- Kot? - powtórzyłem zdziwiony
Wyglądało jednak na to, że szczeniak naprawdę się czegoś wystraszył i zdaje się, że nie byłą to tylko jego wyobraźnia. Zmrużyłem oczy wytężając wzrok. Starałem się coś dostrzec w wysokiej trawie. Niewielki ruch zarośli sprawił, że zniżyłem nieco głowę jednocześnie napinając wszystkie mięśnie. Nie miałem pojęcia co czai się w trawie jednak czułem, że powinienem zachować ostrożność. Spojrzałem na Diosa, który zdawał się lekko drżeć. Zrobiłem krok w przód. Nagle dotarł do mnie nieznajomy zapach i zobaczyłem lecącego w moją stronę kocura. Nim wylądowałem na ziemi zdążyłem jedynie nieznacznie odepchnąć szczeniaka. Czułem na sobie cały ciężar kota. Zwierze syczało szczerząc kły. Ja postanowiłem nie pozostawać w tyle i również zaprezentowałem swoje kły powarkując przy tym. Kocur wystawił pazury z coraz to większą siłą wbijając je w moje ciało. Poczułem ciepłą ciecz powoli rozlewającą się po moim ciele. Można powiedzieć, że w tej chwili byłem na przegranej pozycji. Zacząłem się wiercić próbując jakoś dosięgnąć kota. Będąc skupionym na szamotaninie zauważyłem coś jasnego uderzającego w kota. Usłyszałem krótkie miauknięcie i nie zastanawiając się długo wykorzystałem sytuacje aby odepchnąć zwierzę. Kocur wyraźnie zwrócił się w stronę Diosa. Wyraźnie nie był zadowolony z jego ingerencji i podejrzewam, że chętnie wyładował by na nim swą złość. Gdy tylko kot oderwał się od ziemi natychmiast skoczyłem w jego stronę. Tym razem to on był przygniatany do ziemi. Warczałem zły powoli zbliżając się do jego gardła. Nie mogłem sobie wybaczyć, że coś takiego zdarzyło się na mojej warcie. Krew cieknąca mi z klatki piersiowej skapywała prosto na moje łapy. Czułem jej ciepło. Otworzyłem pysk chwytając kocura za gardło.
- Zaczekaj. - usłyszałem głos Diosa.
Spojrzałem wyczekująco na szczeniaka.
- Chcesz go zabić? - zapytał, nic nie odpowiedziałem - Puść go, wygląda na to, że żałuje.
Skierowałem wzrok na kota. Nie podobało mi się to ale kotowaty wyglądał na przerażonego. Miał zamknięte oczy i wyraźnie czułem jak drży. Warknąłem jeszcze raz po czym puściłem go. Kocur czym prędzej podniósł się z ziemi i zaczął uciekać. Nie minęła nawet minuta a kot zniknął gdzieś w zaroślach. Westchnąłem ciężko i spojrzałem na szczeniaka.
- Teraz już raczej nic tu nie znajdziemy. - powiedziałem - Wszystkie zwierzęta na pewno uciekły słysząc ten hałas. Jeśli chcesz możemy spróbować gdzie indziej.
<Dios?>
Wyglądało jednak na to, że szczeniak naprawdę się czegoś wystraszył i zdaje się, że nie byłą to tylko jego wyobraźnia. Zmrużyłem oczy wytężając wzrok. Starałem się coś dostrzec w wysokiej trawie. Niewielki ruch zarośli sprawił, że zniżyłem nieco głowę jednocześnie napinając wszystkie mięśnie. Nie miałem pojęcia co czai się w trawie jednak czułem, że powinienem zachować ostrożność. Spojrzałem na Diosa, który zdawał się lekko drżeć. Zrobiłem krok w przód. Nagle dotarł do mnie nieznajomy zapach i zobaczyłem lecącego w moją stronę kocura. Nim wylądowałem na ziemi zdążyłem jedynie nieznacznie odepchnąć szczeniaka. Czułem na sobie cały ciężar kota. Zwierze syczało szczerząc kły. Ja postanowiłem nie pozostawać w tyle i również zaprezentowałem swoje kły powarkując przy tym. Kocur wystawił pazury z coraz to większą siłą wbijając je w moje ciało. Poczułem ciepłą ciecz powoli rozlewającą się po moim ciele. Można powiedzieć, że w tej chwili byłem na przegranej pozycji. Zacząłem się wiercić próbując jakoś dosięgnąć kota. Będąc skupionym na szamotaninie zauważyłem coś jasnego uderzającego w kota. Usłyszałem krótkie miauknięcie i nie zastanawiając się długo wykorzystałem sytuacje aby odepchnąć zwierzę. Kocur wyraźnie zwrócił się w stronę Diosa. Wyraźnie nie był zadowolony z jego ingerencji i podejrzewam, że chętnie wyładował by na nim swą złość. Gdy tylko kot oderwał się od ziemi natychmiast skoczyłem w jego stronę. Tym razem to on był przygniatany do ziemi. Warczałem zły powoli zbliżając się do jego gardła. Nie mogłem sobie wybaczyć, że coś takiego zdarzyło się na mojej warcie. Krew cieknąca mi z klatki piersiowej skapywała prosto na moje łapy. Czułem jej ciepło. Otworzyłem pysk chwytając kocura za gardło.
- Zaczekaj. - usłyszałem głos Diosa.
Spojrzałem wyczekująco na szczeniaka.
- Chcesz go zabić? - zapytał, nic nie odpowiedziałem - Puść go, wygląda na to, że żałuje.
Skierowałem wzrok na kota. Nie podobało mi się to ale kotowaty wyglądał na przerażonego. Miał zamknięte oczy i wyraźnie czułem jak drży. Warknąłem jeszcze raz po czym puściłem go. Kocur czym prędzej podniósł się z ziemi i zaczął uciekać. Nie minęła nawet minuta a kot zniknął gdzieś w zaroślach. Westchnąłem ciężko i spojrzałem na szczeniaka.
- Teraz już raczej nic tu nie znajdziemy. - powiedziałem - Wszystkie zwierzęta na pewno uciekły słysząc ten hałas. Jeśli chcesz możemy spróbować gdzie indziej.
<Dios?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz