Wpatrywałem się osłupiały w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą stał jeleń.
- Może to był duch... - powiedziałem lekko zamyślony
- Duch? - powtórzyła wadera - Myślisz, że duchy istnieją?
- Nie wiem ale... znam dość ciekawą legendę na temat tego miejsca. Chciała byś posłuchać?
Karo nic nie mówiąc skinęła głową. Usiadłem więc i wziąłem głęboki wdech po czym zacząłem mówić:
- Znalazłem tę legendę w jednej ze starych ksiąg. Właściwie to nie mam pewności czy to na pewno o tym miejscu mówiła legenda jednak z opisu bardzo je przypominała. Legenda rozpoczyna swoją historię jakieś 200 lat po pojawieniu się pierwszych wilków. Mimo tak długiego czasu wiele miejsc pozostawało wciąż nie nazwanych. Nie to jest jednak istotne. Na świecie trwałą wtedy wojna. Wiele gatunków walczyło ze sobą o dominację na świecie. Nie było nikogo kto nie pragnął by władzy, nie było też miejsca, które mogło by być niczyje. Liczyło się tylko to aby zdobyć jak największe terytorium. Natura niemal na całym świecie została zniszczona. Ziemie stały się jałowe a wszystkim zaczął doskwierać głód. Było jednak na ziemi jedno miejsce inne od wszystkich. Pewien szczyt pomimo upływu lat nie zmienił się ani trochę. Wszyscy zaczęli wierzyć, że to bogowie otoczyli ten szczyt swoją opieką. Ale to tylko ich wymysły chodź jak wiadomo w każdej historii jest ziarnko prawdy.Gdy wojny ustały a natura na świeci zaczęła odnawiać to szczyt zaczął umierać. Bogowie nie ingerowali bezpośrednio w tę wojnę. Nie chcieli jednak śmierci swojej, jak uważali, najdoskonalszej planety dlatego też stworzyli sylfa, którego jedynym zadaniem była ochrona szczytu. Niestety gdy szczyt przestał wymagać ochrony również życie sylfa się skończyło. Jak się jednak okazało wszystkie ziemskie stworzenia uważały ten szczyt za symbol zjednoczenia dlatego też zaczęli modlić się do bogów. Prosili aby dalej chronili oni szczyt przed wszelkim złem jakie może się w przyszłości wydarzyć. Bogowie zdecydowali się spełnić tę prośbę. Zamknęli więc duszę sylfa w szczycie, który natychmiast odżył. Strażnik szczytu mógł go dalej chronić, nie mógł jednak powrócić do swej pierwotnej postaci. Dlatego też teraz chroni szczyt przybierając formę duchów różnych zwierząt. - Spojrzałem na samicę o uśmiechnąłem się lekko - Oczywiście to tylko legenda, którą czytałem będąc jeszcze młodym.
- Więc myślisz, że to mogła być dusza tego sylfa? - zapytała
Wzdrygnąłem ramionami.
- Nie wiem ale miło by było zobaczyć legendę.- powiedziałem znów kierując wzrok w miejsce gdzie widzieliśmy jelenia.
Westchnąłem w duchu, naprawdę było by fajnie. Moją uwagę przykuła Karo, która pobiegła sprawdzić oglądane przeze mnie miejsce.
- Co Ty robisz? - zapytałem trochę skołowany.
- Jeśli to duch to nie powinien zostawić śladów. - stwierdziła i zaczęła oglądać ziemię.
- I? - zapytałem po chwili
Wadera pokręciła przecząco głową. Mimo to jakoś nie potrafiłem się z tego cieszyć. Mój mózg nastawiony na realizm wciąż wmawiał sobie, że są to jedynie majaczenia zmęczonych wilków. Spojrzałem na czarne niebo. Głęboka noc uśpiła już niemal wszystkich mieszkańców lasu.
- Jest już późno. - stwierdziłem - Powinniśmy wracać do jaskiń i dobrze się wyspać. W końcu jutro też jest dzień. Niebieskie oczy Karo błysnęły gdzieś w oddali odbijając księżycowe światło. Wadera podbiegła do mnie i nic nie powiedziała. Stała obok wpatrując się we mnie jakby na coś czekała. Naszła mnie krótka myśl mówiąca iż może wadera nie wie dokąd ma się udać.
- Odprowadzić cię? - zapytałem
<Karo?>
- Może to był duch... - powiedziałem lekko zamyślony
- Duch? - powtórzyła wadera - Myślisz, że duchy istnieją?
- Nie wiem ale... znam dość ciekawą legendę na temat tego miejsca. Chciała byś posłuchać?
Karo nic nie mówiąc skinęła głową. Usiadłem więc i wziąłem głęboki wdech po czym zacząłem mówić:
- Znalazłem tę legendę w jednej ze starych ksiąg. Właściwie to nie mam pewności czy to na pewno o tym miejscu mówiła legenda jednak z opisu bardzo je przypominała. Legenda rozpoczyna swoją historię jakieś 200 lat po pojawieniu się pierwszych wilków. Mimo tak długiego czasu wiele miejsc pozostawało wciąż nie nazwanych. Nie to jest jednak istotne. Na świecie trwałą wtedy wojna. Wiele gatunków walczyło ze sobą o dominację na świecie. Nie było nikogo kto nie pragnął by władzy, nie było też miejsca, które mogło by być niczyje. Liczyło się tylko to aby zdobyć jak największe terytorium. Natura niemal na całym świecie została zniszczona. Ziemie stały się jałowe a wszystkim zaczął doskwierać głód. Było jednak na ziemi jedno miejsce inne od wszystkich. Pewien szczyt pomimo upływu lat nie zmienił się ani trochę. Wszyscy zaczęli wierzyć, że to bogowie otoczyli ten szczyt swoją opieką. Ale to tylko ich wymysły chodź jak wiadomo w każdej historii jest ziarnko prawdy.Gdy wojny ustały a natura na świeci zaczęła odnawiać to szczyt zaczął umierać. Bogowie nie ingerowali bezpośrednio w tę wojnę. Nie chcieli jednak śmierci swojej, jak uważali, najdoskonalszej planety dlatego też stworzyli sylfa, którego jedynym zadaniem była ochrona szczytu. Niestety gdy szczyt przestał wymagać ochrony również życie sylfa się skończyło. Jak się jednak okazało wszystkie ziemskie stworzenia uważały ten szczyt za symbol zjednoczenia dlatego też zaczęli modlić się do bogów. Prosili aby dalej chronili oni szczyt przed wszelkim złem jakie może się w przyszłości wydarzyć. Bogowie zdecydowali się spełnić tę prośbę. Zamknęli więc duszę sylfa w szczycie, który natychmiast odżył. Strażnik szczytu mógł go dalej chronić, nie mógł jednak powrócić do swej pierwotnej postaci. Dlatego też teraz chroni szczyt przybierając formę duchów różnych zwierząt. - Spojrzałem na samicę o uśmiechnąłem się lekko - Oczywiście to tylko legenda, którą czytałem będąc jeszcze młodym.
- Więc myślisz, że to mogła być dusza tego sylfa? - zapytała
Wzdrygnąłem ramionami.
- Nie wiem ale miło by było zobaczyć legendę.- powiedziałem znów kierując wzrok w miejsce gdzie widzieliśmy jelenia.
Westchnąłem w duchu, naprawdę było by fajnie. Moją uwagę przykuła Karo, która pobiegła sprawdzić oglądane przeze mnie miejsce.
- Co Ty robisz? - zapytałem trochę skołowany.
- Jeśli to duch to nie powinien zostawić śladów. - stwierdziła i zaczęła oglądać ziemię.
- I? - zapytałem po chwili
Wadera pokręciła przecząco głową. Mimo to jakoś nie potrafiłem się z tego cieszyć. Mój mózg nastawiony na realizm wciąż wmawiał sobie, że są to jedynie majaczenia zmęczonych wilków. Spojrzałem na czarne niebo. Głęboka noc uśpiła już niemal wszystkich mieszkańców lasu.
- Jest już późno. - stwierdziłem - Powinniśmy wracać do jaskiń i dobrze się wyspać. W końcu jutro też jest dzień. Niebieskie oczy Karo błysnęły gdzieś w oddali odbijając księżycowe światło. Wadera podbiegła do mnie i nic nie powiedziała. Stała obok wpatrując się we mnie jakby na coś czekała. Naszła mnie krótka myśl mówiąca iż może wadera nie wie dokąd ma się udać.
- Odprowadzić cię? - zapytałem
<Karo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz