
- I co? Myśleliście, że go zabiję? Trzymalibyście to w tajemnicy? - wykrzyczałem
- Oczywiście, że nie, ale nie chcieliśmy, żeby mama się ne stresowała, przez Twoje awantury! A teraz spokój i pobaw się z siostrą - powiedział Nyras patrząc na małą, która skakała wokół mnie. Usiadłem, a ona zaczęła się na mnie wieszać, podgryzać... Tak spędziliśmy resztę dnia. W sumie, fajnie, że jest z nami ktoś nowy, może właśnie brakowało nam tego uroczego szaleństwa w jaskini..?
 No, muszę przyznać, że "niespodzianka" im wyszła. Tego, to się nie spodziewałem...

Od Aurory Cd Apsena

Przysłuchiwałam się rozmowie wilków ale... niewiele z niej rozumiałam. Nagle wszyscy zaczęli odchodzić. Otworzyłam pysk chcąc coś powiedzieć ale w ostatniej chwili się powstrzymałam. Nie wiedziałam nawet co miała bym powiedzieć. Chciała bym pójść z nimi ale... jakoś nie wiem jak mam się z nimi dogadać. Mam wrażenie jakbyśmy pochodzili z dwóch zupełnie innych światów. Westchnęłam cicho i postanowiłam wrócić nad jezioro. Położyłam się na brzegu kładąc łapę tak, że delikatnie dotykała ona tafli wody. Zamknęłam oczy chcąc się trochę zdrzemnąć.
~~~~~~Jakiś czas później~~~~~~
Otworzyłam powoli oczy i poruszyłam uszami. Słyszałam jakieś kroki ale nie potrafiłam stwierdzić do kogo należą. Nie ruszyłam się nawet odrobinę czekając na nieznanego przybysza. W końcu kroki ucichły a do moich uszu dobiegł cichy głos:
- Aurora?
Podniosłam głowę i z lekkim uśmiechem spojrzałam na waderę.
- Hej Neo, co tu robisz? - zapytałam.
- Przyszłam popatrzeć na jezioro - odparła wadera i usiadła niedaleko.
Patrzyłam na samicę a w mojej głowie zaczęło się kłębić mnóstwo myśli.
- Coś się stało? - zapytała nagle - Masz jakąś nietęgą minę.
Zmieszałam się trochę.
- Zdaje się, że mam dziś zły dzień. - powiedziałam - Nic dzisiaj nie idzie po mojej myśli.
- Każdemu zdarza się taki dzień - stwierdziła z uśmiechem Neo - Ale wiesz... jeśli coś nie udało ci się dzisiaj może warto spróbować jutro?
Zamyśliłam się na chwilę po czym z szerokim uśmiechem przytaknęłam. To w dużym stopniu poprawiło mi humor i zmotywowało do dalszej pracy. Resztę tego dnia spędziłam na zabawie z rybkami mieszkającymi w jeziorze.
~~~~~~Kolejny dzień~~~~~~
Niemal zaraz po skończeniu śniadania napotkałam Aspena.
- Hej! - zawołałam radośnie podbiegając do basiora.
- Hej - odparł samiec bez większego entuzjazmu.
- Dokąd idziesz? - zapytałam
Aspen spojrzał na mnie kątem oka nic nie odpowiadając.
- Mogę iść z tobą? - zapytałam nieśmiało
Basior zatrzymał się nagle i z nutką irytacji z głosie zapytał:
- Czego ty właściwie ode mnie chcesz?
Trochę zabolał mnie jego ton. Położyłam uszy po sobie i spuszczając wzrok odpowiedziałam zgodnie z prawdą:
- Chcę się tylko zaprzyjaźnić.

<Aspen?>

Od Rendall'a CD Karo

- To jak, przejdziemy się gdzieś? - zapytałem
Samica energicznie pokiwała głową. Ruszyłem truchtem a Karo zaraz obok mnie. Spojrzałem na rozciągający się obok las. Ostatnimi czasy stawał się coraz to bardziej szary. Drzewa znajdujące się blisko lodowej pustyni zgubiły liście najszybciej. Jesień ma swoje plusy ale i minusy. Jednym z tych minusów była właśnie ta wszechogarniająca szarość i czekanie aż drzewa pokryje śnieg. Niezaprzeczalnym jednak plusem było to, że póki jeszcze liście trzymały się drzew były kolorowe i potrafiły cieszyć oko.
- Słyszałem, że ma dziś padać ale co powiesz na trochę dłuższy spacer? - zapytałem
- Masz na myśli jakieś konkretne miejsce?
- Owszem, myślę o pewnej miłej równinie rozciągającej się kawałek dalej.
- Myślę, że możemy ją zobaczyć. - stwierdziła z uśmieszkiem wadera.
Uśmiechnąłem się i nieco przyspieszyłem kroku. Karo postąpiła tak samo. Wkrótce biegliśmy już przez las z pełną prędkością. Miejsce do jakiego zmierzaliśmy znajdowało się całkiem niedaleko od szczytu paw. Duża, rozciągająca się dalej niż okiem sięgnąć równina pokryta trawą sięgającą mniej więcej do połowy łap. Wziąłem głęboki wdech rozkoszując się niczym nie zakłóconymi podmuchami wiatru. Spojrzałem na Karo, która stała nic nie mówiąc. Trawa tu była jeszcze zielona chodź pewnie już wkrótce pożółknie i zostanie pokryta białym puchem.
- Konie - usłyszałem cichy głos samicy.
Skierowałem wzrok w miejsce na które patrzyła. Faktycznie przez równinę galopowało stado koni. Nie widziałem w tej okolicy zwykłych koni więc również bez słowa wpatrywałem się w galopujące przed siebie rumaki. Być może wędrują w poszukiwaniu nieco bardziej obfitych w jedzenie terenów. Nagle dwa konie zaczęły jakby zwalniać i odłączać się od reszty grupy. Stado biegło dalej a te dwa zupełnie się zatrzymały. Odniosłem wrażenie, że patrzą prosto na nas. Zamarłem na chwilę po czym spojrzałem w stronę Karo. Zdziwiłem się jednak gdy nie było jej obok. Zauważyłem, że truchta prosto w stronę stojących koni. Natychmiast ruszyłem za waderą.
- Karo co ty robisz? - zapytałem patrząc niepewnie na kopytne, które z pewnością nie spuszczały nas z oka.
Pomyślałem, że możemy być na ich terenach. Jeśli tak to chyba wlał bym się nie zbliżać.
- Idę się przywitać. Przecież chyba nie zatrzymali się tu bez powodu prawda? - powiedziała wadera z rozbrajającą dla mnie szczerością.
Tak po prostu? Chce iść i się przywitać? Nie zdążyłem jej jednak powstrzymać ponieważ już staliśmy przed rumakami. Były od nas mniej więcej dwa razy większe. Obniżyłem głowę i położyłem uszy po sobie czekając na to co się wydarzy.

<Karo?>

sobota, 17 października 2015

Od Klio CD Rendall'a

Byłam przerażona, ale nie pozwalałam tego po sobie poznać, gdyż tata uczył mnie, że to mi tylko przeszkodzi. Jednak ten "parszywy opryszek" zbliżał się do nas.
- No proszę, proszę, kogo my tu mamy, co? Córeczka naszego Samca, co? No, a na dodatek, taki śliczny wilczek, kto ty? - Nevton roześmiał się i rzucił groźny wzrok na Rendall'a. Widziałam, że basior nie wie co odpowiedzieć, więc postanowiłam zrobić to za niego.
- To nie Twoja sprawa! Czego tu szukasz?! - warknęłam, a Nevton wyprostował się i skoczył do mnie, ale Rendall zasłonił mnie. Wilk zatrzymał się i spojrzał na nas podejrzliwie. W końcu zaśmiał się szyderczo.
- Siedź cicho jeśli Ci życie miłe! A Ty "bohaterze" gadaj! Kim jesteś? - teraz, to już wiedziałam, że to nie skończy się dobrze. Nagle zza krzaków wyszedł kolejny wilk, a konkretniej wilczyca, no tak, tam gdzie Nevton, tam i jego siostra - Amfora, czyli podła, okrutna, och, co to będzie?
- Ależ braciszku, spokojnie, przecież nie chcemy mieć kłopotów, prawda? Do takich przystojniaków trzeba zwracać się z szacunkiem... - och, jak ona mnie denerwuję! Nevton przewrócił oczami i obydwoje patrzyli się na Rendall'a.
- Nie! Nic wam nie powiem! Co robicie na naszych terenach!? - Rendall wykrzyknął, a oni zaśmiali się.
- Ależ Słoneczko, to Wy jesteście na naszych terenach. Myślałam, że nasza Córeczka Tatusia to zauważy, a jednak... - powiedziała Amfora. Wymieniliśmy  spojrzenia i przełknęliśmy ślinę. Bałam się, co teraz będzie. A co, jeśli nas zabiją? Teoretycznie nie jesteśmy na terenach watahy, więc nasz pakt jest nieważny... A co, jeśli Amfora oczaruje Rendall'a, albo Nevton go zahipnotyzuje? Nasi wrogowie zaśmiali się jeszcze raz i czekali na nasz ruch, a ja nie wiedziałam, a ja, bałam się...

< Rendall? >
Dzisiaj jakieś dziwnie krótkie mi wyszło, ale nie wiem co dalej i liczę na kreatywność Rendall'a :)
Myślę, że i tym razem mnie nie zawiedzie :)

Od Zarii CD Invity

Hmmm... zaczęłam myśleć. Co mogło się stać? Nie miałam pojęcia jak to się skończy, ale tak czy siak trzeba było zacząć poszukiwania. Natychmiast ja, Invita, Insignia, Adonis i dzieciaki zaczęliśmy chodzić do wszystkich wilków i prosić o pomoc w szukaniu.
 Neo, Dios, Aurora i Rendall byli pierwsi. Oczywiście każdy z nich ma tak dobre serce, że bez zastanowienia ruszyli. Wraz z Rendall'em poszedł również Aki. I już ekipa się powiększyła.
 Następnym wilkom musieliśmy wszystko trochę bardziej wszystko tłumaczyć, ale i tak, pomagają z uśmiechem na ustach. Aspen i Karo również ruszyli z pomocą.
 Najtrudniej przyszło nam przekonać Diablo, który właśnie przemienił się w demona oraz Nex'a, który stwierdził, że za mało zna Invitę i w ogólne nie był pewny do tego wszystkiego, ale mimo trudności i oni pomagają.
 Zaangażowaliśmy w poszukiwania całą watahę, wszystkich towarzyszy. Szukaliśmy szczeniaków z powietrza, lądu, nawet w wodzie odbywały się poszukiwania, ale...

< Invita? >

NOWY CZŁONEK!!!


NEX - Omega, Morderca

czwartek, 15 października 2015

SZCZENIAK - PARA ALFA!!

Mały szczeniak  obrazki z bajek


ASTRA - szczeniak, Młoda Alfa

środa, 14 października 2015

Od Invity CD Zaria

Kiwnęłam głową i zaczęłam mówić:
- Była noc, a rano ich już nie było.
- To trochę mało- odpowiedziała Zaria.
-Więcej nic nie wiem
-To szkoda- powiedziała- ale nie ma co się zrażać. Powiedz gdzie i zaczniemy poszukiwania.
-Pod wielkim dębem Niedaleko pustyni lodowej.- mówiąc to wstałam i ruszyłam przez pustynię

<Zaria?>

Od Zarii CD Invity

Gdy usłyszałam co się stało postanowiłam jak najszybciej pójść do Invity. Trudno było mi sobie to wyobrazić. To katastrofa! Przez całą drogę zastanawiałam się, co mogłoby się stać. Przecież żaden wilk z watahy nie zrobiłby czegoś takiego! Kiedy doszłam na miejsce zobaczyłam Invitę jak siedziała przed jaskinią i patrzyła się w niebo.
- Przepraszam, Invita? - zapytałam, wcześniej nie miałam okazji z nią rozmawiać, ale i tak byłam pewna, że to ona
- Tak, coś się stało? - zapytała zdziwiona
- No, myślę, że wiesz o co chodzi. Słuchaj, ja też jestem matką i rozumiem Cię najbardziej ze wszystkich członków watahy. Pomyślałam, że może potrzebujesz wsparcia... - wyjaśniłam powód mojego przyjścia. Wadera westchnęła,
- Przepraszam, nie chcę o tym rozmawiać.., chociaż, ja już nie wytrzymam! To jest niemożliwe! To... nie na moje nerwy! Ja już nie mam pojęcia co zrobić! - wykrzyknęła ze łzami w oczach. Wiedziałam, że to będzie trudna rozmowa, ale zawsze warto spróbować.
- Spokojnie, chciałabym Ci pomóc, ale musisz mi zdradzić szczegóły. Wiem, że to nie jest proste, ale spróbuj, a postaramy się Ci pomóc... - starałam się przekonać ją, aby powiedziała co się stało. Jeśli nie dowiem się co się stało, to nie będę potrafiła pomóc...
- Dzięki, ale, co ty właściwie możesz zrobić? To znaczy, nie żebym wątpiła w Twoje... Pani zdolności? Ale naprawdę... - wadera odpowiedziała ze łzami w oczach.
- Oj kochana, jak Ty chcesz znaleźć dzieci, to nie możesz odmawiać pomocy! No, weź się w garść! Jeśli tylko opowiesz mi o szczegółach, zaangażuję wszystkie wilki aby szukały trzech małych wilków. Przecież każdy wilk z watahy jest tak samo ważny. Dlatego nie możesz odpuścić! - powiedziałam stanowczo, oczywiście rozumiałam ją, ale i tak uważałam, że odmawiając mi, nie postępuje odpowiednio...
- Ależ ja nie odpuszczam! Szukam ich dzień i noc i nic! - widziałam, że Invita nie daje sobie z tym rady emocjonalnie
- Dobrze, ale jeśli chcesz, żeby z tych poszukiwań coś wynikło, to opowiedz mi na spokojnie o wszystkim - powiedziałam. Wadera cała zapłakana kiwnęła głową i zaczęła mówić...

< Invita? >

Od Diablo

Przechodziłem właśnie po jakimś terenie, gdy...znów się zaczęło. Moja sierść zmieniła kolor na czarno-czerwony. Byłem opętany demonem.
-Witaj Diablo.-Powiedział.-Co dziś zmalujemy?-Dodał.
Chciałem jak najprędzej przywrócić panowanie nad sobą. Ostatkiem sił, rzuciłem się na ziemię i zacząłem walczyć. Po godzinie wygrałem. Zauważyłem w liściach jakiś kamień. Przewlokłem przez niego sznurek i zawiesiłem na szyi.
-Co...coś ty zrobił?-Zasyczał demon ze środka.
-Wygrałem.-Powiedziałem.
Rozejrzałem się wokół siebie. Nic, ani żywej duszy. Nagle jednak coś zobaczyłem...wilk. Cały czarny, z obrożą na szyi.
-Kim jesteś?-Spytałem.
Odpowiedziała mi cisza.
-Kim jesteś do diabła?-Krzyknąłem.
Dmuchnąłem dookoła siebie ogniem.
-Kim ty u licha jesteś?-Spytał tajemniczy głos.
Przeszył mnie dziwny, zimny dreszcz. Na chwilę odebrało mi głos.
-Diablo.-Powiedziałem jednak po chwili.
Czułem że zaraz coś mnie trafi, z jednej strony się bałem, z drugiej, chciałem walczyć. Wilk wyszedł z cienia.
-Nevton.-powiedział.
Każde jego słowo brzmiało jak groźba, bałem się lekko.
-Należysz do jakiejś watahy, szczeniaku?-Spytał.
-N...n...n...nie.-Powiedziałem się jąkając.
-To chodź.-Rzucił.
Wyszedłem z koła ognia i szedłem obok basiora. Miałem podkulony ogon.
-Widzisz tamtego wilka?-Spytał.
-Yhm.-Powiedziałem.
-To alfa Watahy Złotych Myśli. Idź do niego. Przyjmie cię - Powiedział.
Chyba go trochę polubiłem.
-Spotkamy się kiedy indziej.-Powiedział.
-Dziękuję. Już się nie mogę doczekać.-Odrzekłem.
Basior gdzieś poszedł. Podszedłem lekko do alfy.
-W...w...w...witam.-Powiedziałem.
-Czy mogę w czymś pomóc?-Spytał.
-A...jest pan alfą Watahy Złotych Myśli.-Spytałem.
-Yhm. Szukasz watahy?-Spytał basior.
Przytaknąłem.
-A chcesz dołączyć do mojej?-Spytał.
-Z chęcią, jeśli nie był by to kłopot. -Powiedziałem.
-Nie będzie, witaj w watasze...
-Diablo - Powiedziałem.
-Więc witaj w watasze Diablo -Powiedział - Idź na lekcję do Zarii. Jest twoją nową nauczycielką podstaw - Dodał - Odprowadzę cię.
Szedłem obok wilka. Nagle zauważyłem wilczycę.
-Witaj - Powiedziała.
-Dzień dobry - Powiedziałem.
-Zostawię was - Powiedział basior.
Potem zobaczyłem jeszcze dwa młode wilki.
-Zacznijmy od prób polowań - Powiedziała - Poznajcie się, a ja pójdę po sarny - Powiedziała.
-Witajcie - Powiedziałem do młodych wilków.

< Mood? Klio? Zaria? >

Od Karo CD Rendall'a

Spojrzałam na basiora. Chciałam mu powiedzieć coś, ale nie wiem co by na to powiedział. jednak wzięłam wdech, spojrzałam na ziemię i powiedziałam:
-Ja nie mam jaskini. -Powiedziałam cicho.-Mieszkam tam, gdzie chce. Jestem wolna z kajdanek zwanych domem.-Dodałam-Ale dzięki za propozycję.-Powiedziałam.
Basior stał chwilę w milczeniu, ale po chwili wziął wdech i powiedział:
-Odprowadzę cię do jaskini wader, co ty na to?
-Em...no dobrze.-Powiedziałam.
Poszliśmy w stronę jaskiń. W czasie drogi zamieniliśmy zaledwie kilka zdań. Kiedy doszliśmy, basior już, już miał odchodzić, ale...:
-Spotkamy się jutro?-Spytałam.
-No...dobrze.-Powiedział.
Potem poszedł, a ja poszłam spać. Rano wstałam w momencie gdy zza horyzontu wyszło słońce. Poszłam coś zjeść i się wykąpać. Potem pobiegłam na pole. Zauważyłam jak Rendall sprawdza lodową pustynię.
-Cześć.-Powiedziałam od razu gdy go zobaczyłam.
-Witaj.-Powiedział.

< Rendall? > Brak weny... [*]

poniedziałek, 12 października 2015

Od Invity

Nuiebyło go. Mal przepadł. Zresztą jak dziewczynki. Załamana przysiadłam sobie. Szczenięta, małe, bezbronne, same w wielkim świecie. Och... co ja teraz zrobię. Nie ma czasu. Niewiem czy ktoś je porwał, czy same gdzieś poszły. Trzeba zacząć szukać.Szukałam wszędzie, w każdym nawet najmniejszym zakamarku, w każdej szparze i jaskini. Nigdzie nie było dzieciaków. Przepadły! Zapłakana upadłam na ziemię . Nie miałam siły żeby się podnieść. Byłam załamana. Niemogąc nic zrobić pozostałam w bezruchu by doczekać nocy. Miałam tylko nadzieję, że ktoś już znalazł szczeniaki. Wataha nie jest wielka, więc gdyby je ktoś znalazł! Byłabym uratowana...

<Ktoś?>        

 Proszę nie pisać w opkach, że szczenięta się znalazły! Przebieg zdarzeń jest w całości zaplanowany!

Od Rendall'a CD Klio

Moje kroki były dość niepewne. Pierwszy raz widziałem małego jednorożca. Ba! Pierwszy raz widziałem jakiegokolwiek jednorożca. Malec popatrzył na mnie swoimi dużymi oczami. Mimo, że był młody nie różniliśmy się za dużo wzrostem. Stworzenie wydawało mi się takie bezbronne. Wilcze szczenięta nic się pod tym względem nie różnią. Właściwie to młode każdego gatunku na początku wydają się takie delikatne i kruche. Maluch zbliżył swoje nozdrza do mojego nosa i zarżał cicho. Nie bardzo wiem co to oznaczało ale na nikim nie wywarło to większego wrażenia. Może to tylko źrebięca zabawa. Spojrzałem na Klio, która wydawała się niezwykle zafascynowana malcem. Właściwie to odniosłem wrażenie, że sama niewiele się od niego różni. Sama czasami zachowuje się jak dziecko chodź to właśnie to dziecko pomogło mi się podnieść gdy miałem problem.
- Klio - powiedziałem
Samica odwróciła się z uśmiechem i spojrzała na mnie pytająco.
- Nie chcę przeszkadzać ale może byśmy już wracali. - zaproponowałem
- Dlaczego? - zapytała - Przecież słońce jeszcze nie zaszło.
- Wiem ale chyba lepiej żebyś wróciła przed zachodem.
Wadera przez chwilę nic nie odpowiadała. Wyglądało jakby się nad czymś zastanawiała. Po chwili jednak westchnęła i powiedziała:
- No dobra.
Uśmiechnąłem się i powiedziałem:
- Ciesze się, że się zgadzamy.
Pożegnaliśmy się z Nasirem, Ksenią i Lilly po czym ruszyliśmy w stronę jaskiń. Po drodze rozmawialiśmy trochę. Rozmowa dotyczyła dość neutralnych tematów jak pożywienie czy ogólnie nadchodząca zima. Mimo iż nazwałem Klio przyjaciółką ta nie wypytywała o rodzinę ani nic takiego. W sumie byłem jej za to wdzięczny bo dla mnie to ciągle dość trudny temat. Nagle wśród drzew zauważyłem jakiś błysk. Zatrzymałem się na chwilę zaskoczony. Wpatrywałem się w tamto miejsce gdy samica zapytała:
- Coś się stało?
Pokręciłem głową i odpowiedziałem:
- Nie, zdawało mi się tylko, że coś widziałem.
Ruszyliśmy dalej gdy usłyszałem jakiś trzask. Teraz już byłem niemal pewien, że coś tu jest. Nastawiłem uszu starając się coś znaleźć. Gdzieś pomiędzy drzewami zaczęła pokazywać się ciemna sylwetka wilka. Zmrużyłem oczy aby dokładniej przyjrzeć się nadchodzącemu wilkowi. Miał czarno szare futro i coś przypominającego obrożę na szyi.
- Nevton. - usłyszałem za sobą głos Klio
Spojrzałem na waderę. Czyżby go znała?
- Kto to? - zapytałem cicho
- Nasz wróg. Powinniśmy uważać.
Nigdy nie byłem zbyt zainteresowany sprawami tak zwanej "Wielkiej polityki" jednak słowa wadery wziąłem do siebie. Zniżyłem nieco głowę mierząc basiora wzrokiem. Napiąłem mięśnie aby być gotowym cokolwiek miało by się wydarzyć. Samiec zbliżał się w naszą stronę powolnym krokiem z szyderczym uśmiechem na pysku.

<Klio?>

niedziela, 11 października 2015

Uwaga!!!

Nad watahą przelatuje smok życzeń! Każdy ma dwa! Piszcie w komentarzach co chcecie!
 Smok Życzeń Przepraszam za to że to tylko szkic, ale nie mam czasu zbytnio na kolorowanie. (com33)

Do życzeń nie zaliczają się prośby o:
-AM
-Wyższą rangę
-Rzeczy ze sklepu( z wyższych półek i, legendarnych!)

Od Aspena CD Aurora

Uśmiechnęłem się pod nosem. Poduszka z wody. Wadera miała całkiem niezły pomysł.
-Znakomicie. Tylko szybko ją stwórz.- Powiedziałem- A resztą postaram się zająć ja.
Po tym jak wadera stworzyła wodną kulę z niemałą niechęcią zmieniłem się w niewielkiego ptaszka. Podleciałem do Maro i ściągnęłem ją z gałęzi. Wylądowała idealnie na środku kuli. Dotykając powieszchni zadrżała i ocknęła się wystrzelając w górę. Zleciałem na ziemię i z powrorem stałem się sobą. Nie popatrzyłem się na Aurorę, bo nie za bardzo obchodziła mnie jej reakcja.
-As- zawołała nagle Maro.
-Miło ci znów widzieć- odparł na to As.
- Jeśli jesteś ty...-zaczęła.
-Jest i reszta- skończyłem.
-Czekają w dole rzeki po drugiej stronie góry.- powiedział Astar.
-A kto przybył? I z jakiej to okazji?
- Przyszli jeszcze bliźniaki, Mar i Ana. A to wszystko z powodu...
-Nie waż się wypowiadać tego imienia!- podniosłem głos wtrącając się do rozmowy.- Dobrze wiecie, że wypowiadanie tego imienia może przynieść śmierć! Tak?
-Tak. Wiem i raczej wy też wiecie. Zamierzałem podać kody. No przynajmniej teraz zamierzam je podać, bo to nie ten o którym myślisz- wypowiedział się As. Wszystkiemu przyglądała się Aurora. Nie miałem pojęcia czy pójdzie za nami, czy nie, ale jakoś zbytnio mnie to nie interesowało...

<Aurora?>

sobota, 10 października 2015

NOWY... POTOMEK :)






LILLY - córka Nasira (towarzysza Klio). Nie ma jej w towarzyszach, ponieważ JESZCZE nie należy do watahy (mieszka z mamą). Co do mocy, wszystko będzie wiadomo dopiero gdy mała skończy rok :)

Od Klio Cd Rendalla

Ach ten Rendall, wydaje mi się, że przez ten cały czas udało mi się go trochę poznać, ale nawet w tej sytuacji właściwie nic o nim nie wiem, po postu nie potrafiłabym kilkoma słowami go opisać, on jest... niesamowity, nieprzewidywalny, no, brak słów. Na pewno bardzo go przez ten czas polubiłam, ale nie wiem, czy on myśli o mnie jako o przyjaciółce, czy jednak wolałby żebym się już odczepiła. Nawet jeśli, to mnie się tak szybko nie pozbędzie.
 Patrzyłam się na niego z uśmiechem, przecież wiedziałam, że i tak mi nie powie, więc nie chciałam trzymać go już w niezręcznej sytuacji.
- No chodźmy już - powiedziałam tylko, a on uśmiechnął się od ucha do ucha, podbiegł do mnie i szliśmy dalej. Wydaje mi się, że nie tylko Rendall czegoś się nauczył, ja też trochę się zmieniłam...
 Szliśmy chwilę w milczeniu, aż nagle przypomniało mi się o tym, że ja też mam przyjaciela - Nasir. Byłam tak zajęta pomocą, że zapomniałam o moich... no, problemem bym go nie nazwała :)
Oczywiście nie chciałam tak zostawiać basiora, więc...
- Hej, mam pomysł. Może chciałbyś poznać Nasira? No, wiesz, pewnie jest wraz ze swoją dziewczyną przy wodopoju, to co? Ale oczywiście najpierw posiłek - zaproponowałam. Rendall uśmiechnął się
- Pewnie! Ale najpierw polowanie, słusznie powiedziane, umieram z głodu - odparł oblizując się. Byłam prze szczęśliwa! Chwilę później Rendall ujrzał jelenia. Ruszyliśmy! Biegliśmy ile sił w nogach, jeleń też biegł coraz prędzej, ale my nie dawaliśmy za wygraną, a mieliśmy plan. Rendall, gdyż był najszybszy wyprzedził jelenia i zagrodził mu drogę, a ja korzystając z okazji i mojej zwinności skoczyłam na ofiarę. Uczta była nieziemska! Najedliśmy się i znowu poszliśmy, ale tym razem szukać Nasira. Szliśmy chwilę i.....

Od Aurory Cd Aspena

Szybko pokiwałam przytakująco głową.
- No to pora ją stamtąd zdjąć. - westchnął Aspen
Ruszyłam za wilkami tylko... co ja tak właściwie mam robić? Samce rozmawiały ze sobą, nie wiem dokładnie o czym bo nie przysłuchiwałam się zbyt dokładnie. Moją uwagę przyciągnął nieznany mi bliżej samiec. Miał pomarańczowe futro i przyciągające wzrok niebieskie oczy. Do tego miał ciepły głos i wydawał się być miły. As wydawał mi się zupełnym przeciwieństwem Aspena. Chodź muszę przyznać, że żadnego z nich nie znałam zbyt dobrze. W końcu basiory się zatrzymały a ja byłam tak zamyślona, że jeszcze chwila i bym na nich wpadła. Zarumieniłam się lekko kątem oka spoglądając na Astara. Wyglądało na to, że nikt nic nie zauważył. Skierowałam swój wzrok w górę. Wadera dalej wisiała bezwładnie na gałęzi.
- A ty? - usłyszałam niski głos.
Spojrzałam na Aspena zdziwiona nagłym pytaniem. Zamyśliłam się tylko na chwilę a pewnie zaraz i tak wyjdzie na to, że nie słucham.
- Ale... co takiego? - zapytałam niepewnie
- Umiesz coś co może nam pomóc? - zapytał basior
Położyłam uszy po sobie. Nie miałam pojęcia jak mogła bym pomóc. Po chwili jednak przyszedł mi do głowy pewien pomysł.
- Mogła bym stworzyć wodną poduszkę. - powiedziałam dumnie
Asper jakoś tak dziwnie na mnie spojrzał. Nie wiem o czym pomyślał w tamtej chwili ale poczułam się w obowiązku aby wyjaśnić mu co miałam na myśli.
- Mogę stworzyć wielką bańkę z wody. Gdyby jakimś cudem samica ześlizgnęła się z gałęzi spadnie prosto na poduszkę. Będzie się czuła jak na wodnym łóżku - zaśmiałam się.

<Aspen?>

Od Rendall'a Cd Diosa

- Kot? - powtórzyłem zdziwiony
Wyglądało jednak na to, że szczeniak naprawdę się czegoś wystraszył i zdaje się, że nie byłą to tylko jego wyobraźnia. Zmrużyłem oczy wytężając wzrok. Starałem się coś dostrzec w wysokiej trawie. Niewielki ruch zarośli sprawił, że zniżyłem nieco głowę jednocześnie napinając wszystkie mięśnie. Nie miałem pojęcia co czai się w trawie jednak czułem, że powinienem zachować ostrożność. Spojrzałem na Diosa, który zdawał się lekko drżeć. Zrobiłem krok w przód. Nagle dotarł do mnie nieznajomy zapach i zobaczyłem lecącego w moją stronę kocura. Nim wylądowałem na ziemi zdążyłem jedynie nieznacznie odepchnąć szczeniaka. Czułem na sobie cały ciężar kota. Zwierze syczało szczerząc kły. Ja postanowiłem nie pozostawać w tyle i również zaprezentowałem swoje kły powarkując przy tym. Kocur wystawił pazury z coraz to większą siłą wbijając je w moje ciało. Poczułem ciepłą ciecz powoli rozlewającą się po moim ciele. Można powiedzieć, że w tej chwili byłem na przegranej pozycji. Zacząłem się wiercić próbując jakoś dosięgnąć kota. Będąc skupionym na szamotaninie zauważyłem coś jasnego uderzającego w kota. Usłyszałem krótkie miauknięcie i nie zastanawiając się długo wykorzystałem sytuacje aby odepchnąć zwierzę. Kocur wyraźnie zwrócił się w stronę Diosa. Wyraźnie nie był zadowolony z jego ingerencji i podejrzewam, że chętnie wyładował by na nim swą złość. Gdy tylko kot oderwał się od ziemi natychmiast skoczyłem w jego stronę. Tym razem to on był przygniatany do ziemi. Warczałem zły powoli zbliżając się do jego gardła. Nie mogłem sobie wybaczyć, że coś takiego zdarzyło się na mojej warcie. Krew cieknąca mi z klatki piersiowej skapywała prosto na moje łapy. Czułem jej ciepło. Otworzyłem pysk chwytając kocura za gardło.
- Zaczekaj. - usłyszałem głos Diosa.
Spojrzałem wyczekująco na szczeniaka.
- Chcesz go zabić? - zapytał, nic nie odpowiedziałem - Puść go, wygląda na to, że żałuje.
Skierowałem wzrok na kota. Nie podobało mi się to ale kotowaty wyglądał na przerażonego. Miał zamknięte oczy i wyraźnie czułem jak drży. Warknąłem jeszcze raz po czym puściłem go. Kocur czym prędzej podniósł się z ziemi i zaczął uciekać. Nie minęła nawet minuta a kot zniknął gdzieś w zaroślach. Westchnąłem ciężko i spojrzałem na szczeniaka.
- Teraz już raczej nic tu nie znajdziemy. - powiedziałem - Wszystkie zwierzęta na pewno uciekły słysząc ten hałas. Jeśli chcesz możemy spróbować gdzie indziej.

<Dios?>

Od Rendall'a CD Karo

Wpatrywałem się osłupiały w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stał jeleń.
- Może to był duch... - powiedziałem lekko zamyślony
- Duch? - powtórzyła wadera - Myślisz, że duchy istnieją?
- Nie wiem ale... znam dość ciekawą legendę na temat tego miejsca. Chciała byś posłuchać?
Karo nic nie mówiąc skinęła głową. Usiadłem więc i wziąłem głęboki wdech po czym zacząłem mówić:
- Znalazłem tę legendę w jednej ze starych ksiąg. Właściwie to nie mam pewności czy to na pewno o tym miejscu mówiła legenda jednak z opisu bardzo je przypominała. Legenda rozpoczyna swoją historię jakieś 200 lat po pojawieniu się pierwszych wilków. Mimo tak długiego czasu wiele miejsc pozostawało wciąż nie nazwanych. Nie to jest jednak istotne. Na świecie trwałą wtedy wojna. Wiele gatunków walczyło ze sobą o dominację na świecie. Nie było nikogo kto nie pragnął by władzy, nie było też miejsca, które mogło by być niczyje. Liczyło się tylko to aby zdobyć jak największe terytorium. Natura niemal na całym świecie została zniszczona. Ziemie stały się jałowe a wszystkim zaczął doskwierać głód. Było jednak na ziemi jedno miejsce inne od wszystkich. Pewien szczyt pomimo upływu lat nie zmienił się ani trochę. Wszyscy zaczęli wierzyć, że to bogowie otoczyli ten szczyt swoją opieką. Ale to tylko ich wymysły chodź jak wiadomo w każdej historii jest ziarnko prawdy.Gdy wojny ustały a natura na świeci zaczęła odnawiać to szczyt zaczął umierać. Bogowie nie ingerowali bezpośrednio w tę wojnę. Nie chcieli jednak śmierci swojej, jak uważali, najdoskonalszej planety dlatego też stworzyli sylfa, którego jedynym zadaniem była ochrona szczytu. Niestety gdy szczyt przestał wymagać ochrony również życie sylfa się skończyło. Jak się jednak okazało wszystkie ziemskie stworzenia uważały ten szczyt za symbol zjednoczenia dlatego też zaczęli modlić się do bogów. Prosili aby dalej chronili oni szczyt przed wszelkim złem jakie może się w przyszłości wydarzyć. Bogowie zdecydowali się spełnić tę prośbę. Zamknęli więc duszę sylfa w szczycie, który natychmiast odżył. Strażnik szczytu mógł go dalej chronić, nie mógł jednak powrócić do swej pierwotnej postaci. Dlatego też teraz chroni szczyt przybierając formę duchów różnych zwierząt. - Spojrzałem na samicę o uśmiechnąłem się lekko - Oczywiście to tylko legenda, którą czytałem będąc jeszcze młodym.
- Więc myślisz, że to mogła być dusza tego sylfa? - zapytała
Wzdrygnąłem ramionami.
- Nie wiem ale miło by było zobaczyć legendę.- powiedziałem znów kierując wzrok w miejsce gdzie widzieliśmy jelenia.
Westchnąłem w duchu, naprawdę było by fajnie. Moją uwagę przykuła Karo, która pobiegła sprawdzić oglądane przeze mnie miejsce.
- Co Ty robisz? - zapytałem trochę skołowany.
- Jeśli to duch to nie powinien zostawić śladów. - stwierdziła i zaczęła oglądać ziemię.
- I? - zapytałem po chwili
Wadera pokręciła przecząco głową. Mimo to jakoś nie potrafiłem się z tego cieszyć. Mój mózg nastawiony na realizm wciąż wmawiał sobie, że są to jedynie majaczenia zmęczonych wilków. Spojrzałem na czarne niebo. Głęboka noc uśpiła już niemal wszystkich mieszkańców lasu.
- Jest już późno. - stwierdziłem - Powinniśmy wracać do jaskiń i dobrze się wyspać. W końcu jutro też jest dzień. Niebieskie oczy Karo błysnęły gdzieś w oddali odbijając księżycowe światło. Wadera podbiegła do mnie i nic nie powiedziała. Stała obok wpatrując się we mnie jakby na coś czekała. Naszła mnie krótka myśl mówiąca iż może wadera nie wie dokąd ma się udać.
- Odprowadzić cię? - zapytałem

<Karo?>

NOWY CZŁONEK!!!



DIABLO - Omega, chce zostać mordercą,

piątek, 9 października 2015

Od Invity CD Karo

Po zadanym do mnie pytaniu troszkę się zdziwiłam.
-Oczywiście- odpowiedziałam z zakłopotaniem.- Pewnie że możesz się z nimi czasem... często bawić.- Wadera uśmiechnęła się do mnie.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę- rzekła wadera. Mal spojrzał na nią niespokojnie i znów podkulił ogonek. Po jakimś czasie jeszczę troszeczke zbliżył się do Karo. Nasza rozmowa trwała całkiem długo. W końcu zapadł mrok. Postanowiłam już nie wracać do jaskini. Szczenięta były bezpieczniejsze tu, niż na lodowej pustyni. Położyłam się. Wszyscy szybko usnęli, ale gdy się obódziłam...

<Karo?>

czwartek, 8 października 2015

Od Zarii "Zmiany, zmiany, zmiany..."

Nasza spotkanica była genialna! Długo nie zapomnę tej nocy, Nyras naprawdę się postarał, a ja byłam zachwycona! Tylko, że nie spodziewałam się jednego...:
- Kochanie, wstałeś już? - zapytałam Nyrasa
- Co? Ach tak, co się stało skarbie? - odparł ospały ziewając
- Możemy porozmawiać? Ale najpierw idź do wody, musisz się obudzić na dobre - Nyras wstało i poszedł do źródełka. Usiadłam pod drzewem i poczekałam na niego.
- Dobrze, teraz możesz mi powiedzieć o co chodzi? - zapytał, czułam, że nadal chce u się spać
- Kochany, wiesz, jak wczoraj było świetnie, prawda?
- Ależ tak, ale czy wszystko w porządku?
- TAK! - teraz miałam już łzy w oczach, ale były to łzy szczęścia, po prostu nie wiedziałam jak mam to ująć, chyba po prostu... - Będziemy mieli dziecko - powinno wystarczyć. Nyras skoczył na mnie i zaczął lizać mnie po twarzy.
- Ja, nie wierze! Po co znowu owijałaś w bawełnę, przecież wiesz, że tego nie lubię? O matko, już nie mogę się doczekać mojego synka... - Nyras był zachwycony, ale to mnie wale nie zdziwiło.
- O nie kochanie, to będzie dziewczynka oczywiście! - tak przekomarzaliśmy się podczas całej drogi do jaskini. Dostałam ślicznego kwiatka, oj, coś czuję, że długo nie będziemy mogli się uspokoić...
Gdy przyszliśmy do jaskini Klio i Mood grzecznie spali. Wyglądali tak uroczo, a ja już ni mogłam się doczekać widoku, gdzie między nimi będzie leżał mały wilczek. Ach, co za uczucie!

poniedziałek, 5 października 2015

Od Nyrasa "Spotkanica"

Dziś był dla nas bardzo ważny dzień. To znaczy dla mnie i dla Zarii. Dzisiaj mieliśmy spotkanicę, czyli rocznicę naszego spotkania się. Wiem, jak ważne było to dla Zarii, więc musiałem się wysilić. Oczywiście wszystko już zaplanowałem, ale sam nie dałbym sobie rady.
- Klio miała za zadanie pomóc mi w przygotowaniu....
- Adonis z góry miał informować mnie co robi i gdzie jest Zaria
- Mood miał w razie potrzeby zająć ją czymś innym
Byłem przekonany, że wszystko mi wyjdzie. Z samego rana pobiegłem do Klio i Nasira, którzy mieli nazbierać piękny, ogromny bukiet kwiatów.
- Cześć załoga! Jak tam praca? Co już macie? - zapytałem z ciekawością, co to moja córeczka wymyśliła.
- Oj tato, jeszcze nie skończyliśmy. Chcemy nazbierać jeszcze tamtych fioletowych i niebieskich - powiedziała.
- Dobrze, ale pospieszcie się, Klio jesteś mi potem potrzebna, pamiętasz? - zapytałem, choć byłem pewny, że o niczym nie zapomniała. Klio spojrzała na mnie ironicznym wzrokiem i dała mi do zrozumienia, że ona nie zapomina o takich rzeczach. Zaraz później nadleciał Adonis.
- Nyras, Zaria właśnie wstała i chyba zamierza coś zjeść - oświadczył zadowolony z siebie Adonis, który zgodził się na jeden dzień opuścić swojego przyjaciela. Klio oczywiście była tym wniebowzięta, gdyż bardzo martwiła się o Rendalla i jego przyjaźń.
- Okej, gdzie jest Mood? Poleć po niego i niech zje z Zarią śniadanie i ją trochę podpyta. Ale ostrożnie! Ona nie może się niczego spodziewać - bałem się, że coś się stanie...
- Ale tato, myślisz, że ona myśli, że Ty nic dla niej nie masz? To przecież głupota! - Klio jak zwykle musiała dodać coś od siebie. Rzuciłem jej ostre spojrzenie i znowu zaczęła zbierać kwiaty. Adonis kiwnął głową i poleciał, a ja pobiegłem na miejsce...


Tutaj zamierzałem spędzić wieczór wraz z Zarią. To jest najpiękniejsze miejsce jakie znam w całej watasze. Najpiękniej jest o zachodzie słońca. Rozejrzałem się za najlepszym miejscem i usiadłem. Klio za chwilę powinna przynieść piękny bukiet, ja wtedy pobiegnę upolować jakiegoś wspaniałego jelenia, a dzieciaki przyprowadzą podstępem Zarię. Ach! Jak będzie cudownie! Przybiegła Klio, która miała cudowny bukiet kwiatów!
- Proszę, nie spóźniłam się? - zapytała zadyszana
- Nie, jesteś w samą porę! Jak przyleci Adonis pobiegniesz do Mood'a i mamy i przyprowadzicie ją tutaj. Ja, idę na polowanie, dobrze? - jeszcze raz po raz ostatni powtórzyłem jej plan, to musiało się udać!
- Tak, dobrze. Mam tutaj na niego zaczekać, czy mogę już iść... - Klio nie potrafi usiedzieć w miejscu...
- Masz czekać! I ani mi się waż...
- Tak, dobrze, zrozumiałam - wtrąciła. Pobiegłem do lasu i szukałem stada. Wkrótce ujrzałem pięknego jelenia. Co prawda był sam, ale ja i tak potrzebowałem jednego, a ten był idealny! Oczywiście po pewnym czasie jeleń był już martwy, a ja niosłem go na plecach na wybrane miejsce. Klio już tam nie było, mam tylko nadzieję, że poczekała na Adonisa. Położyłem jelenia i trochę go uporządkowałem. Ogarnąłem wszystko dookoła i gdy już wszystko było gotowe zostało mi tylko czekać. Wszystko okropnie mi się dłużyło, aż w końcu przyszła. Klio i Mood zwiali, gdy tylko mnie zobaczyli ( co oczywiście było zamierzane ). Zaria była piękna jak zwykle, ale dzisiaj chyba jakoś wyjątkowo. Zaśmiała się, a po jej policzku poleciała łza.
- Hej, dlaczego płaczesz? - zapytałem i pobiegłem do niej
- Och, kochany, ale, co, Ty, pamiętałeś? -zapytała zaskoczona ze łzami w oczach.
- Ależ, Zario, jak mógłbym zapomnieć? Słońce, patrz, przygotowałem kolację, wszystko w porządku? - zapytałem z niepewnością
- Tak, tak, przepraszam, poniosło mnie. Chodźmy zjeść, później pogadamy - powiedziała. Potem rzeczywiście rozmawialiśmy, bardzo długo.... Wszystko wyszło tak, jak powinno, ale...
Nie zdradzę wam co było dalej :)

Od Aurory Cd Invity

Zaczęłam chichotać. Szczeniaki były takie słodkie. Były też pełne energii, jeden tylko trzymał się z tyłu.
- Zjeżdżalnia - powiedziałam a ten ze szczeniaków, który był na mojej głowie zjechał po moim grzbiecie prosto na trawę. Drugie ze szczeniąt zaczęłam łaskotać, rozległ się donośny śmiech.
- Jak się nazywają? - zapytałam
- Te dwie to Ivi i Elzi. A to... - przeniosła wzrok na stojącego za nią szczeniaka - jest Mal.
- Hej maluchy - powiedziałam z uśmiechem - ja jestem Aurora.
Wzdrygnęłam się nagle czując jak coś łapie mnie za ogon. Odwróciłam się zaskoczona, to Ivi. Uśmiechnęłam się i uniosłam ogon wyżej lekko nim poruszając. Mała zaczęła podskakiwać chcąc go złapać.
- Są wspaniałe. - powiedziałam do Invity.
- Dziękuję. - odparła wadera
Kątem oka zauważyłam, że maluch dotąd chowający się za Invitą trochę się zbliżył. Nadal jednak stał blisko swojej mamy. Bawienie się z tymi małymi futrzanymi kuleczkami dawało mi niesamowicie wiele radości. Sama czułam się wtedy jak za młodu. Wracały miłe wspomnienia gdy to ze starszymi braćmi biegaliśmy i zaczepialiśmy innych członków watahy. Znów poczułam pociągnięcie za ogon. Tym razem to Elzi za niego złapała. Nie wiem nawet kiedy się tam pojawiła. Nie da się ukryć, że maluchy mają naprawdę wiele energii.
- Hej Invita... - zaczęłam nieśmiało - czy mogła bym się czasem z nimi bawić?
Samica spojrzała na mnie zaskoczona po czym powiedziała:
- ...

<Invita?>

Od Rendall'a CD Klio

- No dobrze, chodźmy, ale Klio, ja nie chcę robić problemów... - zacząłem
- Chodźmy, chodźmy. - powiedziała radośnie Klio jakby zupełnie ignorując moje słowa.
Położyłem uszy po sobie i ruszyłem za samicą. Nie da się ukryć, że trochę się ociągałem. Średnio miałem ochotę opowiadać o swoich problemach innym. Po drodze miałem jednak trochę czasu do namysłu. Zacisnąłem zęby ale musiałem przyznać, że w słowach Klio jest trochę racji. No może nawet więcej niż trochę bo całkiem sporo. Musze wziąć się w garść, nie ma co do tego wątpliwości. Gdy byliśmy już u Zarii zredagowałem jej w skrócie to co się stało. Mimowolnie starałem się jednak omijać niektóre szczegóły. Wyglądało jednak na to, że części z nich i tak się domyśliła.
- Nie da się ukryć, że trochę narozrabiałeś. - powiedziała wilczyca z lekkim uśmiechem
Położyłem uszy po sobie i lekko zawstydzony odwróciłem wzrok.
- Mamo, czy Insignia mogła by nam pomóc? - zapytała Klio
Zaria uśmiechnęła się lekko i skinęła głową.
- Myślę, że będzie mogła coś z tym zrobić. A tak poza tym... - widziałem jak kieruje swój wzrok na mnie.
Samica alfa dała mi kilka przydatnych rad i wskazówek. Przyznam jednak, że z częścią z nich trochę trudno było mi się pogodzić bo zupełnie one do mnie nie pasowały. Postanowiłem jednak w pełni się do nich zastosować, niezależnie od tego jak bardzo sprzeczne będą one ze mną. Potem poszliśmy spotkać się z Insignią. Gdy stanęliśmy przed ptakiem a ten zapytał mnie o życzenie byłem trochę zmieszany. Spojrzałem na wadery, było mi trochę głupio mówić. Zbliżyłem się do ptaka i powiedziałem mu cicho swoje życzenie. Samica uśmiechnęła się i uniosła skrzydła. Zauważyłem, że jej oczy zabłysły. Ptak machnął jednym ze skrzydeł tuż nad moją głową, posypał się dziwny, błyszczący proszek jednak znikał on chwilę przed tym jak dotknął ziemi. Zauważyłem też, że dziób samicy porusza się wypowiadając bezdźwięczne słowa. Patrzyłem na ptaka z wyraźnym niezrozumieniem. Insignia uśmiechnęła się i wzbiła w powietrze.
- Dziękuję! - zawołała Klio za moimi plecami.
To już? Gotowe? Tyle wystarczyło?
- No to teraz chyba pora abyś porozmawiał z Akim. - powiedziała Zaria.
Skinąłem przytakująco głową.
- Idę z tobą. - powiedziała z uśmiechem Klio
Uśmiechnąłem się lekko. Dzięki pomocy wadery dość szybko udało nam się znaleźć Adonisa i Akiego.
- Aki! - zawołałem i oba ptaki sfrunęły niżej - Możemy porozmawiać?
Sokół spojrzał na swojego pierzastego przyjaciela. Obaj skinęli głową po czym Adonis oddalił się. Spojrzałem na Klio. Wadera stanęła trochę dalej. Jeszcze raz zacząłem rozmawiać z Akim .Tym razem jednak rozmowa potoczyła się zupełnie inaczej. Dzięki trzymaniu się wskazówek Zarii i spełnionemu przez Insignie życzeniu udało nam się dojść do porozumienia.
~~~~~~Pod koniec rozmowy~~~~
Zacząłem delikatnie poruszać ogonem. Był to mój odruch, nie zbyt umiałem nad tym panować. To działo się po prostu gdy byłem zadowolony. Uśmiechnąłem się szczerze do ptaka i powiedziałem:
- Dzięki za rozmowę.
- Nie ma sprawy. - Aki uśmiechnął się zawadiacko - To do zobaczenia później.
Skinąłem głową a ptak odleciał. Jeszcze chwilę patrzyłem jak ptak szybuje po niebie po czym zwróciłem się do Klio.
- Może w ramach podziękowania zapolujemy na coś dobrego?
- No jasne. - powiedziała wadera.
Ruszyliśmy w stronę doliny. Miałem nadzieję na obfite łowy. Byłem naprawdę głodny i można powiedzieć, że zjadł bym konia z kopytami. Będąc mniej więcej w połowie drogi Klio zaczęła rozmowę.
- Hej Rendall... - spojrzałem na waderę pytająco - Tak właściwie to jakie życzenie spełniła Insignia.
Zmieszałem się trochę i odwróciłem wzrok.
- To nic takiego.
- No naprawdę. - powiedziała samica z miną wskazującą na niezadowolenie.
Zwolniłem trochę i cicho szepnąłem:
- Abym umiał lepiej rozmawiać z innymi.
- Co? - zapytała wadera oglądając się za mną.
- Nic takiego. - powiedziałem szybko, czułem, że jestem czerwony.
- Nie bądź taki, powtórz co powiedziałeś.
- To nic takiego. Mówiłem do siebie. - powiedziałem starając się jakoś wymigać od odpowiedzi.

<Klio?>

niedziela, 4 października 2015

MAMY CZAT!!!

Witam, dzięki Karo mamy czat! Znajduje się na dole strony.
Zapraszam wszystkich, nie tylko członków do czatowania! Teraz będziemy na bieżąco!
Karo w nagrodę, jako takie podziękowanie dostaje 30AM!!!
Dziękuję za pomoc, pomysł i chęci!!!
Nasza wataha się rozwija i oby tak dalej! Nie zapominajcie o tym, aby nas promować!

Z pozdrowieniami wasz Samiec Alfa - Nyras :)

Od Karo CD Rendall'a

Rendall zaproponował mi zwiedzanie terenów. Nagle olśniło mnie że od dwóch minut milczę.
-Z chęcią.-Powiedziałam.
Szłam obok mojego nowego znajomego. Potem wybraliśmy się jeszcze w kilka miejsc, a na przedostatnim miejscu byliśmy nad tzw. Srebrnym Wodospadem. Na końcu Rendall spytał się;
-Dobrze, to miejsce już sprawdziłem. No więc może teraz pójdziemy nad Dolinę Kalko?
Przytaknęłam. Przez kilka minut szliśmy w milczeniu, nagle basior spytał mnie:
-Masz jakiegoś towarzysza?
-Tak, mam Zarę. A ty?
-Mój nazywa się Aki. Jest sokołem, a twój?
-Gepardem. Em...może ich zawołamy? w grupie podobno zawsze raźniej.
-No...dobrze.-Powiedział.
W pięć minut nasi towarzysze się zjawili. Aki usiadł na grzbiecie swego pana, a Zara stanęła obok mnie.
-Zaro, to Rendall i jego towarzysz Aki. Rendall, Aki to Zara, moja towarzyszka.-Powiedziałam.
-Aki, to Karo i jej towarzyszka Zara. Karo, Zara, to Aki.-Powiedział.
Nagle Zara coś usłyszała:
-Muszę iść coś sprawdzić, ale spotkamy się na północnym drzewie, dobrze?-Spytała.
-Yhm.-Przytaknęłam, po cym moja towarzyszka pobiegła przez krzaki.
Sokół też gdzie poleciał.
-Poleciał zapolować.-Objaśnił Rendall.- O już jesteśmy.-Powiedział.
Zaczął się rozglądać. Ja też się rozejrzałam.
-Dobrze. Skończyłem na dziś. Masz ochotę zapolować?
Przez chwilę nie mogłam wydusić ani słowa, zawsze gdy mówiłam o tym nikt nie brał mnie poważnie i brał za wariatkę. No i olewał. Jednak odważyłam się i powiedziałam:
-Wiesz bo ja...nie mogę.
-Ale jak to?
Zawiesiłam się na chwilę, ale w końcu wydusiłam z siebie:
-Bo widzisz...ja jestem wegetarianką.
Basior zrobił wielkie oczy, ale po chwili rzekł:
-Aha.
-Nic nie szkodzi. Możesz iść zapolować, zaczekam tu i zjem trochę...jagód.
-No...dobrze. Wrócę za chwilę.
Rendall wrócił piętnaście minut później. ja w tym czasie zdążyłam się już najeść.
-To...jak poszło polowanie?-Zagaiłam rozmowę.
-Dobrze. To...może masz ochotę na spacer?
Zamyśliłam się chwilę, ale wtem odrzekłam:
-Z chęcią.-Powiedziałam.
Poszliśmy na tzw. Szczyt Paw. nocą było tam pięknie. Podczas spaceru spostrzegłam takiego zwierzaka (jelenia):





Szturchnęłam ramię Rendalla:
-Widziałeś już takiego jelenia?
Basior stał jak wryty.
-Coś się stało?
-Nie, ale ten jeleń... Wygląda jak gdyby panował nad nocą i księżycem...
Nagle te niezwykłe stworzenie rozpłynęło się w powietrzu.
-Wow...-Powiedzieliśmy w tym samym czasie.
Nagle Rendall powiedział:

<Rendall?>



sobota, 3 października 2015

Od Invity

Szcznięta dokazywały jak zwykle. Spokoju z nimi nie ma. Przetarłam oczy. Wygoniłam dzieciaki na podwórze. Chasały razem wesoło. Były już starsze i trzeba było je uczyć czegoś. Znów zabrałam je na równiny. Tym razem miałam zamiar nauczyć je czegoś porządnego. Polowanie.
-Dzieciaki- zaczęłam,ale słuchał tylko Mal-CHEJ!- krzyknęłam,a dziewczynki się uspokoiły. Usiadły obok brata.
-Macie słuchać matki gdy coś mówi- skarciłam dziewczynki.- Dobrze już. Dziś chcę was nauczyć jak polować. Najważniejsza w tym jest zwinność i szybkość. Namierzasz cel skradasz się i atakujesz. Dotarło?
-Tak- odparły szczeniaki
-To przynieście mi coś. Cokolwiek. Nie musi być duże. I macie się nie oddalać za bardzo.
-Dobrz mamo- odpowiedziły chórem. Złapałam Mala i szepnęłam mu w ucho:
-Jesteś najbardziej odpowiedzialny. Pilnuj proszę dziewczynek.
-Dobrze mamo- odparł mi na to i popędził. Wreszcie miałam chwilę spokoju i wytchnienia. Miałam całkowitą pewność, że nic się nie stanie. Mal jest troskliwy i odpowiedzialny, więc nie spuści oka z dziewczynek. Elzi jest silniejsza niż dorosły wilk, więc wrazie kłopotów obroni rodzeństwo. Ivi opanowała już szybki bieg więc przybiegnie po mnie w razie potrzeby...


<Ktoś>

Są starsze

Szczenięta Invity mają po 6 miesięcy.


Od Aspena CD Aurora

Po jakimś czasie, po ostatnim zdarzeniu,stało się coś równie złego. Maro lecąc nie obniżyła w porę lotu i walnęła w szczyt Paw. Spadła daleko w dół i zawisła na gałęzi tuż nad przepaścią. Niestety gałąź była za wysoko żebym mugł po nią podlecieć. Była nieprzytomna, a jej kotka spadła niżej na miękki puch z mchu.  Patrzyłem uważnie czy gałąź jest wytrzymała. Nagle coś usłyszałem. Spojrzałem w dół i spotkał mnie wzrok Aurory.
-Hej ja się o coś pytam- powiedziała.
-Taak to super ,ja cię nie zabardzo słucham.- powiedziałem zatrzoskanym tonem. - Powtórz.
-Może razem poszlibyśmy zapolować- powtórzyła poprzednie pytanie.
-Dobra, ale nie teraz. Kicia!- krzyknąłem Przede mną stanęła wyprostowana kotka Maro.
-Pójdź w dolinę pod górą i znajdź Astara. Szybko! Powinien gdzieś tam czekać na nas.- powiedziałem do Mili. Kotka na tych miast popędziła po zboczu góry. Spojrzałem znów na Aurorę. Patzrzyła się na mnie z lekkim wyrzutem. Zapadła głęboka cisza. Po krótkim czasie zjawiła się kotka z wielkim wilkiem za sobą. Wilczysko miało piękne niebieskie oczy, pod którymi znajdowało się kilka kropek. Stanęliśmy na przeciw sobie i zaczęliśmy warczeć, a po chwili wypowiadać mało zrozumiałe słowa:
-Raj naot nas jamaj. Korola masiw lasero. Missde feasty.- Na raz te same słowa o nieznanym dla przechodnia znaczeniu. Wszystkiemu przysłuchiwała się Aurora. Wyprostowałem się i zmierzyłem ją wzrokiem
- Kto to? - zapytał się miłym głosem mój przyjaciel.
-J-ja?-spytała się wadera.
-Tak. Dobra. Ja jestem Astar. Piąty...
-Daruj sobie ona nie zna kodów rozpoznawczych.
-Acha. To to mów mi As.
-Ja jestem Aurora- w końcu raczyła odpowiedzieć.
-As- Zawołałem do niego, pokazując na niebo. Spojrzał na miejsce w które wskazywałem.
-Jak ona tam zawisła?- spytał się.
-Jak ją zdejmiemy to się dowiemy- odpowiedziałem.- A ty pomożesz?- zwróciłem się do Aurory...

<Aurora>        

 As Spoza watahy