Moje kroki były dość niepewne. Pierwszy raz widziałem małego jednorożca.
Ba! Pierwszy raz widziałem jakiegokolwiek jednorożca. Malec popatrzył
na mnie swoimi dużymi oczami. Mimo, że był młody nie różniliśmy się za
dużo wzrostem. Stworzenie wydawało mi się takie bezbronne. Wilcze
szczenięta nic się pod tym względem nie różnią. Właściwie to młode
każdego gatunku na początku wydają się takie delikatne i kruche. Maluch
zbliżył swoje nozdrza do mojego nosa i zarżał cicho. Nie bardzo wiem co
to oznaczało ale na nikim nie wywarło to większego wrażenia. Może to
tylko źrebięca zabawa. Spojrzałem na Klio, która wydawała się niezwykle
zafascynowana malcem. Właściwie to odniosłem wrażenie, że sama niewiele
się od niego różni. Sama czasami zachowuje się jak dziecko chodź to
właśnie to dziecko pomogło mi się podnieść gdy miałem problem.
- Klio - powiedziałem
Samica odwróciła się z uśmiechem i spojrzała na mnie pytająco.
- Nie chcę przeszkadzać ale może byśmy już wracali. - zaproponowałem
- Dlaczego? - zapytała - Przecież słońce jeszcze nie zaszło.
- Wiem ale chyba lepiej żebyś wróciła przed zachodem.
Wadera przez chwilę nic nie odpowiadała. Wyglądało jakby się nad czymś zastanawiała. Po chwili jednak westchnęła i powiedziała:
- No dobra.
Uśmiechnąłem się i powiedziałem:
- Ciesze się, że się zgadzamy.
Pożegnaliśmy się z Nasirem, Ksenią i Lilly po czym ruszyliśmy w stronę jaskiń. Po drodze rozmawialiśmy trochę. Rozmowa dotyczyła dość neutralnych tematów jak pożywienie czy ogólnie nadchodząca zima. Mimo iż nazwałem Klio przyjaciółką ta nie wypytywała o rodzinę ani nic takiego. W sumie byłem jej za to wdzięczny bo dla mnie to ciągle dość trudny temat. Nagle wśród drzew zauważyłem jakiś błysk. Zatrzymałem się na chwilę zaskoczony. Wpatrywałem się w tamto miejsce gdy samica zapytała:
- Coś się stało?
Pokręciłem głową i odpowiedziałem:
- Nie, zdawało mi się tylko, że coś widziałem.
Ruszyliśmy dalej gdy usłyszałem jakiś trzask. Teraz już byłem niemal pewien, że coś tu jest. Nastawiłem uszu starając się coś znaleźć. Gdzieś pomiędzy drzewami zaczęła pokazywać się ciemna sylwetka wilka. Zmrużyłem oczy aby dokładniej przyjrzeć się nadchodzącemu wilkowi. Miał czarno szare futro i coś przypominającego obrożę na szyi.
- Nevton. - usłyszałem za sobą głos Klio
Spojrzałem na waderę. Czyżby go znała?
- Kto to? - zapytałem cicho
- Nasz wróg. Powinniśmy uważać.
Nigdy nie byłem zbyt zainteresowany sprawami tak zwanej "Wielkiej polityki" jednak słowa wadery wziąłem do siebie. Zniżyłem nieco głowę mierząc basiora wzrokiem. Napiąłem mięśnie aby być gotowym cokolwiek miało by się wydarzyć. Samiec zbliżał się w naszą stronę powolnym krokiem z szyderczym uśmiechem na pysku.
<Klio?>
- Klio - powiedziałem
Samica odwróciła się z uśmiechem i spojrzała na mnie pytająco.
- Nie chcę przeszkadzać ale może byśmy już wracali. - zaproponowałem
- Dlaczego? - zapytała - Przecież słońce jeszcze nie zaszło.
- Wiem ale chyba lepiej żebyś wróciła przed zachodem.
Wadera przez chwilę nic nie odpowiadała. Wyglądało jakby się nad czymś zastanawiała. Po chwili jednak westchnęła i powiedziała:
- No dobra.
Uśmiechnąłem się i powiedziałem:
- Ciesze się, że się zgadzamy.
Pożegnaliśmy się z Nasirem, Ksenią i Lilly po czym ruszyliśmy w stronę jaskiń. Po drodze rozmawialiśmy trochę. Rozmowa dotyczyła dość neutralnych tematów jak pożywienie czy ogólnie nadchodząca zima. Mimo iż nazwałem Klio przyjaciółką ta nie wypytywała o rodzinę ani nic takiego. W sumie byłem jej za to wdzięczny bo dla mnie to ciągle dość trudny temat. Nagle wśród drzew zauważyłem jakiś błysk. Zatrzymałem się na chwilę zaskoczony. Wpatrywałem się w tamto miejsce gdy samica zapytała:
- Coś się stało?
Pokręciłem głową i odpowiedziałem:
- Nie, zdawało mi się tylko, że coś widziałem.
Ruszyliśmy dalej gdy usłyszałem jakiś trzask. Teraz już byłem niemal pewien, że coś tu jest. Nastawiłem uszu starając się coś znaleźć. Gdzieś pomiędzy drzewami zaczęła pokazywać się ciemna sylwetka wilka. Zmrużyłem oczy aby dokładniej przyjrzeć się nadchodzącemu wilkowi. Miał czarno szare futro i coś przypominającego obrożę na szyi.
- Nevton. - usłyszałem za sobą głos Klio
Spojrzałem na waderę. Czyżby go znała?
- Kto to? - zapytałem cicho
- Nasz wróg. Powinniśmy uważać.
Nigdy nie byłem zbyt zainteresowany sprawami tak zwanej "Wielkiej polityki" jednak słowa wadery wziąłem do siebie. Zniżyłem nieco głowę mierząc basiora wzrokiem. Napiąłem mięśnie aby być gotowym cokolwiek miało by się wydarzyć. Samiec zbliżał się w naszą stronę powolnym krokiem z szyderczym uśmiechem na pysku.
<Klio?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz