- Skoro Ci zależy. Pokojówka!-wrzasnęła królowa- przyszykuj łóżko w pokoju najbliższemu lochów!
Patrząc na brązową wilczycę kulącą się u stóp władczyni, zrobiło mi się żal wszystkich którzy żyją pod jej władzą. Pokojówka posłała mi łoże w najniżej położonym pokoju. Znajdował się tuż obok wejścia do lochów. Wchodząc do pokoju w oczy rzucił mi się wielki obraz białej wilczycy w obszarpanych łachach. Rozglądając się zauważyłem, że po ścianach spływa woda, a w powietrzu unosi się zapach pleśni. Na środku niewielkiego pomieszczenia, wyłożonego różową tapetą, którą nieudolnie próbowano zakryć nierówne ściany. Uśmiechnąłem się gdy stanęła nade mną królowa. Powiedziałem udawanym, radosnym tonem:
-Jak w domu.
-Cieszę się- powiedziała marszcząc nos. Po chwili zostawili mnie samego. Czułem się tu nieswojo. Przygniatające zaniedbanie odpychało od siebie i przytłoczyłoby nawet najweselsze osoby. Wskoczyłem na miękkie i ciepłe łóżko. Bylebym nie zasnął. Bylebym nie zasnął. Powtarzałem sobie w duszy. Jednak moje powieki się powoli zamykały. Nic nie mogłem poradzić na moje nieuzasadnione zmęczenie i zmartwienie. "Gdzie teraz są dziewczyny?". Zadręczałem się tym że zostawiłem mamę i zgubiłem gdzie siostry. Spało mi się nieprzyjemnie, więc obudziłem się cały spocony. Wstałem przypominając sobie gdzie jestem i co mam zrobić. Zeskoczyłem z posłania, uchyliłem cicho drzwi. Spojrzałem na wejście do lochów. Stało tam dwóch strażników. Drogę do mojej przyjaciółki oświetlały miliony pochodni. Wyśliznąłem się powoli z pokoiku i przebiegłem szybko pasmem cienia między pochodniami. Cicho i bezszelestnie zwinąłem strażnikowi klucze. Wbiegłem do lochów. Tu roznosił się tylko... głos... głos którego nie znałem. Cichy i przyjemny, śpiewający bardzo pasującą do tego miejsca.
https://www.youtube.com/watch?v=xhxhzV1e4BU&autoplej=0&kolorek=123456&w=320&h=240&typek=0
Podeszłem do celi w której siedziała śpiewająca wilczyca... kocica! Mała ,ruda kotka. Po ranach i szyrach wiadomo było że jest wprawiona w bojach.
-Hej- szepnąłem kiedy skończyła.
-Hej. - odparły dwa głosy na raz. W tym momencie spojrzałem na wysoko położoną półkę na której siedziała... Cheshire. Sięgnąłem po klucze i uwolniłem je.
-K- Kto to jest?- spytałem półgłosem.
-To... przedstaw się mu.- odparła scenicznym szeptem
-Jestem Dajanse- mruknęła cicho- A ty?
- Ja...- zacząłem powoli rozglądając się w około- Mal- dokończyłem.
-Myślę że pora się zmywać- zaproponowała wadera.
-Racja mam dość tego miejsca. Siedziałam tu z dwa miesiące.- zamruczała Daj.
- Wiesz jak stąd zwiać?- spytałem się Cheshire.
- Jest tylko jedno wyjście, żeby się nie rzucać w oczy.- odpowiedziała wskazując na niewielkie okienko na końcu lochów. Podbiegliśmy do niego. Daja z łatwością poszatkowała stalowe kraty w okienku. Ja wyszedłem z małymi trudnościami, Daj łatwiutko, a Cheshire prawie utknęła. Wyszliśmy w ciemny zakamarek. Był całokowicie pusty. Na ziemi leżało tylko kilka martwych szczurów. Na niebie właśnie wschodziło słońce, a jednak na ulicach już był tłok. Dajanse wskoczyła na Ches. Ruszyliśmy w tłum. Po chwili zorientowałem się, że ten raban na ulicy nie był codziennością w tym mieście. Cheshire wskoczyła na jeden ze straganów, a ja za nią.Popatrzyłem w stronę wielkiego podestu na którym stał tron.
-Będzie wygłaszała mowę o tym, że jesteśmy bezpieczni- powiedziała wilczyca. W tym momencie na wzniesienie weszła królowa miasta, a może czegoś więcej? Biała jak śnieg, ubrana w czerwoną jak krew suknię z czarną wielką kokardą, ze złotą tiarą na głowie i berłem w łapie, powiedziała donośnie:
-Niebezpieczeństwo minęło! Czarny złodziej został schwytany!
-Pchi! Bujdy na kółkach! Kocicy z Cheshire nie da się schwytać- rozległo się w tłumie.
-Co racja to racja!- wtrącił się inny wilk.
-Tak po prostu się dała!?- wtrąciła się czarna wilczyca.
-Na pewno miała jakiś cel! Nie sądzicie?!-dodał rudy wilk stojący obok czarno-białej wilczycy.
-Ja uważam, że poszła po byłą księżniczkę!- krzyknął ktoś.
-Racja!- odezwał się cały tłum
-Ona powinna wrócić!
-Była lojalniejsza niż ty!
-Milsza!
-Rządziła lepiej i mądrzej!
-DOŚĆ!!- nie wytrzymała w końcu księżna.-Nikt nie rządził lepiej niż ja.
-Dobra młody schowaj się, a najlepiej zacznij już uciekać.-warknęła cicho Cheshire.Posłusznie zeskoczyłem z dachu budynku i zacząłem biec. Nie ubiegłem daleko gdy pierwsza strzała przeleciała obok mnie, Na szczęście nie trafiła. Kiedy dogoniła mnie wadera, nasunęło mi się na myśl:
-Coś ty zrobiła?!-w tym momencie oblał nas deszcz strzał.
-Później ci powiem.- odpowiedziała Ches (czyt. Czes). Mijaliśmy puste stoiska. Każda strzała trafiała we wszystko oprócz nas. W końcu jedna z nich drasnęła mi nogę zostawiając szerokie, płytkie rozcięcie. Pomimo bólu biegłem dalej.Gdzieś daleko na horyzoncie widniały zarysy ogromnego muru obronnego. Zbudowany był z marmurowych cegieł, koloru czarnego i brązowego, układanych w szachownicę.
-Skręć w prawo i nura pod murem- szepnęła mi do ucha kotka. Zrobiłem jak mi kazała. Szybko i zwinnie jak na szpiega przystało skręciłem w prawą stronę i przeszedłem przez dziurę w marmurowym murze wspomnianym wcześniej. Nie spodziewałem się że biegliśmy wzdłuż wschodniej części muru. Za mną wydobyły się dziewczyny. Chwyciły za jakiś brązowy kamień i zasunęły dziurę.
-Po sprawie!- wytrzepała się wilczyca.Poleciał z niej czarny osad i ukazała się... nadal była czarna.
-Przestań!-zawołała kotka, ponieważ cały pył poleciał na jej futro. Zaśmiałem się cicho, a potem przybrałem na powrót poważną minę. Rozejrzałem się. Wszędzie gdzie nie spojrzeć piach, piach i piach. Pustynia ciągnęła się aż po horyzont i dalej.Gdy teraz spojrzało się na mur... nie było go tam. Z ziemi ,w miejscu gdzie powinno być pełno marmurowych cegiełek poukładanych na sobie, wyrastała złota kopuła. Dziura rzeczywiście była zatkana kamieniem ,jednak od tej strony zakrywał pęknięcie w kopule.
-Magiczna kopuła. Stworzyłam ją kiedyś żeby chronić moich poddanych przed atakami Zarabiów Pustynnych.- odezwała się kocica.
-Ty?- spytałem zdziwiony.
-Tak, ja. Byłam niegdyś królową. Rządziłam godnie, dopóki ONA nie strąciła mnie z tronu.- żaliła się Daj. Popatrzyłem na nią i spytałem ze strachem.
-Czym są te Zarabie Pustynne?
-Nie ,Czym tylko Kim!- odezwał się twardy chrapliwy głos za naszymi plecami. Podskoczyłem przerażony, obracając się w powietrzu.
-To są Zarabiowie. Nasi przyjaciele i sprzymierzeńcy-powiedziała Dajanse.
-Cooo?-zawyłem...
Zdjęcia do posta:
Zaznaczone w tekście!
Menu
- Kartki z życia
- Zawyj z nami
- Wilki
- Wataha
Ważne!!!
Prace zakończone i każdy wilk może oglądnąć swój profil!
nowe wilki będą wstawiane po 1-3 góra 4 dni jeśli formularz nie będzie miał błędów! (wybaczcie że czasem trwa to dłużej, ale niekiedy nie mam na to czasu ~Kochana422)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz